Stres, mordęga i walka o każdy grosz. W tej pracy nie licz na wiele
Niskie pensje. Duży wysiłek fizyczny. Konieczność ciągłego użerania się z ludźmi. Brak perspektyw na rozwój. Kto chciałby pracować w zawodzie, który przynosi takie doświadczenia? Niestety, właśnie takie zajęcia przypadają często młodym, zaczynającym dopiero karierę. Niektóre spośród tych profesji od zawsze mają niski prestiż. Ale są też wśród nich zajęcia powszechnie pożądane. One również przynoszą często naprawdę ciężki kawałek chleba
13.08.2013 | aktual.: 13.08.2013 10:10
Stażysta. To stanowisko będące źródłem wielu rozczarowań, stresów i zniechęcenia młodych pracowników. Mniej tu zależy od branży. Więcej od specyfiki zakładu, od stylu prowadzenia firmy, jaki narzucili jej szefowie. Jeśli stażysta trafi dobrze, już od pierwszych dni spotka się ze zrozumieniem i wsparciem. Zacznie zdobywać wiedzę i doświadczenie. Pracownicy spojrzą na niego jako na potencjalnego następcę, który może przedłużyć dobre notowania i renomę firmy. Jeśli trafi źle… cóż, albo parzy kawę, przekłada papierki i się nudzi, albo przeciwnie: to na niego zrzuca się wszystkie najgorsze zadania, te, których nie chcą wykonywać inni. Zarobki, jeśli w ogóle są, to niewielkie – rzędu 1,2 tys. zł.
*Grabarz. *Oficjalnie stosuje się inną nazwę profesji: pracownik zakładu pogrzebowego. Młodzi ludzie rozpoczynają tę pracę z konieczności, z braku innych perspektyw. Nie ma raczej przypadków, by ktoś wymarzył sobie karierę grabarza. To ciężka praca fizyczna. Wymaga mocnego kręgosłupa – dosłownie i w przenośni. Grabarze muszą dźwigać płyty po 200 kg, kopać doły w zamarzniętej i twardej jak kamień albo rozmiękłej od deszczu ziemi. Zdarzały się przypadki przysypania pracownika w dole obsuniętym piachem i poważnych kontuzji. Bywają też sytuacje dramatyczne związane np. z ekshumacjami. Dlatego wielu grabarzy nie lubi swojej pracy. Zarobki – średnio 1,5 – 2 tys. zł plus premie.
*Listonosz. *Osoby z dużym stażem w tej pracy już jakoś sobie radzą, ale listonosze stawiający pierwsze kroki mają ciężko. To praca dla rannych ptaszków – od 6.00, i od razu maksimum uwagi, bo podczas sortowania listów lepiej się nie pomylić. Listonosze są narażeni na napady rabunkowe, długie wędrówki z ciężką torbą i ludzką nieuprzejmość. Zdarzają się przypadki kłótni z absurdalnych powodów, bo np. zdaniem mieszkańców zbyt głośno wrzucają listy do skrzynek. W domach jednorodzinnych bywa, że skrzynek nie ma wcale. Są za to pretensje, że listy nie są doręczane. Do tego dochodzi groźba kontaktu z psami, największymi przyjaciółmi człowieka, a zarazem głównymi wrogami listonoszy. Zarobki? W granicach 2, 2,5 tys. zł.
Aktor. Można by spytać: jak to? Ciekawe spotkania, atrakcyjne wyjazdy, sześciocyfrowe gaże i – marny zawód? Tak, z tym że te zaszczyty spotykają tylko wybrańców. Znakomita większość aktorów drży o pracę, a jeśli dostaną etat w jakiejś placówce, często nie będzie się on łączył z satysfakcjonującymi zarobkami. To jedynie gaże celebrytów odtwarzających główne role kuszą młodych, by spróbować sił na egzaminach w szkole aktorskiej. Początkujący aktor średnio nie zarobi więcej niż 2,3 tys. zł. Jakich pieniędzy dorobi się później – to już zależy od ról w spektaklach, udziału w reklamie, w filmach fabularnych czy wreszcie w prawdziwej kopalni złota dla aktorów – w telewizyjnych serialach.
Sprzedawca fast foodu. Przyczepy do furgonetki albo niewielkie budki – oto ich miejsca pracy. W środku ciasno, zaduch, monotonia. Przez cały dzień serwowanie zapiekanek, burgerów, hot-dogów i pizzy, polewanie keczupem oraz musztardą. A przy tym trzeba się zdrowo uwijać, być odpornym na wysokie temperatury i gotowym na pracę za niewielkie stawki. Funkcję sprzedawcy w takich punktach pełnią więc przeważnie ludzie młodzi – zniechęceni brakiem perspektyw, bez widoku na inną pracę. To zajęcie nie wymaga większych kompetencji. Gorzej, że coraz częściej wykonują je ludzie wykształceni, z ambicjami, które jednak musieli na czas pracy schować głęboko. Zarobki w granicach 1,5 tys. zł, a bywa, że niższe.
Dziennikarz. Z tym zawodem jest trochę tak jak z aktorami. Ci na wierzchołku zarabiają całkiem sporo, natomiast im niżej – tym gorzej. Dużo mówi się o stopniowym upadku tego zawodu, a to ze względu na rosnącą rolę Internetu. Dziś w wielu przypadkach nie trzeba już płacić reporterowi, skoro dane wydarzenie błyskawicznie opiszą i sfotografują internauci. O etat w gazecie czy telewizji jest więc niezwykle ciężko. Nie zniechęca to młodych kandydatów, którzy wciąż szturmują uczelnie z myślą o karierze w mediach. Na studiach i tuż po nich godzą się na groszowe stawki lub na pracę za darmo, co dodatkowo psuje rynek. Początkujący dziennikarz nie ma co liczyć na więcej niż 2 tys. zł. * Praca w firmie rodzinnej.* Absurd? Niekoniecznie. Wszystko gra, jeśli młodemu człowiekowi odpowiada scenariusz zakładający, że to właśnie on będzie w przyszłości kontynuatorem rodzinnego biznesu. Ale w praktyce bywa różnie. Nie brakuje przypadków młodych ludzi wtłoczonych w tryby biznesowej machiny, zmuszonych do pracy w branży,
która kompletnie ich nie interesuje. Zwykły pracownik może w każdej chwili odejść – oni często tkwią w takiej firmie niby w więzieniu, bez możliwości ucieczki. Zdarza się nawet, że płaci im się marnie, zlecając najgorsze zadania. To właśnie tacy sukcesorzy rodzinnych biznesów, gdy już przejmą nad nimi władzę, najczęściej przyczyniają się do upadku firmy.
TK,JK,WP.PL