Studenci i absolwenci stracą na oskładkowaniu umów cywilnoprawnych
Związkowcy chcą, aby umowy cywilnoprawne były objęte składkami i opodatkowane tak, jak umowy etatowe. Proponują także, by umowy ze studentami podlegały obowiązkowym ubezpieczeniom wypadkowym i dobrowolnym chorobowym. Pracodawcy z niedowierzaniem łapią się za głowy. Twierdzą, że młodzi na tym tylko stracą.
05.04.2013 | aktual.: 05.04.2013 12:32
Związkowcy chcą, aby umowy cywilnoprawne były objęte składkami i opodatkowane tak, jak umowy etatowe. Proponują także, by umowy ze studentami podlegały obowiązkowym ubezpieczeniom wypadkowym i dobrowolnym chorobowym. Pracodawcy z niedowierzaniem łapią się za głowy. Twierdzą, że młodzi na tym tylko stracą.
Projekt zmian w ustawie o ubezpieczeniach zakłada naprawdę rewolucyjne - jak na nasze realia - modyfikacje. NSZZ „Solidarność” chce oskładkować umowy cywilnoprawne, zaś umowy ze studentami mają podlegać ubezpieczeniu (wypadkowemu i chorobowemu). Szczególnie ważną kwestią są ubezpieczenia wypadkowe. W ramach umów cywilnoprawnych pracują w dużej mierze ludzie młodzi, którzy najczęściej ulegają wypadkom w miejscu pracy. Według danych GUS z 2012 roku, na 91 tys. takich zdarzeń aż 21,5 tys. dotyczyło osób poniżej 29 roku życia. Stanowi to 23,6 proc. całości. W 2011 roku liczba ta była jeszcze większa, gdyż wyniosła 23,7 tys. przypadków.
Autorzy propozycji mówią, że inicjatywa nie ma na celu zniesienia umów cywilnoprawnych, lecz poprawę sytuacji pracowników i wpłynięcie na postawę pracodawców. W specjalnym oświadczeniu na stronie związku czytamy: „Domagamy się jedynie likwidacji ich dyskryminującej pozycji wobec pracy na etat. Przez to, że te umowy są znacząco tańsze, pracodawcy w sposób patologiczny je nadużywają. Dlatego NSZZ „Solidarność” złożył projekt ustawy o ich oskładkowaniu i opodatkowaniu na takich samych zasadach jak umowy etatowe”.
Argumentów „za” jest wiele. Pracownik zatrudniony np. na umowie o dzieło jest pozbawiony takich przywilejów, jak: urlop wypoczynkowy, świadczenia zdrowotne, możliwość obrony w sądzie pracy czy składki emerytalne. Takie osoby nie mają też żadnych szans na uzyskanie kredytu w banku.
Polecamy: Czy umowy śmieciowe są naprawdę złe?
„Solidarność” przekonuje też, że pracodawca, dzięki takimi umowom, może omijać prawo pracy, a pracownik o ewentualne niewypłacone pieniądze musi walczyć w postępowaniu cywilnym. Nie ma formalnych przeszkód, aby taką osobę z dnia na dzień, bez odprawy i wystawienia świadectwa pracy, zwolnić. Związek nazywa to „wyrzucaniem na śmietnik”.
Pracodawcy: to zły pomysł
Projekt „Solidarności” spotkał się z krytyką organizacji pracodawców. Negatywnie ocenili go chociażby Pracodawcy RP, zrzeszający ponad 7500 firm zatrudniających 4 mln pracowników. Jej przedstawiciele uważają, że przyniesie on więcej szkody niż pożytku.
- Naszym zdaniem rozwiązania zmierzające do objęcia ubezpieczeniem prawie wszystkich form aktywności zawodowej spowodują wzrost pozapłacowych kosztów pracy. W konsekwencji mogą one przyczynić się do wzrostu bezrobocia, w szczególności wśród osób młodych oraz zwiększenia szarej strefy. Uważamy, że propozycje te nie uwzględniają obecnej sytuacji gospodarczej, ani problemów na rynku pracy. Ponadto ostrzegamy, że na zmianach stracą osoby przedsiębiorcze, wykonujące kilka zleceń czy pracujące na podstawie umowy o dzieło. Dla nich rozwiązania zaproponowane przez NSZZ „Solidarność” oznaczają de facto niższe wynagrodzenia netto, a chyba nie taka była intencja inicjatorów zmian prawnych – uważa ekspert organizacji Wioletta Żukowska.
Pracodawcy RP dostrzegają także inne zagrożenia, w przypadku wejścia w życie proponowanych zmian: wzrost bezrobocia i masowe zatrudnianie „na czarno”. Ich zdaniem przedsiębiorców nie będzie po prostu stać na wyższe koszty działalności.
- Przy bezrobociu przekraczającym 14 proc. każdy, nawet minimalny, wzrost pozapłacowych kosztów pracy będzie miał negatywne konsekwencje dla rynku pracy. Skutkiem będzie wówczas tendencja do ucieczki w szarą strefę. Trzeba mieć świadomość tego, że elastyczne formy zatrudnienia, do których należą też umowy cywilnoprawne pomagają bezrobocie ograniczyć. Szacuje się, że na umowach cywilnoprawnych pracuje ok. 800 tys. osób. Warto sobie zadać pytanie, co się z nimi stanie, jeśli zostaną wprowadzone ograniczenia odnośnie wykonywania pracy w tej formie. Wątpliwe jest, aby przy tak dużej niepewności na rynkach, podczas gdy wiele firm boryka się z trudnościami finansowymi, pracodawcy byli skłoni do zatrudnienia tych osób na umowy bezterminowe – dodaje Wioletta Żukowska.
Zdaniem Pracodawców RP pogorszeniu ulegnie pozycja osób młodych, w tym studentów. Umowy cywilnoprawne to bowiem większa szansa dla tych, którzy szukają swojej pierwszej posady. Wioletta Żukowska uważa, że w obecnej sytuacji (bezrobocie wśród młodych sięga 28 proc. - dane Eurostatu) należy podjąć raczej kroki, które przyczynią się do powstawania nowych miejsc pracy i zachęcą pracodawców do zatrudniania ludzi młodych.
Do pomysłu „Solidarności” sceptycznie nastawione są także środowiska studenckie. Przewodniczący Parlamentu Studentów RP Piotr Muller zaznacza, że dzięki temu, iż pracodawcy są mniej obciążeni kosztami pracowniczymi w przypadku studentów, możliwe jest łatwiejsze zdobywanie doświadczenia zawodowego.
- W przypadku identycznych kosztów pracowniczych taka możliwość mogłaby się okazać dużo gorsza. Ponadto zwolnienie ze składek pozwala w łatwiejszy sposób zdobyć studentowi tzw. pracę dorywczą – mówi przewodniczący PSRP.
Młodzi chcą pracować
Obawy mają także zwykli studenci. Katarzyna, studentka filologii polskiej, zastanawia się, jak nowe prawo mogłoby wpłynąć na postrzeganie „żaków” na rynku pracy.
- Boję się, że zwiększenie kosztów po stronie pracodawcy doprowadzi do tego, że w mniejszym stopniu niż teraz będzie mu się opłacało zatrudnić studentów, dla których ważna jest możliwość „dorobienia” sobie na studiach. Stosunkowo niewielu studentów myśli o tym, czy umowa jest oskładkowana i generalnie, jaka to jest umowa. Ważniejsza jest kwestia wysokości wynagrodzenia, które spływa na konto – mówi.
Młodzi ludzie chcą po prostu pracować i być sprawiedliwie wynagradzani. Marek wielokrotnie w trakcie studiów oraz po ich ukończeniu pracował w oparciu o umowy o dzieło czy zlecenia. Widzi w nich dobre i złe strony.
- W momencie, w którym składki na ubezpieczenie społeczne odprowadzane są przez rodziców czy uczelnie, umowa o dzieło lub zlecenia jest całkiem wygodną formą. Problem zaczyna się w momencie utraty takiego prawa. Zwłaszcza w momencie, w którym wykonujemy jakąś drobną działalność po godzinach – twierdzi Marek.
Sedno problemu dotyczy nie tylko składek, ale przede wszystkim postawy pracodawców. Zdaniem naszego rozmówcy, większą bolączką są nadużycia przedsiębiorców, którzy oferują warunki zatrudnienia rodem z umowy o pracę, natomiast pracownikowi podsuwana jest umowa o dzieło lub zlecenie z przeniesieniem praw autorskich.
Jest jednak także druga strona medalu. Lepsza taka praca i niewielkie zarobki niż siedzenie na bezrobociu.
- Pieniądze są potrzebne do życia, więc jasne jest, że lepiej pracować niż nie pracować. Może trzeba pomyśleć o prostych rozwiązaniach, np. pracujący na nieoskładkowanych umowach powinni mieć prawo samodzielnego ich opłacania na preferencyjnych warunkach. Początkujący przedsiębiorcy mają zniżki, więc dlaczego nie zaoferować tego innym – zastanawia się Marek.
Krzysztof Kołaski /AK/WP.PL