Trwa ładowanie...

Świąteczna praca? Chyba harówka

Można zostać Mikołajem i ociekać potem pod brodą i grubą czapką, zmagając się z gromadą dzieci. Ale to pół biedy. Można też przecież np. trafić do hali rybnej i taśmowo zabijać karpie na wigilijną wieczerzę

Świąteczna praca? Chyba harówkaŹródło: AFP, fot: AFP
d2y5dtg
d2y5dtg

Kryzys czy nie kryzys, koniec roku to tradycyjnie najgorętszy okres w handlu. Osoby szukające okazji dorobienia starają się zaklepać miejsce pracy nawet już we wrześniu. Zajęcia bywają, co tu kryć, uciążliwe, ale przy tym dobrze płatne. Dla bezrobotnego czy studenta 100-120 zł za 10 godzin na nogach, przed samymi świętami nawet i 150-200, to naprawdę sporo. Tysiąc złotych w kilka dni – taka okazja nie trafi się w następnych miesiącach.

Najwięcej pracowników tymczasowych potrzebują duże markety, jak Tesco, Auchan czy Real. A także sklepy z wielkimi powierzchniami, jak Empik. Wzmożony ruch zaczyna się już w listopadzie. Trzeba więc stroić choinki, upiększać wystawy, układać towar, którego jest znacznie więcej i schodzi szybciej. Po pasażach i halach kręcą się niezliczeni Mikołaje, anioły, dziewczęta rozdające opłatki. Rośnie zapotrzebowanie na osoby zajmujące się dziećmi, zarówno w centrach handlowych, jak i w domach, gdy rodzice biegają w poszukiwaniu prezentów. Agencje pracy tymczasowej szukają też hostess promujących rozmaite towary. Osobną fuchą są prace porządkowe. Na przykład przy odśnieżaniu, chociaż na skutek łagodnych zim więcej pracy pochłania w ostatnich latach zbieranie śmieci. Ale odśnieżający muszą być w pogotowiu. Zima nie może ich zaskoczyć. Nagłe opady i śnieg zalegający na dachu mogą doprowadzić do tragedii.

Najwięcej pracy mają tradycyjnie Mikołaje. Potrzebni są nie tylko w marketach, ale i w szkołach, w domach dziecka, również w prywatnych mieszkaniach. Rekordziści w wieczór wigilijny potrafią „obskoczyć” 10 miejsc. Dzieci są niezmordowane, potrafią czekać na przybysza z workiem nawet do północy. Profesjonalny, miły, mający dobre podejście do maluchów Mikołaj może zarobić wtedy nawet kilkaset złotych. Czasami zdarzają się zabawne sytuacje. Opowiada Marek, student wynajęty przez osobę prywatną: – Drzwi otworzyła mi żona, której mąż najwyraźniej nie uprzedził o mojej wizycie. Ja z brodą, w czerwonej czapce, z workiem. Ona najwyraźniej w swoim, czyli realnym, świecie. Patrzy zdumiona, wreszcie mówi: - Przepraszam, pan do kogo?

d2y5dtg

W okresie świątecznym, w związku z wydłużeniem czasu pracy, sklepy szukają też na gwałt dodatkowych kasjerów i magazynierów. Niektóre firmy, jak np. Empik, przez kilka najgorętszych przedświątecznych dni w ubiegłych latach czekały na klientów całą dobę. Liczba pracowników zwiększała się tam o kilkanaście procent. Dla niektórych to szansa, by zakotwiczyć w takim miejscu na dłużej, być może nawet otrzymać stały angaż. Siłą rzeczy więcej pracy w tym okresie mają i agencje pośrednictwa. W grudniu tradycyjnie pula ich ofert jest bogatsza przynajmniej o jedną trzecią. Wśród propozycji od osób prywatnych pojawia się mycie okien, sprzątanie, a nawet kupowanie prezentów. Zdarza się podobno, że o tym, jaki prezent kupić, ma zdecydować sam wynajęty pracownik…

Czy jest w ogóle jakaś siła, która może ograniczyć świąteczny handel? W ostatnich dwóch latach straszakiem jest kryzys. Nawet on jednak nie może sprawić, że sklepy opustoszeją. Tym bardziej, że Polska radzi sobie z recesją.

Inna rzecz, że w okresie świątecznym trafiają się zajęcia nie dla wrażliwych. Można zostać Mikołajem i ociekać potem pod brodą i grubą czapką, zmagając się z gromadą dzieci. Ale to pół biedy. Można też przecież np. trafić do hali rybnej i taśmowo zabijać karpie na wigilijną wieczerzę.

- Wydawało mi się, że dam radę. Na miejscu jednak okazało się, że to mnie przerasta. Nie byłem w stanie zabić ryby – wspomina ubiegłoroczną pracę Wojtek, student prawa. – Już po paru minutach dałem spokój. I w rezultacie nie zarobiłem nic.

d2y5dtg

Przed gdańską Galerią Bałtycką rok temu pojawiły się stojące w zagrodzie renifery. 22-letnia Julia pracowała niedaleko jako hostessa. Dziś wspomina, że to nie był miły widok. Tłum ludzi robiących zdjęcia, przepychające się dzieci, a w tym wszystkim przerażone i otumanione zwierzęta. Julia zdziwiła się wtedy, że są takie niepozorne. Z przykrością myśli, że w tym roku sytuacja może się powtórzyć. Ale cóż, święta to święta. W okresie świątecznym ze zwierzętami w ogóle bywa kłopot. Są wykorzystywane, żeby nam, ludziom, było fajniej. Jak czują się z tym jednak one same? Można by je o to zapytać w Wigilię.

Tomasz Kowalczyk/JK

d2y5dtg
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2y5dtg