Szanghaj straszy światowe giełdy

Chińska giełda w ciągu ostatnich dziesięciu miesięcy sprawiała wrażenie maszynki do robienia pieniędzy.

Szanghaj straszy światowe giełdy

19.08.2009 | aktual.: 19.08.2009 16:06

Indeks Shanghai B-Share od października ubiegłego roku do początku sierpnia zyskał prawie 156 proc., a Shanghai Composite niemal podwoił swoją wartość. Na początku sierpnia ta maszynka zaczęła się jednak zacinać. Zacięcie sięga już 14 proc. i przebiega w sposób na tyle spektakularny, że coraz większa część inwestorów - również tych z Wall Street - zaczyna obserwować tamtejsze indeksy.

Zaczęło się trochę jak u Hitchcocka. W środę, 29 lipca, po kilkumiesięcznym okresie niczym nie zmąconego marszu w górę, tamtejsze indeksy doznały potężnego tąpnięcia. W ciągu dnia traciły po około 8%, ale w końcówce sesji zdołały tę przecenę nieco zniwelować. Shanghai B-Share zakończył dzień spadkiem o 3,7 proc. Początkowo trudno było dopatrzeć się wyraźnej przyczyny tego załamania. Wkrótce okazało się, że impulsem do panicznej wyprzedaży była informacja o zamiarach wprowadzenia ograniczeń w udzielaniu kredytów przez Chiński Bank Centralny. W ramach ogromnego pakietu mającego stymulować tamtejszą gospodarkę, prowadzono dotychczas bardzo agresywną politykę "dostarczania" bankom pieniędzy w celu ułatwienia kredytowania firm. Ponieważ firmy nie były w stanie w krótkim czasie wchłonąć tak wielkich kwot, sporą część banki przeznaczały na zakupy akcji. To w pewnym stopniu tłumaczy bezprecedensowy, ciągły wzrost cen akcji i indeksów na chińskiej giełdzie. Gdy pojawiła się obawa, że to źródło popytu na papiery
wartościowe może się wkrótce wyczerpać, inwestorzy zareagowali bardzo nerwowo. Choć w następnych dniach indeksy w większości odrobiły straty, złe wrażenie po środowym spadku trudno było zatrzeć. Jego skala świadczy też o tym, jak wielkie ryzyko wiąże się z inwestowaniem na tamtejszym rynku: z pupila globalnych inwestorów można stać się w krótkim czasie brzydkim kaczątkiem. Jednocześnie po całej serii bardzo pozytywnych opinii na temat chińskiej gospodarki, jej perspektyw oraz roli, jaką może odegrać w przezwyciężaniu recesji w skali globalnej, zaczęły pojawiać się pierwsze głosy krytyczne, podważające np. wiarygodność danych podawanych przez tamtejszy urząd statystyczny i władze.

Nie sposób też nie zauważyć, że już kilkukrotnie poważne perturbacje na giełdzie w Szanghaju pojawiły się po deklaracjach tamtejszych władz. Pod koniec lipca rządzący chyba nieco przestraszyli się reakcji, jaką spowodowało ich oświadczenie. Po kilku dniach pojawiły się uspokajające zapowiedzi, że chiński bank centralny nie zamierza zaostrzać swej "umiarkowanie luźnej" polityki pieniężnej.

Z drugiej strony wciąż napływają informacje, świadczące o rosnącym popycie na surowce w Chinach, wzroście produkcji stali, dynamicznie rosnącej sprzedaży samochodów. Wciąż jednak nie brakuje opinii, że rynek czeka do końca roku wzrost nawet o 20%. Jest jednak mało prawdopodobne, by taki scenariusz mógł się zrealizować bez "odpoczynku" w postaci większej korekty.

W pierwszych dniach sierpnia oliwy do ognia dolał Chiński Bank Budownictwa, drugi pod względem wielkości bank tego kraju. Ogłosił bowiem swą decyzję o zmniejszeniu aż o 70 proc. wielkości udzielanych kredytów, by uniknąć problemu narastania złych długów. Od tego czasu indeksy na giełdzie w Szanghaju spadają niemal nieprzerwanie. Obserwacja różnic w zachowaniu się dwóch głównych indeksów potwierdza tezę o groźnych dla giełdowej koniunktury w Chinach skutkach przykręcania kurka z kredytami. Shanghai B-Share, obejmujący notowania akcji dostępnych dla inwestorów zagranicznych, od swego najwyższego poziomu osiągniętego 4 sierpnia, stracił do dziś prawie 14 proc. Z kolei Shanghai Composite, uwzględniający też notowania papierów dostępnych wyłącznie dla inwestorów chińskich, zniżkował o ponad 16 proc.

Dzisiejszy spadek indeksu Shanghai B-Share o 2,8 proc. i Shanghai Composite o 4,3 proc. jest uznawany za przyczynę pogorszenia się nastrojów na wszystkich giełdach. W ostatnim czasie dzieje się tak już po raz kolejny. Niewykluczone więc, że choćby na pewien czas, światowe rynki będą patrzeć uważniej nie na Wall Street, lecz na to, co dzieje się w Szanghaju.

Roman Przasnyski
główny analityk
Gold Finance

sesjagpwgiełda
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)