Szef MSZ Irlandii: brak porozumienia ws. budżetu UE to nowy kryzys
Brak porozumienia ws. nowego wieloletniego budżetu UE spowodowałby nową erę kryzysu i niepewności w UE - ostrzegał w poniedziałek w Brukseli szef irlandzkiego MSZ Eamon Gilmore. Zaznaczył jednak, że jest przekonany, że przywódcom uda się osiągnąć konsensus.
04.02.2013 | aktual.: 05.02.2013 11:24
Irlandczyk wypowiadał się po rozmowach ministrów ds. europejskich, którzy spotkali się w Brukseli, by przygotować czwartkowo-piątkowy szczyt UE. Przywódcy "27" będą na nim po raz drugi szukali porozumienia ws. wieloletniego budżetu Unii na lata 2014-2020. Irlandia zaś przewodniczy UE w bieżącym półroczu.
- Porozumienie w tym tygodniu pozwoliłoby nam, jako irlandzkiej prezydencji, wykonać niezbędną pracę, by mieć pewność, że środki na wszystkie programy unijne - Wspólną Politykę Rolną, politykę spójności, badania i rozwój, Erasmusa itd. - mogą być alokowane - powiedział na konferencji prasowej po spotkaniu ministrów Gilmore.
Wyjaśniał, że po przyjęciu budżetu UE musi opracować ok. 70 aktów prawnych, które pozwolą na wydawanie funduszy unijnych po 2014 roku.
- Brak porozumienia spowodowałby nową erę kryzysu i niepewności w UE. To jest coś, na co nie możemy pozwolić. Jestem przekonany, że możemy osiągnąć i osiągniemy porozumienie w tym tygodniu - dodał irlandzki minister.
Przyznał przy tym, że ustalenie nowego wieloletniego budżetu będzie dużym wyzwaniem dla przywódców. Jednak - przekonywał - są podstawy do tego, żeby wysyłać pozytywne sygnały w tej sprawie. - To, czego Europa teraz potrzebuje, to pewność. Przeszliśmy przez bardzo trudny okres i myślę, że każdy rozumie, jak ważne jest zakończenie negocjacji nad wieloletnimi ramami finansowymi - oświadczył szef MSZ.
Gilmore potwierdził, że szefowie państw i rządów dopiero w czwartek otrzymają nową propozycję budżetu od przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya. Według niego delegacje nie będą jednak nią zaskoczone, bo po rozmowach w ostatnim czasie wiedzą, czego mogą oczekiwać.
"Ostrożnym optymistą" jeśli chodzi przebieg szczytu jest też komisarz UE ds. stosunków międzyinstytucjonalnych i administracji Marosz Szefczovicz. Jak mówił, na pomyślny przebieg negocjacji wskazuje atmosfera podczas poniedziałkowego spotkania ministrów oraz fakt, że Van Rompuy odłożyłby rozmowy, gdyby nie miał przekonania, że mogą być one owocne.
- Jestem pewien, że przywódcy podejmą maksymalny wysiłek, by osiągnąć porozumienie w czwartek, piątek albo nawet w sobotę - mówił na konferencji prasowej komisarz.
Źródła unijne wskazują, że w poszukiwaniu oszczędności przywódcy "27" mogą "kreatywnie" podejść do płatności z budżetu UE, przesuwając część z nich na okres po 2020 r., ponieważ i tak nie wszystkie zobowiązania finansowe w ramach przyszłego budżetu zdążą być zrealizowane do tego czasu. Ponadto wskazują, że Van Rompuy będzie bronił przed dalszymi cięciami program wymian studenckich Erasmus, program badań i rozwoju Horyzont 2020 oraz pomocy rozwojowej dla krajów trzeciego świata. Polska trzyma się natomiast zapowiedzi, że dalsze cięcia nie dotkną polityki spójności i Wspólnej Polityki Rolnej.
Poprzedni szczyt budżetowy UE w listopadzie zakończył się bez porozumienia, gdyż propozycja Van Rompuya nie uzyskała poparcia szefów państw i rządów "27". Projekt ten, nadal będący podstawą do negocjacji, zakłada o 75 mld euro mniejsze wydatki w stosunku do wyjściowej propozycji KE, opiewającej na około 1 bln euro. Państwa będące płatnikami netto do unijnej kasy (Niemcy, Wielka Brytania, Holandia i Szwecja) żądały dalszych cięć w wydatkach na kwotę około 30 mld euro, m.in. na administrację.
Tymczasem - jak wskazują źródła - dla Parlamentu Europejskiego "symboliczną" granicą, poniżej której może on nie zaakceptować cięć, jest redukcja tzw. zobowiązań budżetowych do 1 proc. unijnego dochodu narodowego (DNB). Listopadowa propozycja Van Rompuya przewiduje te zobowiązania na poziomie 1,01 proc. DNB, czyli 972 mld euro.
Z Brukseli Krzysztof Strzępka