Szefowie: wydłużanie urlopów macierzyńskich jest szkodliwe
Wydłużanie urlopów macierzyńskich nie przyniesie oczekiwanych efektów – uważają pracodawcy
20.08.2013 | aktual.: 21.08.2013 08:04
Wydłużanie urlopów macierzyńskich nie przyniesie oczekiwanych efektów – uważają pracodawcy. Za to może się przyczynić do dalszego pogorszenia sytuacji kobiet na rynku pracy. Pracodawcy nie będą chcieli zatrudniać kogoś, kogo przerwa w karierze może wynieść nawet kilka lat.
Chcą pracować – nie mogą
Dziś w Polsce, ale i w innych krajach Europy Wschodniej po urodzeniu dziecka kobieta wraca często do pracy po roku, dwóch, nawet czterech latach. To ona bierze na siebie opiekę nad maluchem, zarabianie pozostawiając partnerowi. Ostatnie regulacje polskich przepisów, w myśl których obojgu rodzicom przysługują dłuższe urlopy, raczej niczego w tym względzie nie zmienią.
Polecamy: Czy warto iść na staż?
Z badań CBOS wynika, że w teorii popieramy wydłużenie urlopów – dobre zdanie ma o nich aż 9 na 10 zapytanych – jednak w praktyce obawiamy się z nich korzystać. CBOS podaje też, że tylko 1/3 ankietowanych przewiduje częstsze wykorzystywanie urlopów przez ojców. Urlopy wykorzystają raczej ich partnerki, które dłużej zostaną z dziećmi w domu.
- Kalkulacja jest prosta: łatwiej wyżyć z całej pensji osoby, która więcej zarabia, czyli, na ogół, ojca, a zrezygnować z części wynagrodzenia kobiety. Ponadto jako społeczeństwo jesteśmy bardzo przywiązani do tradycyjnego postrzegania ról społecznych obu płci. Zgodnie z nim to kobieta zostaje w domu z dziećmi – komentuje Ewelina Pietrzak, ekspert z PKPP Lewiatan.
Dla kobiety oznacza to jednak długotrwałą przerwę w karierze. A nawet konieczność jej zakończenia. Obecna sytuacja jest trudna przede wszystkim dla tych pań, które nie zamierzają rezygnować z rozwoju zawodowego. Jak będzie wyglądać ich pozycja na rynku pracy, jeśli pozwolą sobie na zniknięcie spowodowane wychowywaniem dziecka? Na wsparcie partnera nie zawsze można liczyć. Mężczyźni boją się brać urlopy z obawy przed utratą pracy – w sondażu GW przyznało się do tego 48 proc. ankietowanych.
Najtrudniej zmienić mentalność
Eksperci nie mają jednak wątpliwości co do konieczności zmian.
– Nasza konfederacja pracuje intensywnie z kobietami, by im uświadomić, że dziś nie mogą sobie pozwolić na dwuletnią, bo często trwającą także całą ciążę, przerwę w pracy. Zmiany w firmach następują zbyt szybko. Po dwóch latach kobieta, wracając, nie będzie umiała się odnaleźć. Pomijając już fakt, że tak naprawdę może być zmuszona do zaczynania kariery niejako od początku. A to dlatego, ponieważ na jej stanowisku już dawno został zatrudniony ktoś inny – mówi Ewelina Pietrzak.
Ktoś inny – czyli, przeważnie, mężczyzna. Pracodawcy nie ukrywają, że mając do wyboru dwójkę kandydatów na wolne stanowisko: jednego płci żeńskiej, drugiego – męskiej, zdecydują się raczej na tę drugą opcję. Mówią o tym nieoficjalnie, bo dyskryminacyjną polityką kadrową nie należy dzisiaj się chwalić.
Fakty jednak nie pozostawiają wątpliwości.
– Moje doświadczenia jako pracodawcy są jednoznaczne: pracownicom nie można ufać. Nawet jeśli w momencie rozpoczęcia pracy nie planują ciąży, nikt mi nie zagwarantuje, że za dwa miesiące to się nie zmieni. Standardowy rozwój sytuacji wygląda tak: ciąża, zwolnienie, absencja, większe obciążenie dla pozostałych pracowników, kłopoty w zespole – opisuje anonimowo pracodawca z Trójmiasta. – Dlatego wolę zatrudnić mężczyznę, nawet jeśli kompetencyjnie jest słabszy.
Polecamy: Czy warto iść na staż?
Z tych przyczyn zdaniem analityków, a także i pracowników, wydłużanie urlopów nie przyniesie oczekiwanych efektów. Za to może się przyczynić do dalszego pogorszenia sytuacji kobiet na rynku pracy.
Wiadomo poza tym, że pary obarczone dzieckiem zawsze postawią na opcję: w pracy zostaje ten, kto więcej zarabia. Przeważnie jest to mężczyzna. Jego partnerka zostaje z dzieckiem w domu. Pracodawcy zdają sobie z tego sprawę, więc dla nich zatrudnianie kobiety, która może zajść w ciążę, to działanie o podwyższonym stopniu ryzyka.
Tym bardziej, że kobiety często robią sobie „pod górkę”. Dzieje się tak, bo wiele z nich traktuje zdobycie etatu jako swego rodzaju zabezpieczenie socjalne. Nie biorą pod uwagę, że tym samym stawiają w niekorzystnej sytuacji inne pracownice.
– Nasza konfederacja podczas spotkań z kobietami walczy z takim myśleniem, które zakłada postrzeganie ciąży jako choroby – tłumaczy Ewelina Pietrzak. – Podkreślamy, że tylko zmiana sposobu postrzegania pracownic przez pracodawców może przyczynić się do zmniejszania luki płacowej.
Luka ta, według danych GUS, wynosi w Polsce 17,7 proc. Oznacza to, że o tyle mniej od Polaków zarabiają Polki na tych samych stanowiskach. Praca nad zmianami może nie być prosta – muszą one zajść nie tylko w mentalności pracowników i pracodawców, ale i ustawodawców. - Tak naprawdę to kwestia nowelizacji przepisów. One mogą w znacznym stopniu przyspieszyć zmiany – uważa ekspertka z Lewiatana. – Problem w tym, że gdy jest okazja, by je wprowadzić, ustawodawcy wycofują się w obawie przed reakcją społeczeństwa.
TK,MA,WP.PL