Tego nigdy nie mów na lotnisku. Polacy żartują, a później nie mogą wejść na pokład
Polacy żartują na lotniskach na temat przewożenia bomby, a potem srogo tego żałują. Żaden z autorów takich dowcipów nie odleciał w tym roku zaplanowanym lotem - podają strażnicy graniczni, pracujący w porcie lotniczym w Gdańsku. Co ciekawe, na tym pomorskim lotnisku w tym roku da się zauważyć wyraźne zwiększenie liczby żartownisiów.
08.08.2022 18:42
Strażnicy graniczni na gdańskim lotnisku mieli od początku roku prawie sto interwencji - podają przedstawiciele tej służby. Dotyczyły one bagaży pozostawionych bez opieki, agresywnych pasażerów i podróżnych, którzy twierdzili, że w walizce mają bombę.
Żart może słono kosztować
Tych ostatnich w ostatnim czasie było znacznie więcej niż w ubiegłym roku - poinformował Polską Agencję Prasową Andrzej Juźwiak, rzecznik prasowy Komendanta Morskiego Oddziału Straży Granicznej w Gdańsku. - W całym ubiegłym roku odnotowaliśmy w sumie osiem takich incydentów, a od początku tego roku było ich już trzynaście - tłumaczy strażnik.
I dodaje, że do takich zdarzeń dochodzi najczęściej podczas odprawy bagażowo–biletowej pasażerów udających się w podróż samolotem. - Pewien 38-latek z powiatu kartuskiego, kiedy szedł do samolotu mającego lecieć z Gdańska do Włoch, wskazał ręką idącą przed nim parę, mówiąc, że mają bombę w bagażu. Inny pasażer stwierdził podczas odprawy bagażowo-biletowej, że w bomba jest w jego walizce - relacjonuje niektóre z takich przypadków Juźwiak.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z uwagi na powagę sytuacji takie żarty zawsze traktowane są bez jakiejkolwiek taryfy ulgowej. Strażnicy graniczni w tej kwestii poczucia humoru nie mają i mieć nie mogą. Dlatego każdorazowo do działań po takich żarcie kierowani są funkcjonariusze Zespołu Interwencji Specjalnych, w tym minerzy – pirotechnicy Straży Granicznej, którzy szczegółowo sprawdzają pod kątem bezpieczeństwa bagaże takich osób.
Andrzej Juźwiak tłumaczy, że podróżni swoje postępowanie tłumaczą najczęściej "chęcią żartu" bądź "rozluźnienia atmosfery". W konsekwencji dostają jednak mandat karny. Ale to nie wszystko - dodatkowo kapitanowie samolotu mogą bowiem zdecydować, że tacy podróżni nie zostaną dopuszczeni do lotu. I tak też się dzieje. Żaden z autorów takich dowcipów nie odleciał w tym roku zaplanowanym z Gdańska lotem.
Lotniska mają dość problemów
Lepiej nie dokładać sobie problemów, tym bardziej, że w tym roku na lotniskach w całej Europie i tak jest ich wystarczająco dużo. Z powodu wprowadzonych w czasie pandemii COVID-19 ograniczeń w podróżowaniu w Europie zwolnionych zostało ponad 100 tysięcy pracowników obsługi naziemnej lotnisk. Teraz, kiedy restrykcje zostały zniesione, ludzie natychmiast masowo wrócili do latania. Jednak lotniska nie są w stanie równie szybko znaleźć pracowników, którzy nadążą z obsługą pasażerów.
- Potrzeba będzie od 12 do 18 miesięcy, aby branża odzyskała całą swoją przepustowość do poziomu sprzed pandemii, i to nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale także w całej Europie - mówił w czerwcu w rozmowie ze Sky News John Holland-Kaye, prezes lotniska Heathrow.
- Nie powinniśmy być zaskoczeni wyzwaniami, przed jakimi stoi branża lotnicza. Przez dwa lata większość polityków i opinii publicznej wzywała do zamknięcia granic, co przyniosło druzgocące skutki. W całym sektorze zlikwidowano miejsca pracy dla bardzo wykwalifikowanych pracowników, co oznacza, że jako branża musimy ponownie zatrudnić pracowników i przeszkolić ich, aby byli w stanie obsługiwać pasażerów, a to wymaga czasu - przekonywał Holland-Kaye. Loty odwołuje wiele linii lotniczych, m.in. Lufthansa i British Airways, zdecydowały się też na to Polskie Linie Lotnicze LOT.