To może być najgorszy rok od początku kryzysu
Chińska gospodarka rozwija się wolniej. Wzrost wyniósł 8,9 proc. To najsłabszy kwartał od ponad dwóch lat. W całym 2011 roku wzrost wyniósł 9,2 proc. wobec 10,3 proc. w 2010 r. Ale przełomowe będzie kolejne 12 miesięcy.
- Rok 2012 pod względem sytuacji zarówno w kraju, jak i na świecie będzie przełomowy. Czeka nas rok komplikacji i wyzwań, musimy być przygotowani - informuje Chińskie Biuro Statystyczne.
- Twarde lądowanie chińskiej gospodarki w 2012 roku ma doprowadzić do kulminacji ciągnący się już od pięciu lat kryzys - twierdzi Albert Edwards, szef działu strategii w Societe Generale. W jego opinii czeka nas ostatni rok cierpienia i rozczarowań.
Edwards prognozuje gwałtowne spowolnienie. I jak - przekonuje - trudno sobie wyobrazić, by rok 2013 był gorszy niż 2012.
Średni wzrost gospodarczy w Chinach na przestrzeni ostatnich 20 lat wyniósł około 10 proc. Analitycy przewidują , że przegrzanie na rynku nieruchomości w Państwie Środka, połączone z drugim dnem recesji na Zachodzie spowoduje jego załamanie.
Zdaniem ekonomisty to, że Chińczycy wyszli z kłopotów lat 2008-2009 obronną ręką zawdzięczają wielkiej stymulacji gospodarki przez rząd. Drugi raz na wpompowanie miliardów dolarów chińskich władz nie będzie raczej stać. Import się coraz bardziej kurczy, a eksport spowalnia. Na horyzoncie majaczy już deficyt handlowy kraju.
W przeprowadzonej przez Edwardsa ankiecie na potrzeby tegorocznego World Economic Forum aż 469 ekspertów na całym świecie wśród problemów Chin wskazało problemy z finansami i olbrzymią dysproporcję w poziomach dochodów różnych grup ludności. Będą się one pogłębiały w ciągu następnych 10 lat.
Spowolnienie Chin można tłumaczyć chęcią zlikwidowania bańki na rynku nieruchomości. Miejmy nadzieję, że nie jest za późno. Spowolnienie gospodarcze w Chinach, kraju który zużywa obecnie ponad połowę produkowanego cementu i blisko połowę wydobywanych co roku węgla i rudy żelaza, może być katastrofalne w skutkach dla gospodarki światowej. Przy tym pęknięcie bańki mieszkaniowej w Japonii z początku lat 90. byłaby tylko małym, nic nie znaczącym wydarzeniem w historii. Wówczas mówilibyśmy nie o kryzysie, a o megakryzysie gospodarczym - i wówczas sytuacja i w Polsce nie byłaby tak różowa jak obecnie.
Michał Jankowski, Wirtualna Polska