Trudno sprzedać stal

Ruszyła oferta akcji Konsorcjum Stali. Spółka musiała mocno zweryfikować oczekiwania.

21.11.2007 | aktual.: 21.11.2007 12:57

Z e sporymi problemami rozpoczęła się wczoraj oferta publiczna Konsorcjum Stali (KS). Jej start przesunięto o tydzień w obawie przed skutkami kiepskiej koniunktury na giełdzie. Dało to chyba niewiele, choć spółka zapewnia, że sprzedaż akcji inwestorom instytucjonalnym jest już dogadana. Dyskonto wobec ceny maksymalnej (105 zł) jest jednak spore, bo ostatecznie cenę emisyjną ustalono na 65 zł. Oznacza to także dużo niższe wpływy gotówkowe z oferty w stosunku do pierwotnych założeń — 60,5, a nie 97,7 mln zł (brutto). Niedobór mają uzupełnić kredyty bankowe.

Strategia rozwoju spółki zakłada budowę ogólnopolskiej sieci dystrybucyjnej. Pierwszym krokiem jest przejęcie Bodeko, firmy, która w porównaniu do KS ma więcej oddziałów, wypracowuje wyższe przychody, notuje zbliżone marże. Wczoraj wieczorem miał być ustalony nowy parytet wymiany akcji kupowanego przedsiębiorstwa. Sieć ma rosnąć także organicznie. Planowana jest budowa trzech oddziałów w woj. lubelskim, dolnośląskim i pomorskim.

Pozytywnie należy ocenić zamiar jednoczesnego poszerzenia kompetencji i zakres oferowanych przez spółkę usług. W przychodach rosnąć ma udział produkcji zbrojeń budowlanych i konstrukcji stalowych (w pierwszym półroczu wyniósł on 25 proc. w KS i 12,6 proc. w Bodeko), firma chce się też zajmować ich montażem oraz świadczyć usługi projektowe. Podobne kroki czyni konkurencja, bo działka produkcyjna przynosi wyższe marże, na dodatek pozwala przynajmniej częściowo uniezależnić się od silnych, okresowych wahań koniunktury w handlu. Mechanizm jest tu prosty: gdy cena stali budowlanej spada, spółka może ją wykorzystać do produkcji zbrojeń budowlanych, jeśli rośnie — można ją sprzedać z wyższą marżą. KS chce też przy każdym oddziale handlowym stworzyć punkty serwisowe.

Przy okazji oferty publicznej spółka nie przedstawiła — niestety — wyników z trzeciego kwartału. Nie wiadomo więc, jak poradziła sobie w dużo trudniejszym, niż na początku roku, otoczeniu rynkowym. Tymczasem rezultaty firm z branży (patrz poniżej) mocno rozczarowały. Ich brak w przypadku KS istotnie wpływa na wycenę firmy i z pewnością nie zwiększa zaufania inwestorów. Utrudnia także porównanie do konkurentów.

Przy cenie 65 zł kapitalizacja Konsorcjum Stali (bez uwzględnienia emisji dla Bodeko) wynosi 255 mln zł i jest 10 proc. niższa, niż bieżąca wartość rynkowa Stalprofilu. Ten ostatni wypracowuje jednak dużo wyższe przychody niż nowicjusz (528 mln zł, wobec 339,2 mln zł w 2006 r.). Jest także bardziej rentowny. Czysty zysk spółki, kierowanej przez Jerzego Bernharda, wyniósł w ubiegłym roku 26,2 mln zł, przy 8,2 mln zł, wypracowanych przez KS. W pierwszym półroczu 2007 relacja ta była niższa: 14,6 wobec 8,3 mln zł. Jeśli przyjąć, że inwestorzy kupują podmiot już rozbudowany o Bodeko (jego właściciele otrzymają akcje serii C Konsorcjum Stali), to prosta suma zysku netto obu firm w pierwszym półroczu. DYSTRYBUTORZY STALI NA GPW

Koniunktura się przegrzała, czas na konsolidacje

S padające ceny wyrobów hutniczych, problemy ze sprzedażą zapasów, topniejące marże, spowolnienie dynamiki produkcji budowlano-montażowej — to obraz branży dystrybutorów stali w ostatnich miesiącach. Dekoniunktura znalazła potwierdzenie w najświeższych wynikach kwartalnych trzech giełdowych przedstawicieli sektora: Stalprofilu, Drozapolu-Profil i Centrostalu Gdańsk. Inwestorzy już wcześniej dyskontowali gorsze rezultaty, co w połączeniu z fatalnymi nastrojami na całym rynku przyniosło głęboką przecenę walorów spółek w ostatnich tygodniach. Od początku października kurs akcji Stalprofilu spadł o ponad 40 proc., Drozapolu o 50 proc., a Centrostalu o 33 proc. W tym czasie WIG stracił 9 proc.

Problemy zaczęły się wtedy, kiedy było bardzo dobrze, czyli w pierwszym kwartale. Wówczas ceny wyrobów hutniczych biły rekordy, nakręcane dużymi zamówieniami z branży budowlanej. Rynek zadziałał jednak klasycznie: gwałtowanie rósł import, co zdusiło ceny, a krajowe firmy handlowe wpędziło w kłopoty. Najbardziej ucierpiały te, które licząc na kontynuację hossy, nagromadziły dużo drogich zapasów. W kolejnych miesiącach trzeba je było sprzedawać przy coraz niższej marży, m.in. dlatego że odbiorcy wstrzymywali się z zamówieniami, licząc na dalszy spadek cen. Doszło do tego również spowolnienie w branży budowlanej, głównego odbiorcy wyrobów hutniczych. Dynamika produkcji budowlano-montażowej (według GUS) we wrześniu spadła do 5 proc. r/r (po wyeliminowaniu sezonowości). Poza jednocyfrowym wynikiem w czerwcu, w pozostałych miesiącach utrzymywała się powyżej 15 proc., a w pierwszym kwartale nawet blisko 30 proc.

Trudne warunki działania w trzecim kwartale skutkowały ujemną dynamiką przychodów Stalprofilu (spadek o 15 proc. w segmencie handlowym) lub ledwie symbolicznym wzrostem przychodów dwóch pozostałych firm — Drozapolu (+6 proc. r/r, ale aż 33 proc. mniej niż w drugim kwartale) i Centrostalu (+4 proc. r/r, uwzględniając porównywalne dane jednostkowe). Dodatnią marżę zysku ze sprzedaży wypracował tylko Stalprofil (1,6 proc., przy średniej 6,3 proc. w poprzednich trzech kwartałach), który ma tę przewagę nad konkurentami, że oprócz handlu prowadzi także bardzo rentowną działalność, czyli budowę infrastruktury przesyłowej. Dodaje ona co prawda tylko jedną piątą przychodów, ale jej udział w zysku brutto ze sprzedaży wyniósł w trzecim kwartale blisko 40 proc.

Najbliższe miesiące w branży stać będą pod znakiem konsolidacji. Centrostal już rozszerzył grupę o Centrostal Górnośląski i Opole, a na początku przyszłego roku połączy się ze Złomreksem Steel Services. Drozapol finiszuje (dość długi to finisz) z przejęciem TM Steel, a do grupy kapitałowej Stalprofilu dołączyła właśnie firma Kolb, zajmująca się produkcją i montażem konstrukcji stalowych.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)