Ulga na dzieci i nie tylko. Ekspert o polityce prorodzinnej

Rodzice powinni mieć prawo do wykorzystania rocznego urlopu rodzicielskiego w częściach; należy promować branie tych urlopów przez oboje z nich - mówi w wywiadzie dla PAP dr Agnieszka Chłoń-Domińczak. Wśród zachęt do prokreacji wymienia np. odgórne ograniczenie opłat za żłobki.

Ulga na dzieci i nie tylko. Ekspert o polityce prorodzinnej
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

01.06.2013 | aktual.: 16.03.2016 17:44

PAP: W ubiegłym tygodniu Sejm uchwalił roczny, płatny urlop rodzicielski, mamy ustawę ułatwiającą zakładanie żłobków i klubów dziecięcych, dofinansowanie zatrudnienia niań. Do tego dochodzą propozycje opozycji jak np. PiS-u, by wprowadzić tzw. bon rodzinny na finansowanie opieki żłobkowej i przedszkolnej, a także prezydencki program "Dobry Klimat dla Rodziny". Które z tych narzędzi mogą w pani ocenie rzeczywiście przyczynić się do poprawy wskaźnika dzietności?
Dr Agnieszka Chłoń-Domińczak, ekspert ds. ubezpieczeń społecznych z Zakładu Demografii SGH: Roczny urlop rodzicielski w tej postaci, w jakiej jest on obecnie, tzn. ciągłego urlopu, który nie może być wykorzystywany w częściach, może mieć niekorzystny wpływ na sytuację kobiet na rynku pracy. Trzeba pamiętać, że częściej z urlopów macierzyńskich korzystają kobiety, które wykonują mniej wykwalifikowane prace, mniej zarabiają. I dla nich tak długi urlop może oznaczać ograniczenie możliwości zatrudnienia i kontynuacji tego zatrudnienia po urodzeniu dziecka.

Gdyby ten urlop można było wykorzystywać w częściach, gdyby jednocześnie promowane były instrumenty zachęcające oboje rodziców - tak jak proponowała Kancelaria Prezydenta - żeby korzystali z tego urlopu, to na pewno byłoby to korzystne.

Poza tym też bardzo ważne jest to, że sam urlop, bez refleksji na temat tego, jak wygląda cały system opieki nad dziećmi do lat trzech jest instrumentem niepełnym. Dlatego, że często rodzice będą się decydować na urlop, jeśli nie zdołają inaczej zapewnić opieki swoim dzieciom. I to znowu głównie kończy się na tym, że osoby mniej zarabiające, o mniejszych kwalifikacjach wolą same zostać w domu dlatego, że inne formy opieki są bardzo kosztowne.

Więc rozwijanie bardziej systemowej opieki nad dziećmi do trzech lat, bony opiekuńcze dla niezamożnych rodzin, czy w ogóle odgórne ograniczenie wysokości kosztów opieki żłobkowej - to wszystko są te rozwiązania, które zachęcają do tego, by mieć dzieci.

PAP: Rząd twierdzi, że takie instrumenty już wprowadza m.in. poprzez ustawę "żłobkową", która nie traktuje już żłobków jak zakładów opieki zdrowotnej, przez co łatwiej jest je założyć, ta sama ustawa umożliwia powstawanie klubów dziecięcych dla dzieci od roku do 3 lat, wprowadzono też instytucję dziennego opiekuna.
A. Ch.-D.: Jestem akurat współautorem ekspertyzy o opiece żłobkowej i mogę powiedzieć, że widać, iż te instrumenty są, aczkolwiek warto rozważyć ich korektę tudzież większe upowszechnienie. Przykładowo jeżeli mamy dziennych opiekunów, to są oni zatrudniani na podstawie konkursów organizowanych przez gminy. To oznacza, że np. rodzice, którzy mają wybraną opiekunkę dziecięcą, nie mogą tej opiekunki wskazać. Poza tym kursy dla opiekunek są obowiązkowe bez względu na to, czy robi to pielęgniarka czy osoba, która nie miała nigdy do czynienia z opieką nad dziećmi. Więc znowu występują pewne usztywnienia.

Dalej, jeżeli popatrzymy na klubiki dziecięce, to klubiki faktycznie można zakładać łatwiej, ale dzieci mogą w nich przebywać jedynie do pięciu godzin. Jeżeli popatrzymy z kolei na dane, to okazuje się, że jeżeli rodzice oddają dzieci do opieki, to na siedem i więcej godzin, bo większość osób pracuje na pełen etat. Praca na część etatu w Polsce nie jest tak bardzo popularna jak w innych krajach. W związku z tym oferta klubików nie odpowiada zapotrzebowaniu. Można więc wymienić szereg takich drobnych rzeczy, które powodują, że te rozwiązania nie funkcjonują tak dobrze, jak by mogły.

PAP: Mamy też dofinansowanie zatrudnienia niani, ZUS opłaca już składki za ok. 10 tys. zatrudnionych na tej zasadzie opiekunek.
A. Ch.-D.: Uważam, że to jest dobry pomysł i powinien być utrzymywany choć tu też przydałyby się pewne usprawnienia w postaci chociażby ułatwienia takich kwestii jak dokumentowanie tego zatrudnienia i opłacanie składek. Przydałaby się jak największa pomoc rodzicom w tym, żeby opłacanie składek nie było dla nich obowiązkiem biurokratycznym, nawet jeśli nie jest finansowym.

PAP: Pojawiły się też nowe propozycje dotyczące ulg na dzieci. Od 2013 roku ograniczona została ulga podatkowa na pierwsze dziecko, z kolei na trzecie wzrosła o 50 proc., a na czwarte i kolejne o 100 proc., a Kancelaria Prezydenta proponuje, by zamiast tego ustanowić kwotę wolną od podatku uzależnioną od liczby dzieci.
A.Ch.-D.: Propozycja pana prezydenta jest poparta poważnymi analizami, które wyraźnie pokazują, że w obecnym systemie osoby o niskich dochodach nie są w stanie z ulgi na dzieci skorzystać. Dlatego trzeba szukać rozwiązań, które by zwiększyły możliwość faktycznego wykorzystywania ulgi i kwota wolna jest takim rozwiązaniem. Oznacza, że tak naprawdę rodziny mniej zamożne miałyby wyższy dochód netto.

Z punktu widzenia celu, któremu ma służyć ulga rodzinna, jest to lepsze rozwiązanie. Podobnie jak dobrym rozwiązaniem było ograniczenie prawa do becikowego, które przy pierwszym dziecku jest teraz uzależnione od dochodu.

Becikowe to tak naprawdę najmniej ważny instrument w polityce rodzinnej. Bo decydując się na dzieci, finansujemy ich wychowanie przez bardzo wiele lat i kwota jednorazowa przy urodzeniu nie jest tutaj specjalnie istotna. A na pewno lepiej można te środki wykorzystać gdzie indziej.

PAP: Gdyby to od pani zależało, jakie rozwiązania prorodzinne zostałyby jeszcze w Polsce wdrożone?
A.Ch.-D.: Najbardziej brakuje moim zdaniem systemowej organizacji opieki nad dziećmi do trzech lat, ale także w wieku przedszkolnym. Brak też rozwiązań uelastyczniających rozwiązania szkolne. Np. wchodzą teraz sześciolatki do szkół, a to oznacza, że dzieci w czwartej klasie to często dzieci, które nie skończyły 10 lat. W poprzednim toku funkcjonowania szkoły dzieci w tym wieku byłyby jeszcze w świetlicy, teraz już nie są, a moim zdaniem powinny.

Ponadto potrzeba działań ułatwiających godzenie pracy z życiem rodzinnym.

Rozmawiała Joanna Balcer

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)