Ultimatum lekarzy
Albo podwyżki, albo nie zgadzamy się pracować więcej niż 48 godzin tygodniowo - to ultimatum lekarzy.
10.12.2007 | aktual.: 10.12.2007 14:23
Albo podwyżki, albo nie zgadzamy się pracować więcej niż 48 godzin tygodniowo - to ultimatum lekarzy. Żądają dwóch średnich krajowych dla lekarza bez specjalizacji i trzech - dla lekarza ze specjalizacją, informuje "Gazeta Wyborcza".
- Decyzję o podniesieniu płac podejmie rząd we wtorek - zapowiedziała minister zdrowia Ewa Kopacz. Podlascy lekarze niecierpliwe czekają na to, co się jutro wydarzy. Jeżeli rząd nie znajdzie pieniędzy, od pierwszego stycznia służbę zdrowia czeka prawdziwy paraliż.
- Na posiedzeniu rządu zapadnie decyzja o projekcie ustawy pozwalającym przesunąć środki z Funduszu Pracy do Narodowego Funduszu Zdrowia - zapowiedziała minister podczas nadzwyczajnego zjazdu OZZL. Wtedy będzie można mówić o konkretach dotyczących wynagrodzeń lekarzy i 11 tys. zł dla specjalistów w 2010 r.
Eugeniusz Muszyc, szef Podlaskiej Federacji Związków Zawodowych Pracowników Ochrony Zdrowia tak jak pozostali, czeka na efekty jutrzejszych rozmów. - Wyzysk w służbie zdrowia musi się skończyć, potrzebujemy gruntownej reformy, bo tak dalej funkcjonować się nie da - mówi. - Jeżeli jednak znowu się rozczarujemy i podwyżek nie będzie w styczniu, najpierw czeka nas fala protestów, potem będą wypowiedzenia z pracy, a w efekcie większość niedużych szpitali w naszym województwie przestanie istnieć.
Całe zamieszanie spowodowane jest przepisami unijnymi, które wejdą muszą wejść w Polsce 1 stycznia 2008 r. Nikt nie będzie mógł zmusić lekarza do pracy ponad 48 godzin tygodniowo (włączając w to dyżury), o ile on sam nie wyrazi na to zgody (tzw. klauzula "opt-out"). A jeśli nie wyrazi, pracodawca nie będzie miał prawa wyciągać wobec niego jakichkolwiek konsekwencji.
- Ci, dla których dyżury są przeszkodą w prowadzeniu po południu swoich prywatnych gabinetów, będą mogli bezkarnie odmówić ich pełnienia. A ci, którzy zechcą dorabiać na dyżurach, mogą postawić warunek: "owszem, zgodzę się, ale tylko wówczas, jeśli moje wynagrodzenie zasadnicze zostanie zwiększone do np. dwóch-trzech średnich wynagrodzenia krajowego. Jeśli nie, to uprzejmie i ciepło pana (panią) ignoruję" - recenzuje sytuację na stronie internetowej OZZL Ryszard Kijak, przewodniczący związkowców na Podlasiu.
Agnieszka Domanowska