Upadek handlu w okupowanym Chersoniu. Oto do czego doprowadzili Rosjanie
W zajętym przez Rosjan Chersoniu na południu Ukrainy handel wrócił do formy znanej z czasów, gdy ludzie nie posługiwali się jeszcze powszechnie pieniędzmi. W sklepach w tym mieście wprowadzona została "naturalna wymiana towarów" - donosi w poniedziałek ukraiński wywiad wojskowy. Sprzedawcy wydają też produkty "na zeszyt".
"Problemy w sektorze finansowym w Chersoniu doprowadziły do wprowadzenia 'naturalnej wymiany' w lokalnych sklepach. Innymi słowy, dobra są wymieniane na inne dobra" - czytamy w informacji opublikowanej przez ukraiński wywiad w mediach społecznościowych.
Jak podają służby, odnotowywane są też liczne przypadki "kredytów żywnościowych", gdzie sprzedawcy w sklepach spożywczych lub domach towarowych pobierają opłaty za towary w wysokości 10-20 proc.
Problemy z zakupami na okupowanych terytoriach
To kolejne doniesienia ukazujące, jak fatalna sytuacja panuje w okupowanych przez Rosjan miastach i regionach Ukrainy. Dwa tygodnie temu pisało o tym ukraińskie wydanie "Forbesa". Dziennikarze opisywali, że rosyjscy najeźdźcy przejęli prawie sto sklepów największej sieci ukraińskich dyskontów ATB w Berdiańsku, Melitopolu i Chersoniu i innych miastach. Obiektom tym zmieniono szyldy na rosyjskie sieci Mera lub Sytyj Market. W Melitopolu rozkradziono 11 sklepów działających wcześniej pod marką ATB.
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo
Tyle Ukraina straciła z powodu wojny. "Specjalna instytucja rejestruje straty"
Podobnie jest z innymi ukraińskimi sieciami na okupowanych terytoriach. Sklepy Silpo, które należą do Fozzy Group, w Chersoniu zostały przemianowane na Sytyj Market, z kolei w innych zajętych miastach 17 supermarketów Silpo zostało zamkniętych. Część z nich rozkradziono lub zniszczono. Okupanci kradną wszystko: regały sklepowe, urządzenia chłodnicze i inny sprzęt.
Chcą wszystko rozliczyć
Właściciele dowiadują się o przejęciu swoich sklepów przeważnie z sieci społecznościowych albo z rosyjskich mediów. W jednym z miast okupanci przyznali, że nie wiedzą, jak zarządzać sklepem. "Nie ma zarządu, nie mają pojęcia, jak liczyć rozchód i sprzedaż" - pisał "Forbes".
W jednym ze sklepów sieci Silpo w Chersoniu można płacić w hrywnach lub w rublach, terminale do płatności kartą nie działają. "Jeżeli ktoś płaci banknotem o nominale 5 tys. rubli (największy nominał w obiegu, równowartość ok. 415 zł), to reszty nie ma. Codziennie rano wystawiany jest kurs walut, jak w kantorze. Nikt nie prowadzi żadnej sprawozdawczości" – mówiła w czerwcu "Forbesowi" jedna z kasjerek.
Właściciele sieci handlowych już zbierają dowody, by w przyszłości uzyskać odszkodowania za poniesione straty. Szacowało się je dwa tygodnie temu na 50 mld hrywien, czyli równowartość ok. 750 mln złotych.