Urlop na żądanie może „uratować” długi weekend. Dla pracodawcy oznacza to kłopoty
Niedużym kosztem już wkrótce będzie można "ugrać" 9 dni wolnego. Pracodawca ma jednak prawo odmówić urlopu, jeśli zbyt wielu pracowników będzie chciało wziąć go w tym samym czasie. Pracownik może ratować się urlopem na żądanie, który przysługuje mu z mocy prawa.
17.04.2018 | aktual.: 17.04.2018 16:52
Dużymi krokami zbliża się długi weekend. Aby wyjechać na 9-dniową majówkę, wystarczy wziąć 3 dni wolnego (30.04, 2 i 4.05). Matematycznie proste, w praktyce może okazać się niewykonalne, gdyż z takiej korzystnej „konfiguracji urlopowej” chce skorzystać bardzo wielu pracowników, a pracodawca nie może dać wolnego wszystkim chętnym w tym samym czasie.
Pracodawca ustala, w jaki sposób pracownicy mają zgłaszać chęć wzięcia wolnego. Najbardziej popularną formą „zarządzania” dniami wolnymi jest kalendarz urlopów, do którego każdy pracownik ma wpisać dni, w których chce skorzystać z urlopu. Najwięcej osób chce brać wolne w okolicach długich weekendów, ferii zimowych i wakacji. Preferencje pracowników nie wiążą jednak pracodawcy, lecz są wskazówką.
Niektóre branże muszą pracować
Jeśli udzieli w tym samym czasie wolnego zbyt dużej części załogi, praca w firmie może zostać całkowicie zdezorganizowana. W najgorszym scenariuszu może to skutkować naprawdę poważnymi konsekwencjami - gdy z powodu absencji nie zostaną zrealizowane zamówienia albo połowa kelnerów weźmie wolne i nie będzie kto miał obsługiwać klientów.
- To czy pracodawcy chętnie udzielają urlopów w długie weekendy zależy przede wszystkim od branży, w jakiej działa firma. W biurach, których klienci też mają wtedy wolne, przedłużony wypoczynek pracowników zwykle nie stanowi problemu. Często zdarza się, że na posterunku zostaje jedna osoba, aby odbierać ewentualne telefony - mówi Natalia Bogdan, prezes agencji pracy Jobhouse.
Czasem nawet cała firma jest zamykana na ten czas. Na pewno na urlop w majówkę i inne przedłużone weekendy nie mogą sobie pozwolić pracownicy związani z turystyką, gastronomią i hotelarstwem – branż, które mają wtedy bardzo dużo pracy – dodaje.
Urlop na żądanie – 4 dni bez podania powodu
Choć może to powodować rozżalenie załogi, pracodawca może odmówić urlopu we wnioskowanym terminie i nie musi się przy tym powoływać na jakiś szczególnie ważny interes firmy – wystarczy, że uzna, że w danym terminie zwyczajnie potrzebuje tylu a tylu pracowników na miejscu, bo w przeciwnym razie będą braki kadrowe.
Pracownik, któremu odmówiono przyznania dnia wolnego w wybranym terminie, może się ratować urlopem na żądanie. W ciągu roku każdy etatowiec może czterokrotnie nie pojawić się w pracy bez konieczności wcześniejszego zgłaszania tego, podawania przyczyny, uzasadniania. Wystarczy, że poinformuje pracodawcę o tym fakcie w dniu, w którym planuje wolne.
Urlop na żądanie można wykorzystać w formie 4 kolejnych dni lub w różnych odstępach czasu. Należy pamiętać, że nie jest żadna pula dodatkowego urlopu, lecz część przyznanego urlopu wypoczynkowego.
Urlop na żądanie może pokrzyżować plany firmy
Takie rozwiązanie jest korzystne dla pracownika, ale może się okazać niezwykle szkodliwe dla pracodawcy.
- Miałam nadzieję, że 3 maja symbolicznie "otworzę sezon" w mojej kawiarni. Wiosna w 2017 r. była chłodna i nie zachęcała do spacerów. W połowie kwietnia była Wielkanoc, więc to był taki sobie dla mnie okres – mówi Ewa, właścicielka kawiarni w łódzkim Śródmieściu.
Jej pracownice zgłaszały wcześniej, że chciałyby mieć wolne 3 maja, ale nie zgodziła się na to. Obie kelnerki miały umowę zlecenia, więc Ewa nie brała pod uwagę, że mogą wpaść na pomysł, by nie pojawić się w pracy i zasłaniać się urlopem na żądanie. A tak właśnie się stało.
- O tym, że w dniu, w którym spodziewałam się wielu klientów, zostanę sama, dowiedziałam się na trzy godziny przed otwarciem kawiarni. W ostatniej chwili udało mi się poprosić koleżankę, by pomogła – opowiada.
Następnego dnia odbyła z kelnerkami rozmowę dyscyplinująca, zagroziła, że jeszcze raz postawią ją przed faktem dokonanym, zakończą współprace w trybie natychmiastowym.
Gdyby zatrudniała pracownice na umowę o pracę, w ogóle nie mogłaby mieć do nich pretensji o to, że choć wiedziały, że będą bardzo potrzebne w pracy, zignorowały jej polecenie. Takie uwagi byłyby naruszeniem niezbywalnych praw pracowniczych.
Jak przewidzieć nagłą sytuację?
Działająca do połowy marca Komisja Kodyfikacyjna Prawa Pracy dostrzegła problemy, jakie może powodować nadużywanie urlopu na żądanie. W projekcie zaproponowała bardzo poważne jego ograniczenie: żądanie udzielenia dnia wolnego miałoby być zgłoszone z co najmniej 24-godzinnym wyprzedzeniem.
Pomysł korzystny dla pracodawców, ale wątpliwy ze względu na interes pracowników. Istotą urlopu na żądanie jest przecież właśnie to, że można go wziąć w sytuacjach nagłych, których nie dało się wcześniej przewidzieć (choroba dziecka, wypadek w drodze do pracy, bliski, który trafił do szpitala…). Projekt Kodeksu trafił, bez szerszych konsultacji, do kosza, więc ten kontrowersyjny pomysł nie wejdzie w życie.
Czytaj też: Koniec komedii pod tytułem "nowy Kodeks pracy". Ministerstwo tłumaczy się... brakiem czasu [FELIETON]
Podstawowe zasady udzielania urlopów
Możliwość skorzystania z płatnego urlopu nie jest żadnym przywilejem, ale jednym z podstawowych praw pracownika. Zatrudnionym na pełen etat przysługuje 20 lub 26 dni wolnego – w zależności od stażu pracy. Na dłuższy wymiar mogą liczyć osoby, których staż pracy wynosi co najmniej 10 lat. Nie oznacza to, że na tych dodatkowych 6 dni wolnego więcej trzeba pracować przez okrągłą dekadę – do stażu wlicza się czas nauki.
Dzięki temu najszybciej z wydłużonego urlopu skorzystają absolwenci studiów, gdyż ukończenie szkoły wyższej traktowane jest równoznacznie z przepracowaniem 8 lat. Tryb studiów – a więc czy były one dzienne czy zaoczne – nie ma znaczenia. Kto ukończył tylko szkołę zawodową, będzie miał do stażu doliczone 5 lat, absolwent szkoły policealnej – 6 lat. Okresy nauki nie sumują się ze sobą, uwzględnia się ten, który najbardziej "podwyższa" staż.
Do stażu nie wlicza się wykonywania obowiązków w oparciu o umowy cywilnoprawne: zlecenie lub umowę o dzieło ani w ramach własnej działalności gospodarczej.
Urlop dla osoby nowo zatrudnionej
Osoby, które po raz pierwszy pracują w oparciu o umowę o pracę, nabywają prawo do urlopu z upływem każdego kolejnego miesiąca w wymiarze 1/12 rocznego urlopu za każdy przepracowany miesiąc.
Jeśli przemnożymy 1/12 przez 20 dni, średnia dni urlopowych nabywanych z kolejnym miesiącem wyniesie 1,66 dnia. W pierwszym roku urlop cząstkowy jest naliczany z dołu za każdy miesiąc. W kolejnych latach będzie prościej, gdyż prawo do urlopu jest nabywane zawsze z góry. Pracownik może więc wnioskować o nawet kilkanaście dni wolnego już na początku roku.
Przysługujący urlop może być dzielony, ale zgodnie z przepisami jedna jego część musi wynosić 14 kolejnych dni kalendarzowych.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl