W.Brytania, Szwecja i Węgry odrzucają propozycję budżetu UE

29.07. Sopot (PAP) - Na zakończonym w piątek w Sopocie spotkaniu ministrów ds. europejskich UE, większość krajów uznało przedstawioną przez Komisję Europejską propozycję budżetu UE...

29.07.2011 | aktual.: 29.07.2011 18:53

29.07. Sopot (PAP) - Na zakończonym w piątek w Sopocie spotkaniu ministrów ds. europejskich UE, większość krajów uznało przedstawioną przez Komisję Europejską propozycję budżetu UE na lata 2014-2020 za podstawę do dalszych negocjacji. Przeciwne były W. Brytania, Szwecja i Węgry.

Unijny komisarz ds. budżetu Janusz Lewandowski był zadowolony z wyników spotkania, a początek prac nad nowym wieloletnim budżetem UE porównał do wyścigu z przeszkodami.

"Pierwszą przeszkodę pokonaliśmy, znajdując zgodę 27 komisarzy w Komisji Europejskiej 29 czerwca (...). Dzisiaj pokonaliśmy drugą, niezwykle ważną przeszkodę, i od początku był to założony cel strategiczny (...): 24 delegacje na 27 przyjęły projekt Komisji jako solidną bazę do negocjacji, czyli taką, która może być korygowana, uzupełniana, ale nie może być wywrócona do góry nogami" - mówił komisarz na końcowej konferencji prasowej. "To większość większa, niż spodziewaliśmy się przed spotkaniem" - cieszył się.

PAP dowiedziała się ze źródeł dyplomatycznych, że sprzeciw zgłosiły Wielka Brytania, Szwecja i Węgry. Wielka Brytania postuluje co najmniej zamrożenie wydatków z unijnego budżetu i stanowczo broni swego rabatu w składce, wywalczonego w 1984 r. Komisja Europejska chce go zastąpić okresowym mechanizmem korekcyjnym na jasnych zasadach, który przysługiwałby Wielkiej Brytanii, a także innym płatnikom netto, które otrzymują z budżetu nieproporcjonalnie mało w porównaniu do swojej składki: Szwecji, Holandii i Niemcom. Także to było tematem rozmów w Sopocie.

"26 krajów (...) jest na ogół nieszczególnie zwolennikami tak trwałego rozwiązania jak rabat brytyjski" - powiedział po spotkaniu Lewandowski.

W Sopocie także Szwecja nie uznała propozycji KE za podstawę do dalszych negocjacji, bowiem postuluje radykalne ograniczenie wydatków na tradycyjne dziedziny jak rolnictwo i rozwój uboższych regionów i przekierowanie środków na rozwój i innowacje - relacjonowały PAP źródła bliskie negocjacjom.

Niespodzianką był opór Węgier, które argumentują, że wyliczając nowy budżet KE zaniżyła prognozy ich wzrostu gospodarczego w kolejnych latach, co zmniejszyło pulę ich środków dostępnych w ramach polityki spójności. Politycznie jest to nie do zaakceptowania dla rządu w Budapeszcie. Z drugiej strony Węgry ogłosiły, że będą zdeklarowanym obrońcą polityki spójności, co może być na rękę Polsce, która jest największym beneficjentem tych środków, ale pełniąc rolę prezydencji w tym półroczu musi zachować bezstronność. Tymczasem szereg krajów-płatników netto chce w tej polityce szukać oszczędności, tak by unijny budżet odzwierciedlał kryzysowe cięcia i oszczędności w budżetach krajowych.

"Dyskusja koncentrowała się wokół tego, czy oszczędności na poziomie narodowym powinny być stosowane do budżetu europejskiego. Ale myślę, że równie widoczne były inne głosy, które mówiły o tym, że jest konieczność większego budżetu uwzględniającego potrzeby realizacji polityki długofalowej, inwestycyjnej. I że budżet to jest narzędzie, które pozwoli europejskiej gospodarce wyjść z kryzysu" - mówił minister ds. europejskich Mikołaj Dowgielewicz, który przewodniczył spotkaniu.

"To, że budżet jest narzędziem inwestycyjnym UE, to jest kwestia obiektywna, to nie jest przedmiot oceny. Ponieważ budżet ten realizuje wspólne działania, jest to tańsze i bardziej skuteczne niż działanie przez każdy kraj z osobna" - podkreślił. "Wychodzimy z tego spotkania z optymistycznym przesłaniem" - podsumował.

Dodał, że potrzebna jest dalsza dyskusja i więcej szczegółów ze strony KE na temat proponowanych nowych dochodów własnych budżetu UE. KE zaproponowała, by jego część zasilana była z opodatkowania transakcji finansowych oraz części przychodów z podatku VAT (ale nie proponuje podwyższenia minimalnej stawki tego podatku)
, co ma służyć obniżeniu składek narodowych.

Minister przedstawił w Sopocie kalendarz prac polskiej prezydencji nad propozycją budżetu UE, którą będzie się zajmować Rada UE ds. ogólnych, złożona z ministrów ds. europejskich, pod przewodnictwem Dowgielewicza. W konsekwencji ta sama Rada ma się zająć finansowaniem dwóch głównych unijnych polityk, które odpowiadają za większość wydatków z unijnego budżetu (po ok. 40 proc.): polityką rolną i polityką spójności.

"Taka jest propozycja prezydencji, która została przyjęta przez kraje członkowskie" - powiedział Dowgielewicz. Nie oznacza to jednak, że z prac wyłączone zostaną rady sektorowe, czyli ministrowie rolnictwa czy finansów.

Sopockie spotkanie było okazją dla największych krajów-płatników netto do powtórzenia apelu o zamrożenie wydatków UE na poziomie, jaki osiągną one w 2013 r.

Komisarz Lewandowski przyjmował te wypowiedzi ze spokojem.

"To początek debaty, uczestnicy zajmowali swoje pozycje negocjacyjne. W poprzednim rozdaniu (w 2004 r. - PAP) propozycja KE została odłożona na półkę i pozycje negocjacyjne płatników netto budowały się na bazie innych wyliczeń. Tym razem będzie to nasza propozycja. Naturalną sytuacją dla płatników netto jest wypowiedzenie sakramentalnej formuły: trzeba szukać oszczędności" - skomentował.

Propozycja KE zakłada 7-letni budżet w wysokości 972,2 mld euro, wobec 925 mld euro w obecnym budżecie na lata 2007-2013. Oznacza to wzrost o 5 proc. Sopockie spotkanie było pierwszą okazją do bezpośredniej, politycznej dyskusji na temat budżetowej propozycji KE. Kiedy kraje UE osiągną już kompromis, niezbędna będzie aprobata dla niego ze strony Parlamentu Europejskiego. Zamiarem KE jest przyjęcie ostatecznej wersji budżetu pod koniec 2012 r.

Za nierealistyczny uznał ten termin wiceszef komisji budżetowej PE, niemiecki liberał Alexander Alvaro. "Po pierwsze będą wybory w Polsce podczas polskiej prezydencji, więc ewentualna zmiana kierownictwa będzie miała wpływ. W 2012 r. mamy wybory prezydenckie we Francji. Potem są wybory w Niemczech w 2013 r." - powiedział w rozmowie z PAP.

"Mamy małe pole manewru. Obawiam się, że jeśli spróbujemy wprowadzić ambitne rozwiązania, to staną się one zakładnikiem wyborów we Francji" - ocenił eurodeputowany, jeden z członków delegacji PE zaproszonej przez polską prezydencję do Sopotu. Kiedy kraje UE osiągną już kompromis ws. budżetu, niezbędna będzie aprobata także Parlamentu Europejskiego, więc polska prezydencja zaprosiła eurodeputowanych do rozmów już na początkowym etapie.(PAP)

kot/ mok/ gma/

Źródło artykułu:PAP
finansedługbudżet
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)