W pięć lat zarobią na trzy luksusowe mieszkania w Warszawie
Średnie roczne zarobki przeciętnego posła do Parlamentu Europejskiego sięgają aż 900 tys. zł. Wynagrodzenie pobrane podczas całej kadencji stanowi zaś, jak wyliczył Lion’s Bank, równowartość trzech luksusowych apartamentów w Warszawie lub też pięciu ekskluzywnych modeli nowego Porsche.
12.05.2014 | aktual.: 12.05.2014 11:11
Średnie roczne zarobki przeciętnego posła do Parlamentu Europejskiego (PE) sięgają aż 900 tys. zł. Wynagrodzenie pobrane podczas całej kadencji stanowi zaś, jak wyliczył Lion’s Bank, równowartość trzech luksusowych apartamentów w Warszawie lub też pięciu ekskluzywnych modeli nowego Porsche.
Już za niecały miesiąc, 25 maja pójdziemy do urn, aby wziąć udział w wyborach europejskich. Na listach aż roi się od znanych nazwisk. Polityków mogą kusić pieniądze, jakie są do zarobienia w europarlamencie.
Europosłowie to bogacze
Jak wyliczył brytyjski dziennik „Daily Mail”, średnie zarobki posłów w PE w ciągu roku sięgają 215 tys. euro, czyli - w przeliczeniu na naszą walutę - ponad 900 tys. zł. Sama zasadnicza pensja to co miesiąc kwota ok. 33 tys. zł. Ponadto za każdy dzień obrad przysługuje im dieta 304 euro (1 273 zł), czyli więcej niż wynosi „na rękę” minimalna płaca miesięczna w naszym kraju. Europoseł otrzymuje także m.in. zwrot za dojazdy do Brukseli i Strasburga oraz dysponuje budżetem ok. 18 tys. zł na oficjalne podróże zagraniczne. Dodatkowo każdy zasiadający w PE może liczyć na kolejne 18 tys. zł miesięcznie na pokrycie kosztów związanych z prowadzeniem biura, zatrudnieniem pracowników czy zakup do niego niezbędnego sprzętu.
W PE zarabia się więcej niż jako prezydent
Europosłowie skrzętnie korzystają ze wszystkich możliwych przywilejów, a ich portfele rosną w niewyobrażalnym tempie. Marek Migalski, polityk Polski Razem, nie ukrywa, że jedna kadencja w PE ustawiła go finansowo.
- Moim wyborcom należy się informacja, że w Parlamencie Europejskim zarabiamy trzy razy więcej niż polski prezydent - wyznał Migalski w wywiadzie dla” Super Expressu”. – Nigdy nie ukrywałem, że zarabiamy tam za dużo. Dzięki tym pięciu latom w PE stałem się bardzo bogatym człowiekiem.
Te słowa potwierdzają dane z oświadczeń majątkowych Migalskiego. Jeszcze w 2009 roku jego oszczędności wynosiły tylko 10 tys. zł. Od tego czasu urosły 150-krotnie i obecnie sięgają 1,5 mln zł.
Luksus już za jedną kadencję
Nic więc dziwnego, że europosłowie mogą sobie pozwolić na wydatki, które przekraczają możliwości zwykłych obywateli. Jak wyliczył londyński Lion’s Bank, zarobki z jednej kadencji stanowią kapitał pozwalający na zakup 3 luksusowych 120-metrowych apartamentów w centrum Warszawy.
Poszaleć mogą także na rynku samochodowym. Roczne wynagrodzenie wynosi bowiem więcej niż kosztuje jeden z najnowszych modeli Porsche Panamera Turbo S Executive ( cena 197 041 euro – ok. 825,6 tys. zł). Po 5 latach w garażu może więc stanąć pięć takich „cacek”, a w kieszeni pozostanie jeszcze kilkaset tysięcy.
Dla porównania, dla osoby zarabiającej średnią krajową (w kwietniu wyniosła ona 4 017,38 zł brutto), apartament w Warszawie stanowi równowartość ponad 30-letnich zarobków. Na Porsche muszą oni zaś pracować dłużej niż 17 lat. Z kolei najsłabiej wynagradzani pracownicy (1 680 zł brutto) potrzebują 75 lat, aby ich pensja wyrównała kwotę potrzebną na apartament w Warszawie oraz 41 lat na wspomniany samochód.
Bułgarscy europosłowie mają najlepiej
Od 2009 roku zarobki europosłów zostały zunifikowane i przedstawiciele wszystkich krajów w PE zarabiają tyle samo. Dlatego o ich możliwościach zakupowych decydują ceny na rynkach nieruchomości w poszczególnych państwach.
Najlepiej pod tym względem wygląda sytuacja Bułgarów, gdzie roczna pensja europosła odpowiada cenie 200-metrowego apartamentu w centrum Sofii. Podczas całej kadencji można zarobić tyle, że wystarczy na 8 takich mieszkań.
Portugalczyk już po roku może sobie zaś kupić 120-metrowe mieszkanie w centrum Lizbony, a do zakończenia kadencji zarobić na kolejne cztery. Na tyle samo mogą sobie pozwolić także węgierscy europosłowie, biorąc pod uwagę ceny apartamentów w Budapeszcie.
Londyn i Paryż: jedna kadencja to za mało
Nie poszaleją za to Brytyjczycy i Francuzi, a to wszystko za sprawą wysokich cen mieszkań w stolicach tych krajów. Ci pierwsi potrzebują trzech kadencji, by zgromadzić na koncie równowartość apartamentu w centrum Londynu. Pierwsze 5 lat nie wystarczy nawet na połowę. Także Francuzowi 5-letnia kadencja przynosi o ok. 268 tys. euro za mało, by wystarczyło na zakup podobnej klasy nieruchomości w Paryżu.
Oczywiście wyliczenia Lion’s Bank są czysto teoretycznie. Zakładają bowiem, że wszystkie zarabiane w ławach brukselskich pieniądze, parlamentarzyści będą przeznaczać na zakup nieruchomości. Wymownie pokazują jednak bogactwo, jakie niesie za sobą Parlament Europejski.
KK /AK/WP.PL