W USA sesja bez prognostycznego znaczenia

W środę w USA byki nie dostały pomocy ze strony danych makro. Dynamika sprzedaży domów na rynku wtórnym spadła o 5,3 procent (oczekiwano delikatnego wzrostu), a wolumen sprzedaży spadł do poziomu z 1997 roku.

W USA sesja bez prognostycznego znaczenia
Źródło zdjęć: © WP.PL

26.02.2009 | aktual.: 26.02.2009 10:22

Mocno spadła mediana cenowa – aż o 15 procent w stosunku do zeszłego roku (do poziomu z 2003 roku). Nic nie sygnalizuje poprawy na tym rynku. Kolejne wystąpienie publiczne (przed komisją Izby Reprezentantów) szefa Fed Bena Bernanke pełne było jednak optymizmu. Dobitniej powtórzył to, co powiedział we wtorek w Senacie - rząd może obejmować duże pakiety w bankach, ale nie będzie ich nacjonalizować, czyli przejmować kosztem dotychczasowych akcjonariuszy. Powiedział też, że Fed ma strategię, dzięki której uniknie hiperinflacji wynikającej z pompowania pieniędzy do gospodarki.

Gracze na rynku akcji byli zdezorientowani. W sektorze finansowym część akcji drożała (wpływ słów szefa Fed), ale wtorkowe wystąpienie prezydenta Obamy w Kongresie graczy nie zadowoliło. Znowu nie było w nim szczegółów (przypominam, że rynek czeka na plan pomocy bankom). Fatalne dane z rynku nieruchomości też nie poprawiały nastrojów. Indeks S&P 500 spadł od początku sesji i już po 1,5 godzinie tracił 2,6 procent. Wtedy to do akcji weszły byki, ale po godzinie indeksy znowu zaczęły spadać, a po następnej godzinie testowały sesyjne dno. Tu znowu pojawił się popyt. Niewykluczone, że bykom pomógł Departament Skarbu przedstawiając zasady swojego Capital Assistance Program. Paliwa dostarczył też Kenneth Lewis, szef Bank of America, który powiedział, że bank przejdzie ten „stress test” i nie będzie potrzebował zwiększenia kapitału. To znacznie zmniejszyło obawy o nacjonalizację banków. Bardzo pomógł też indeksom duży wzrost ceny ropy – podnosił ceny akcji w sektorze paliwowym.

Zmienność utrzymywała się jednak do końca sesji. Na pół godziny przed końcem sesji indeksy były już nawet na plusie, ale w końcówce pojawiła się chęć realizacji zysków. Indeksy spadły po około jeden procent. Po dużym wzroście we wtorek nie była to klęska byków, ale z pewnością nie był to też ich sukces.

W Polsce w środę złoty zaczął tracić. Pomagał grającym na osłabienie złotego spadek kursu EUR/USD. Z pewnością po południu pomagało też im obniżenie przez agencję ratingową Standard & Poor’s ratingu Ukrainie (o dwa poziomy – do CCC+). Co prawda reakcja była z początku niewielka, ale z czasem znacznie się nasiliła. Spadające indeksy i kurs EUR/USD przeceniły złotego o prawie 10 groszy w stosunku do euro i dolara. Dziwić się trochę można tym, że nie było pozytywnej reakcji po bardzo koncyliacyjnym zakończeniu szczytu społecznego, na który zarysowała się możliwość osiągnięcia porozumienia w sprawie drogi do euro. Nie wykluczam, że ugodowe wypowiedzi premiera w sprawie terminu wejścia do strefy euro zostały przez część rynku (niesłusznie) przyjęte z rozczarowaniem.

W niczym nie pomogła, ani nie zaszkodziła złotemu decyzja RPP. Stopy zostały obniżone tak jak oczekiwałem) o 25 pb. Rada mogła się bać (niesłusznie według mnie) tego, że większa obniżka wpłynie na osłabienie złotego. Wydaje mi się to mało prawdopodobne, bo w stosunku do dolara czy franka, gdzie stopy są praktycznie zerowe, czy do euro, gdzie są i będę dużo niższe. Nie stopy się teraz liczą najbardziej, ale nastawienie do regionu i wiarogodna polityka gospodarcza.

Na GPW zmienność w środę znowu była olbrzymia. Sesja rozpoczęła się od mocnego wzrostu indeksów. Nie różniliśmy się tym od zachowania innych giełd europejskich. Po chwilowym wahaniu WIG20 szybko przekroczył poziom 1.400 pkt. (rosnąc o 3 procent). Po ponad godzinnej stabilizacji byki znowu przycisnęły pedał gazu. Podobnie wyglądała sytuacja na innych giełdach, chociaż tam indeksy rosły mniej żwawo. Dopiero jednak po południu zlecenia koszykowe błyskawicznie i definitywnie doprowadziły do przełamania poziomu 1.400 pkt. WIG20 rósł już prawie 4 procent. Najmocniejszy było powracający z nizin sektor bankowy. Wszystko zmieniło się po południu. Wtedy to obniżenie przez agencję ratingową Standard & Poor’s ratingu Ukrainie schłodziło nastroje również u nas, a dzieła dopełniły spadające indeksy w USA. WIG20 spadł o 1,2 procent (na niewielkim obrocie), ale ten spadek nie ma właściwości prognostycznych.

Piotr Kuczyński
Główny Analityk
Xelion. Doradcy Finansowi

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)