Warszawa pod presją sprzedających
W piątek najważniejszą informacją dnia miały być amerykańskie dane z rynku pracy. Rzeczywiście w komentarzach ten wątek zajmuje miejsce czołowe, ale na notowania owa publikacja aż tak dużego wpływu nie miała. Kontynuowany był bowiem zapoczątkowany wcześniej trend, który jest spadkowy.
10.01.2011 09:40
Oczywiście nie można pominąć faktu, że piątkowa publikacja zza oceanu zaskoczyła negatywnie. Rozbudzone oczekiwania po nadspodziewanie dobrym środowym raporcie ADP nie zostały zrealizowane. Gospodarka stworzyła 103 tys. miejsc pracy przy oczekiwaniach około dwukrotnie większych. Lepsza od prognoz okazała się stopa bezrobocia (spadek do 9,4 proc.), ale nie jest ona tak wiarygodna jak informacje o miejscach pracy.
Choć publikacja była gorsza i rzeczywiście na notowaniach odbiła się nieco negatywnie, to zapoczątkowanego wcześniej trendu nie zmieniła. Bardzo wyraźnie to widać na eurodolarze, gdzie początkowo dolar się osłabił (reakcjach zgodna z fundamentami, czyli gorsze dane osłabiły walutę), ale potem szybko wrócił do wcześniejszej tendencji i dzień zakończył się umocnieniem waluty amerykańskiej.
W przypadku naszego rynku akcji od samego rana widać było słabość. Po danych spadek nieco przyspieszył i osiągnął minimum ze środy. Ostatnie minuty sesji były nieco lepsze, dzięki czemu zniżka nie przekroczyła 1 proc., ale wydźwięk notowań i tak pozostaje negatywny. Byki są bardzo słabe i nie mogą zdobyć się kontratak podnoszący indeks z obecnych poziomów. Nie wróży to dobrze na przyszłość, choć w tym tygodniu wzrostową korektę możemy zobaczyć.
Za oceanem sesja początkowo przebiegała pod znakiem spadków, ale potem tradycji stało się zadość i druga część sesji polegała na odrabianiu strat, które na zamknięciu zniwelowano do niewielkich poziomów. Wall Street pozostaje więc silna i pomaga jej w tym Ben Bernanke, który w piątek w swoim wystąpieniu przed senacką komisją nie wspominał nic o wcześniejszym kończeniu ilościowego poluzowania, o czym na rynku od jakiegoś czasu zaczyna się mówić. Owszem mówił o sporej liczbie pozytywnych sygnałów płynących z gospodarki (które przypisywał drugiej rundzie drukowania pieniądza), ale jest ich wciąż za mało by poważnie rozruszać rynek pracy. Paradoksalnie słabsze piątkowe dane mogły tutaj utwierdzić inwestorów w przekonaniu, że dużo taniego pieniądza szybko z rynku nie zniknie.
Komentarz przygotował
Łukasz Bugaj
Analityk
Xelion. Doradcy Finansowi