Więcej entuzjazmu, głupcze!
W Ameryce, nawet w kryzysie, wypada być optymistą. A w Polsce? Nadal jesteśmy znani na świecie z narzekania
W Ameryce, nawet w kryzysie, wypada być optymistą. A w Polsce? Nadal jesteśmy znani na świecie z narzekania. Niektóre zachowania amerykańskie są jednak przeszczepialne.
Zawsze uśmiechnięci, zrelaksowani i zadowoleni z życia mieszkańcy Zachodu? - To polityczna poprawność – mówi na łamach „Wprost” Arkadiusz Onyszko, swego czasu bardzo dobrze zapowiadający się bramkarz. Po wielu latach gry w duńskim klubie wrócił ostatnio do Polski. Zatęsknił chyba za typowo polskim pesymizmem i malkontenctwem.
- Duńczyk, jak się źle czuje, to ci powie, że jest w świetnym nastroju. A Polak zawsze, że jest w ch… – podkreśla naszą narodową wyższość Onyszko. Tak jak on myśli wielu naszych rodaków. Wystarczy posłuchać współpracowników – co mówią w zakładowej stołówce, w firmowej kuchni, palarni. Mało co się komu podoba. Szef to zawsze idiota, kompetencje kolegów marne, a pensja głodowa.
Nowe czasy, nowe obyczaje
A jednak zmianę już widać. Zwłaszcza u osób na bardziej prestiżowych stanowiskach. - Jeszcze dziesięć lat temu na pytanie, co słychać, także ludzie dobrze sytuowani – świetni specjaliści, menedżerowie – odpowiadali mechanicznie: stara bieda! Dzisiaj przestali jęczeć i stękać. Bo wiedzą, że jedną z najważniejszych oznak sukcesu jest pozytywne nastawienie – zauważa Aneta Dobrowolska, psycholożka i konsultantka personalna z Wrocławia. Według niej, bez entuzjazmu i śmiechu od ucha do ucha trudno dziś robić karierę. Pracodawcy szukają bowiem kandydatów z dystansem do siebie, z poczuciem humoru i pogodnym usposobieniem.
- Entuzjazm to zasób energii i rodzaj samonapędu – tłumaczy Dobrowolska. – To coś, co powoduje, że nie czujemy się zmęczeni, choć już miesiąc pracujemy nad arcytrudnym i skomplikowanym projektem, a końca nadal nie widać. W psychologia mówi się o flow, czyli o stanie przepływu lub uskrzydlenia. Rzeczy dzieją się wtedy jakby same, automatycznie. Bez większego wysiłku z naszej strony.
Z jakim przystajesz…
Jedna z pacjentek Dobrowolskiej, kierowniczka dużego supermarketu, była straszną marudą i męczyduszą. Choć zwiększyła obroty sklepu o 40 proc., była pewna, że wkrótce firma da jej wypowiedzenie. Miała fajnego męża, lecz przypuszczała, że wkrótce znajdzie on sobie lepszą kobietę. Strasznie to czarnowidztwo przeszkadzało kobiecie w życiu i pracy. Uważała jednak, że ze swoim nic już nie zrobi. Bo uważała, że optymizm i pesymizm są uwarunkowane genetycznie.
- Rzeczywiście, geny nie są całkiem bez znaczenia – przyznaje Dobrowolska. – Ale entuzjazmem możemy się jednak naładować – w grupie, od ludzi obdarzonych wewnętrznym magnetyzmem, blaskiem, charyzmą.
Psycholożka powiedziała swej pacjentce, że aby nie poddać się zniechęceniu, melancholii i frustracji, potrzebuje ona dobrych bodźców z otoczenia. Szczególnie ważne jest zaś dla niej to, z kim przebywa i spotyka się. Powinna zwracać uwagę na atmosferę, jaka panuje w firmie, w dziale, w gronie przyjaciół. Wiadomo przecież, że uczucia są zaraźliwe. W towarzystwie malkontentów ponuracy szybko gasną, a przy optymistach mogą rozkwitnąć. - Po tej radzie moja pacjentka zaczęła unikać przyjaciółek, które dołowały ją opowieściami o swym przegranym życiu, o beznadziejnym mężu, nieudanych dzieciach i sercowych problemach – wspomina Aneta Dobrowolska. – W telefonie komórkowym zostawiła tylko numery do tych koleżanek, które umieją cieszyć się z życia, z nowego samochodu, flirtu, seksu. *Życie w twoich rękach *
Nie lekceważąc czynników genetycznych i społecznych, trzeba zauważyć, że głównie od człowieka zależy, co zrobi z sobą i własnym życiem. Entuzjazm to także trzymanie siebie w ryzach, kontrolowanie nastrojów, rodzaj samodyscypliny.
- Własnymi emocjami, tak jak czasem, pieniędzmi, relacjami z ludźmi, trzeba umieć zarządzać – potwierdza Aneta Dobrowolska. - Nie bez powodu mówimy: nie poddawaj się zwątpieniu. Choć ogarniają nas złe myśli, trzeba szukać wokół tego, co może nas podbudować i wzmocnić. Gdy dopada nas chandra, warto pójść do kina na naprawdę śmieszną komedię, pobiegać w lesie, odwiedzić starych znajomych.
- Byleby nie byli to ludzi, którzy gaszą w innych entuzjazm - dodaje. – Nazywam ich mistrzami asekuracji. Nigdy nie zaryzykują, bo uważają, że mogą na tym tylko stracić. Kiedy mają spróbować czegoś nowego, niezmiennie się bronią: już to przerabialiśmy i nie zadziałało, dlaczego tym razem miałoby się udać? To są ci, którzy niczego w życiu nie osiągną. Być może, tak jak bramkarz Arkadiusz Onyszko, mają ponadprzeciętny talent i dobrze się zapowiadają. Jednak przez swe malkontenctwo tracą kolejne okazje i szanse. I któregoś dnia stwierdzają, że przegrali życie, karierę, przegrali siebie.
Mirosław Sikorski