Wielkanoc w McDonald's. Big Mac zamiast żurku, lody zamiast makowca
Wielkanocne śniadanie lub obiad w fast-foodzie? McDonald's w Wielkanoc nie stoi całkiem pusty. Sprawdziliśmy to w jednej z wrocławskich restauracji.
22.04.2019 09:27
- Jesteśmy już po śniadaniu wielkanocnym. Był żurek, były jajka. Teraz jedziemy do rodziny na Opolszczyznę, a po drodze wpadliśmy na lody, bo młodzież nie lubi makowca - mówią mi Anna i Paweł, którzy w niedzielę tuż przed 13 pojawili się w restauracji McDonald's z dwójką dzieci.
Są jednymi z niewielu, którzy tego dnia postanowili odwiedzić fast-food. Mówią, że mieszkają na pobliskim osiedlu. Pytam więc ich, czy wyobrażają sobie zjeść tutaj świąteczny obiad. - Ale jak, w święta? Nie no, bez przesady - odpowiadają, po czym wsiadają do samochodu i odjeżdżają.
Wybrałem restaurację przy jednym z wrocławskich centrów handlowych. Wcześniej sprawdziłem, że to jedna z nielicznych otwartych tego dnia. W pobliżu kilka osiedli i blokowisk, niektóre z wielkiej płyty, a niektóre zbudowane w ciagu ostatnich 5 lat. Nowoczesne.
Obejrzyj: Test wp.pl: Majonez domowy czy ze sklepu?
Przy jednym ze stolików usiadłem tuż po godzinie 12, spędziłem tam ponad 1,5 godziny. Przez ten czas restaurację odwiedziło raptem kilkanaście osób. Przede wszystkim młodych.
Oprócz wspominanej rodziny - na przykład kilkuosobowa grupa znajomych, która zamówienie złożyła w samoobsługowych kioskach. Każdy po dwa cheeseburgery na wynos. Jak się dowiedziałem, również są w trasie i czeka ich kilka godzin jazdy. - Coś na ząb trzeba będzie wrzucić - mówią i wychodzą. Tylko kobiety korzystają jeszcze z toalety przed wyjazdem.
Kilka metrów ode mnie widzę dwóch młodych mężczyzn. Sportowe stroje, buty rowerowe, kaski na krześle. Rozmawiają po ukraińsku z kubeczkiem lodów w ręku. Korzystają z pogody i wybrali się na rower. Nic dziwnego, Wielkanoc we Wrocławiu to temperatura około 20 stopni i bezchmurne niebo.
Pozostali? Kawa, ciastko, ewentualnie lody. Mimo pory wczesnoobiadowej, mało kto zamawia burgera i frytki. Mało kto w ogóle w restauracji jest. Wokół mnie przez cały czas same puste stoliki. Gdy już ktoś przyjdzie, to korzysta z pięknej aury i wybiera miejsce na zewnątrz, gdzie wypija kawę lub shake'a. Ale i tam tłumów nie ma.
Tuż przed 13 przy stoliku obok siada młody mężczyzna. Na tacy Big Mac, frytki i napój. Pytam, czy to świąteczny obiad - zamiast żurku i białej kiełbasy. - Tak, w tym roku jestem w pracy - odpowiada. To taksówkarz, ale zbyt wiele kursów jeszcze dziś nie zaliczył. - Zacznie sie po południu i wieczorem, jak siądą do kieliszka - żartuje.
W końcu trafiam na rodzinę - rodzice plus syn. Na oko 7-8 lat. Spore zamówienie, dla dziecka obowiązkowo Happy Meal. Pytam więc o powody wizyty.
- Od kilku lat nie obchodzimy świąt. Tak jakoś wyszło - odpowiadają niechętnie, nie chcą rozmawiać. Mówią tylko, że dla nich to "normalna niedziela, jak każda inna". Nie dopytuję. Stwierdzam, że to prywatna sprawa i każdy ma prawo spędzać święta tak, jak mu się podoba.
W podobnym tonie wypowiadają się pracownicy McDonald's. Wśród nich spotykam praktycznie samych Ukraińców oraz Hindusów. Co zrozumiałe, oni nie świętują. Jedni mają Wielkanoc za tydzień, a drugich święta wcale nie dotyczą. Ale gdyby i oni chcieli zjeść świąteczne śniadanie, to by zdążyli. Restauracja otwarta jest dopiero od 11.
Im później jednak, tym więcej osób przewija się przez restaurację. W kwestii zamówień nie zmienia się jednak nic. Kawa, ciastko, lody. To najpopularniejsze menu.
Choć jestem po obfitym śniadaniu, to przed 14 zaczynam być głodny. Przez myśl przeszło mi nawet, by kupić jakiś McZestaw. Ale pomysł szybko upadł. Przecież w domu czeka świąteczny obiad. Tradycja silniejsza.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl