Włochy jak Kenia i Chiny. Idą na wojnę z plastikiem
Włochy chcą zmusić sklepy do całkowitej rezygnacji z foliowych toreb. Ale zmiany budzą opór.
13.01.2018 | aktual.: 13.01.2018 10:57
Rzym nie dość, że chce zakać używania plastikowych torebek do pakowania warzyw, owoców i pieczywa, to jeszcze planuje, by za używanie ich bardziej ekologicznej wersji trzeba było zapłacić. Delikatnie mówiąc, nie jest ona wygórowana. W zależności od sklepu wynosi 1 do 3 eurocentów. Ale wśród Włochów i tak wywołało to wściekłość. Niedługo będziemy płacić za powietrze – mówią. A niektóre sklepy wywiesiły transparenty, na których przepraszają swoich klientów za opłatę. Są też takie, które nową opłatę po prostu ignorują, bo wolą zaryzykować karę niż niezadowolenie klientów.
Do więzienia za plastik
Włochy nie są oczywiście pierwszym krajem, który za wszelką cenę chce ograniczyć liczbę plastikowych toreb, ani takim, który w tej kwestii jest najbardziej restrykcyjny. W sierpniu ubiegłego roku Kenia zdecydowała, że używanie foliowych torebek będzie karane grzywną w wysokości 40 tys. dolarów lub czterech lat więzienia. Tak drakońskie kary spowodowały, że rząd w Nairobi poczuł się w obowiązku uspokoić swoich obywateli, że w pierwszej kolejności na celownik biorą producentów i sprzedawców toreb.
Ograniczanie użycia szkodliwego plastiku to jednak nic nowego dla krajów afrykańskich. Od 2008 r. taki zakaz jest wprowadzony w Rwandzie. I przestrzega się go bardzo ściśle. Turyści, którzy nieopatrznie spakują część rzeczy do foliowy toreb, będą proszeni na granicy o ich zdanie. Ponadto ograniczenia w użytkowaniu plastikowych siatek wprowadziły m. in. RPA, Benin, Maroko czy Etiopia.
Kraje rozwijające się w ogóle są pionierami, jeśli chodzi o zakaz używania tworzywa sztucznego. Jako pierwszy na świecie z taką inicjatywą wystąpił Bangladesz. Na walkę z plastikowymi śmieciami zdecydowały się także Chiny, które raczej nie kojarzą się z przesadną troską o środowisko naturalne. Niedawno Pekin zdecydował, że nie chce być już światowym liderem w utylizacji i recyklingu plastiku.
Tylko w 2016 r. Państwo Środka było odpowiedzialne za połowę światowego rynku w tej dziedzinie, czyli 7,3 mln ton. Nic dziwnego, że decyzja Chin nie wszystkim się spodobała. W Europie niezadowolona jest zwłaszcza Wielka Brytania. Dotychczas wysyłała ona do Chin aż dwie trzecie swojej rocznej produkcji plastikowych odpadów, czyli 500 tys. ton.
Od walki z plastikowymi torebkami odwrotu nie ma. Unijna dyrektywa zakłada 80 proc. spadek ich użycia do końca tego roku (w stosunku do stanu z 2014 r.). Foliowe siatki może i są wygodne dla konsumentów, ale w generalnym bilansie ich produkcja jest nieopłacalna. Rocznie na świecie zużywa się ich nawet bilion sztuk.
Oznacza to przede wszystkim wytwarzanie ogromnej ilości śmieci, które będą rozkładać się jeszcze przez następne kilkaset lat. W dodatku ich lekkość powoduje, że łatwo się przemieszczają i zaśmiecają coraz większe tereny. Sam proces ich produkcji też nie jest ani ekonomiczny, ani ekologiczny. Wykorzystuje się do niego gaz i ropę. Na zrobienie dziewięciu torebek potrzeba tyle paliwa, ile na przejechanie kilometra samochodem.
Sprytny jak Polak (handlowiec)
Do walki z plastikowymi torebkami staje też Polska. Od nowego roku nie mogą być już bezpłatne. Za każdą sztukę trzeba zapłacić co najmniej 20 groszy (plus 5 gr VAT) opłaty recyklingowej. Dotyczy to toreb o grubości od 15 do 50 mikrometrów. Biedronka już znalazła sposób na jej ominięcie. Wprowadziła do swoich sklepów torby o grubości 52 mikrometrów. Oznacza to, że na rzecz skarbu państwa idzie tylko podatek VAT, czyli ten, którego koszt jest przerzucony na konsumenta. A różnica wpada na konta Jeronimo Martins, właściciela sieci.
Raz jeszcze okazuje się, że ochrona środowiska to naprawdę przekonywujący argument, dopóki nie zderzy się z cwaniactwem i wygodą.