Wyprzedaże w sklepach. Nie daj się złapać na najpopularniejsze chwyty sprzedawców

Zobacz, czy rzeczywiście ubrania przecenione nie podlegają reklamacji oraz sprawdź, co zrobić, gdy cena na półce jest niższa, niż na paragonie.

Wyprzedaże w sklepach. Nie daj się złapać na najpopularniejsze chwyty sprzedawców
Alan Cleaver / Flickr (CC BY 2.0)
Jakub Ceglarz

10.07.2016 | aktual.: 12.07.2016 16:42

Jak co roku, w okresie letnim w sklepach aż roi się od wyprzedaży. Przeceny to jednak również pole do manipulacji, dlatego warto przed zakupami dobrze się zastanowić. Pomaga w tym Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który odpowiada na najważniejsze pytanie związane z szałem letnich przecen.

UOKiK przestrzega, by nie dać się nabrać na kolorowe szyldy rozwieszane w witrynach sklepowych. "Upewnij się, czy napisy „10 proc.”, „SALE”, „70 proc.” odnoszą się do całego asortymentu, czy jedynie do części towaru" - pisze urząd w opublikowanym specjalnie na tę okazję poradniku. Zdarza się przecież, że "promocja" to hasło pułapka, a 70-proc. obniżką objęta jest niewielka część artykułów.

Na porządku dziennym są też sytuacje, gdy towar na półce jest wyceniony inaczej, niż później przy kasie. Wówczas klient ma prawo zakupu po cenie niższej. Sprzedawca w sklepie stacjonarnym nie może przy tym odmówić sprzedaży, tłumacząc się np. pomyłką pracownika.

Nie zawsze jednak prawo działa na korzyść klienta. Tak jest na przykład, gdy kupimy spodnie pod wpływem impulsu, a później uznamy, że jednak nam się nie podobają. W takiej sytuacji sprzedawca nie ma obowiązku przyjęcia towaru, oczywiście pod warunkiem, że nie ma on żadnych wad fabrycznych. To, czy pozwoli nam na zwrot lub wymianę spodni zależy tylko od jego dobrej woli. "Gdy się zgadza, sam określa warunki – może zamiast pieniędzy wręczyć bon na zakupy w tej samej sieci handlowej" - informuje UOKiK.

Czym innym jest zwrot, a czym innym reklamacja. Przecena lub promocja nie ma w tej kwestii żadnego znaczenia. Sprzedawca nie może bowiem odmówić przyjęcia reklamacji rzeczy przecenionej. Jeżeli zakupiony produkt ma wadę, to na reklamację - najlepiej w formie pisemnej - klient ma aż 2 lata od dnia zakupu.

Może przy tym żądać naprawy towaru, wymiany na nowy, obniżenia ceny lub nawet zwrotu pieniędzy, jeżeli wada jest istotna. Sprzedawca ma 14 dni na rozpatrzenie reklamacji. Jeśli po upływie tego czasu decyzji nie ma, uznaje się żądania klienta za uwzględnione i zaakceptowane.

Dowód zakupu jest konieczny do zgłoszenia reklamacji, ale wbrew powszechnej opinii, wcale nie musi to być paragon. Oczywiście, tak byłoby najprościej, ale czasami takie potwierdzenie można łatwo zgubić. Pełnowartościowym dowodem zakupu może być na przykład potwierdzenie płatności kartą, wyciąg z konta, faktura czy nawet zeznania osób, które towarzyszyły klientowi podczas zakupów.

Co zrobić, gdy sprzedawca przy reklamacji żąda oryginalnego pudełka? "Pamiętaj: do reklamacji jest potrzebny dowód zakupu, a nie pudełko. Mimo że ułatwia ono przewiezienie wadliwego towaru, to sprzedawca nie powinien uzależniać przyjęcia reklamacji od dostarczenia opakowania" - informuje UOKiK i apeluje, by w przypadku nieuznanych reklamacji kontaktować się z Urzędem i rzecznikami konsumentów oraz korzystać z porad udzielanych w wojewódzkich inspektoratach Inspekcji Handlowej.

uokikinspekcja handlowawyprzedaże
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (4)