Wyścig z piratami przed Euro
Firmy oraz przedsiębiorcy, którzy liczą na zyski z Euro 2012 i chcą wykorzystać logo imprezy, muszą jeszcze uzbroić się w cierpliwość. Impreza nie ma oficjalnego znaku! Jest tylko nieoficjalne. Za jego używanie grozi kara pieniężna, a nawet więzienie.
29.11.2007 | aktual.: 29.11.2007 12:45
_ To prawda _ - mówi Zbigniew Koźmiński, rzecznik prasowy Polskiego Związku Piłki Nożnej. _ To logo, które pojawia się w mediach, jest tymczasowe. Właściwe zaakceptuje dopiero UEFA. Kiedy to będzie? Pewnie po zakończeniu Euro 2008. Oni tam w UEFA nie spieszą się aż tak bardzo. _
Zbigniew Koźmiński dodaje jednocześnie, że nie przymierzano się jeszcze do ustalenia ceny za wykorzystanie logo. Będzie ona ustalona w porozumieniu z UEFA. Dotychczas, jak twierdzi rzecznik prasowy, żadna polska firma nie zgłosiła się z oficjalnym zapytaniem w sprawie wykorzystania znaku firmowego mistrzostw Europy.
UEFA tymczasem ostrzega na swojej oficjalnej stronie, że wszystkie gadżety z logo Euro 2012, wyprodukowane wcześniej bez zgody organizatorów, będą konfiskowane i niszczone. Wytwórcom i sprzedawcom grożą drakońskie kary finansowe. Mogą nawet trafić za kratki.
Tomasz Walczyk z Poddębic nie ukrywa, że zamierza zarobić na imprezie. Myśli o produkcji skarpet oraz getrów z logo mistrzostw. Jego zdaniem drużyny piłkarskie wszelkich kategorii wiekowych chętnie będą sięgać po te elementy garderoby.
_ Myślę o wytwarzaniu kubków i filiżanek _ - przyznaje Kamil Kalembka z Łodzi. _ Już mam umówionego wytwórcę porcelany spod Chodzieży. Jak tylko pojawi się taka możliwość, ruszamy do boju. Chcę wszystko robić legalnie. Po co ściągać sobie na głowę policję. _
Nie wszyscy jednak tak myślą. Drakońskie przepisy UEFA nie stosują się do stron internetowych. Można więc tam sprzedawać swoje wyroby nie obawiając się kary. No, chyba że zmienią się przepisy.
Wielkie imprezy sportowe pozostają jednak znakomitą okazją dla piratów, którzy podrabiają znaki należące prawnie do organizatorów wielkich zawodów.
Już w ostatnich dniach kwietnia tego roku łódzcy policjanci zatrzymali mieszkańca Zgierza, który handlował podrobionymi koszulkami i szalikami klubów piłkarskich. Na ubraniach naszywał emblematy Bayernu Monachium i innych klubów Bundesligi, a także logo Niemieckiego Związku Piłki Nożnej.
Towar szył na eksport - na Ukrainę i do Czech. W łódzkim zakładzie należącym do "biznesmena" funkcjonariusze znaleźli 3,2 tysiąca podróbek przygotowanych do wysłania za granicę w niezwykle atrakcyjnych cenach: 10 złotych za koszulkę.
O tym, że mężczyzna nie należał do detalistów, świadczył sprzęt zabezpieczony przez policję w jego zakładzie: linia do termicznego nanoszenia sitodruku i komputer z oprogramowaniem służącym do podrabiania klubowych emblematów.
Tydzień wcześniej w ręce policji wpadli producenci podróbek z Tomaszowa Mazowieckiego. I oni działali na dużą skalę: skonfiskowano 3402 koszulki oraz 231 par spodenek z logo znanych zachodnich klubów, takich jak FC Liverpool. Łączna wartość towaru wynosiła 42,5 tysiąca złotych.
Prawo zakazuje używania zastrzeżonego logo, nazw klubów sportowych i znaków firmowych, a także nazwisk znanych sportowców, m.in. Davida Beckhama. Z podobną produkcją nie zetknęli się jeszcze policjanci i celnicy z Katowic, Gdyni ani Wrocławia.
A gdzie można kupić podróbki koszulek Bayernu Monachium albo Realu Madryt? _ Wszędzie _- mówi poirytowany Daniel Goszczyńki, sponsor Łódzkiego Klubu Sportowego. _ Koszulki z logo choćby naszego klubu można znaleźć na bazarach, targowiskach, a nawet na giełdzie organizowanej na naszym stadionie. Jest tego mnóstwo, nie jesteśmy w stanie oszacować liczby podróbek _ - denerwuje się biznesmen.
Do największych w Polsce centrów handlu podrabianą odzieżą należą podłódzkie targowiska w Tuszynie, Rzgowie i Głuchowie.
Policjanci i celnicy regularnie rekwirują tu duże partie towaru. Uwagę skupiają jednak na podrobionych znakach towarowych Adidasa czy Nike, nie zaś Realu Madryt czy Manchesteru United. Ostatnio piłkarskie ciuchy skonfiskowane zostały w czasie ubiegłorocznego mundialu w Niemczech - w ręce celników wpadło w Głuchowie około tysiąca koszulek i czapek z zastrzeżonymi emblematami "David Beckham" oraz "Germany 2006".
Ceny podróbek są różne - od 20 złotych za koszulki najpodlejszej jakości, do mniej więcej pięćdziesięciu złotych za ubrania z lepszych materiałów. Jednak nawet najtańsze ciuchy zapewniają wytwórcom godziwy zysk. Jeden t-shirt z nadrukiem można wyprodukować już za 7-8 złotych.
Czy także przed Euro 2012 piraci będą ryzykować i podrabiać prawnie chronione znaki? Przekonamy się.
Dariusz Piekarczyk
POLSKA Dziennik Łódzki