Za krew i szpik - wolne w pracy. Za spermę - kasa

Płatny dzień wolny w pracy. Do tego posiłek regeneracyjny: osławione osiem czekolad

Za krew i szpik - wolne w pracy. Za spermę - kasa
Źródło zdjęć: © Thinkstock

31.07.2012 | aktual.: 20.08.2012 13:51

*Płatny dzień wolny w pracy. Do tego posiłek regeneracyjny: osławione osiem czekolad. Także możliwość odpisania od podatku 130 zł za każdy oddany litr. Każdy dawca ma do tego prawo zgodnie z ustawą o publicznej służbie krwi. *

Krwiodawstwo jest w Polsce honorowe, a więc niepłatne. Mimo to liczba chętnych do ofiarowania „płynu życia” idzie w setki tysięcy. Najważniejsza okazuje się chęć niesienia pomocy.

A jak to jest z innymi produktami naszych organizmów: szpikiem kostnym, spermą? Czy ich dawstwo da się przeliczyć np. na jakieś bonusy w pracy?

Krew, dużo krwi!

Według danych PCK, w służbie zdrowia co minutę potrzebny jest 1 litr czerwonego, życiodajnego płynu. Tymczasem podczas jednej donacji pobiera się od krwiodawcy do 450 mililitrów krwi. Oznacza to, że zapotrzebowanie na 1 litr zaspokaja dwóch dawców.

Okres letni to co roku czas zwiększonego „popytu na krew”. Powody? Uciekamy z pracy na urlopy, później z nich wracamy. Na drogach panuje wzmożony ruch. Stąd większa ilość wypadków komunikacyjnych. Ponadto rolnicze prace polowe, prowadzone często z użyciem przestarzałego, nie zawsze bezpiecznego sprzętu. Wzrasta też liczba poszkodowanych dzieci. W wakacje przez dużą część dnia wiele z nich wypada przecież spod opieki dorosłych. Latem rośnie więc liczba wypadków. Jakby tego było mało, mniej krwiodawców jest „pod ręką”. Oni przecież także urlopują. W szkołach i na uczelniach nie ma młodzieży – tradycyjnie „mocnego punktu” krwiodawstwa.

Urlopy stanowią dla krwiodawstwa niejako podwójne zagrożenie. Po powrocie z wakacji wielu dotychczasowych honorowych krwiodawców wypada z listy na dłużej.

Kilka lat temu osoby wypoczywające w tropikach były wykluczone z donacji z uwagi na ryzyko zakażenia chorobami przenoszonymi przez krew. W zeszłym roku „Gazeta Wyborcza” informowała, że podobne obostrzenia dotyczą urlopowiczów powracających z południa Europy. Krwi nie mogą też oddawać m.in. osoby po udarze mózgu, z łuszczycą i wieloma innymi dolegliwościami.

Ilu ich jest? W 2010 roku „Gazeta Prawna” podała, że w poprzednich latach liczba krwiodawców rosła o 10 proc. w skali roku. Według portalu Rynek Zdrowia, w 2009 było ich ok. 690 tys. Z kolei dane Narodowego Centrum Krwi obrazują stały wzrost ich liczby: od 425 tys. w 2002, do 609 tys. w 2010 roku. Plemniki po tysiąc

Pracownikom – krwiodawcom przysługują określone prawa. Muszą zostać zwolnieni z pracy nie tylko w dniu donacji, lecz również na okresowe badania. Pracodawca nie może też wpłynąć na zmianę terminu, w którym jego pracownik ma oddać krew.

A jak to jest z tymi, którzy oddają… co innego? Na przykład spermę? Tu o zwolnienie z pracy raczej trudno. Pozostaje krótki urlop. 20 lat temu dawcy nasienia mogli liczyć na wynagrodzenie. Dziś oficjalnie się im nie płaci, bo czerpanie zysków z handlu komórkami jest zabronione. Wchodzi więc w grę gratyfikacja tytułem zwrotu kosztów podróży, a także wszelkich kosztów związanych z urlopem.

Polskie kliniki oferują dawcom pieniądze, ale na określonych warunkach. Aby je otrzymać, muszą oni przede wszystkim poddać się badaniom i odczekać na ich wyniki – przynajmniej kilka miesięcy. Jedna z klinik informuje na swojej stronie, że zwraca koszty w wysokości 200 zł za każdą wizytę. Wizyt jest zaś od 4 do 8. Wartość badań, jakie przechodzi dawca, wycenia natomiast na 2 tys. zł.

Dawcy, którzy nie będą dawcami

Poważniejszą sprawą jest oddawanie szpiku kostnego. Szczególnie jeśli pobiera się go z tzw. talerza kości biodrowej. Tu już bez kilkudniowego zwolnienia z pracy się nie obędzie. Najpierw trzeba przejść dokładne badania, by wykluczyć całą listę chorób u dawcy, m.in. AIDS czy cukrzycę. Sam przeszczep, według portalu Dawca.pl, trwa 60-90 minut. Po oddaniu szpiku donator przez jakiś czas przebywa pod lekarską obserwacją. Najczęściej wraca do domu następnego dnia.

Dawcom szpiku przysługuje pełnopłatne zwolnienie z pracy. I to zarówno w czasie samego pobierania, jak i podczas przygotowywania do niego. Zwracane są koszty, takie jak opłata za noclegi czy za przejazd.

Wszelkie kryteria, które trzeba spełniać, by zostać dawcą szpiku, można znaleźć np. na stronach promujących dawstwo. Trzeba pamiętać, że duży procent ludzi nie może być dawcami. Należą do nich nie tylko chorzy, ale także między innymi osoby po zawałach, kobiety w ciąży (i do 6 miesięcy po porodzie), osoby z tatuażami i kolczykami – przez kilka miesięcy od wykonania zabiegu.

Także wiek może stanowić przeszkodę. To ostatnie kryterium jest uzależnione od bazy – w każdej wygląda nieco inaczej. Na przykład w bazie Fundacji DKMS Polska można się zarejestrować do 55 roku życia. Naturalnie osoby niepełnoletnie dawcami być nie mogą.

Jeszcze inną sprawą jest małe prawdopodobieństwo zostania dawcą. Jak podaje strona fundacji DKMS, w ciągu 10 lat od zarejestrowania tylko 5 proc. dawców spotyka „swojego” biorcę. Szansa, że dwie niespokrewnione osoby będą miały identyczne antygeny zgodności tkankowej, wynosi od 1:25 000 do nawet 1 do kilku milionów.

Ogólnie biorąc, na dawstwie zarobić więc nie można, ale korzyści są. I nie chodzi tu bynajmniej o wolne w pracy. Każdy, kto chce zostać dawcą, musi wcześniej przejść badania laboratoryjne. Przy okazji pozna więc stan swojego zdrowia. A tego, jak wiadomo, nie sposób przeliczyć na pieniądze.

TK/JK

dzień wolnyusługisperma
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (102)