Trwa ładowanie...
29-11-2018 13:12

Zacząłem od bycia szatniarzem. Dziś jestem menadżerem gwiazd

Niełatwo przeprowadzić z nim wywiad. Ciągle coś sprawdza w telefonie – charakterystycznym Huawei Mate Pro 20 - odpisuje na e-maile, co chwilę ktoś do niego dzwoni. Jak sam mówi, w pracy jest 24 godziny na dobę. - Ciężką pracą i ambicją można osiągnąć wiele. Hasło „make it possible” doskonale to oddaje – zapewnia 33-letni Rafał Orfoś.

Zacząłem od bycia szatniarzem. Dziś jestem menadżerem gwiazdŹródło: flickr.com
d3qjlt3
d3qjlt3

Krzysztof Suwart: Dlaczego akurat muzyka, a nie telewizja? To byłaby już rodzinna tradycja.

Rafał Orłoś: To tu widzę swoją przyszłość, to z muzyką związałem się na lata. Jeżeli pytasz o to, kto wybierał mi zawód, to odpowiedź jest jedna: sam to zrobiłem. I z tego wyboru cieszę się do dziś.
A zaczęło się od…

Od pracy na studiach. Trafiłem do ekipy tworzącej program "Must Be the Music" w Polsacie. Choć może "trafiłem do ekipy" to za dużo powiedziane, bo zaczynałem od bardzo, bardzo podstawowych zadań.

Rozwiniesz?

Zacząłem od bycia szatniarzem. To przynieś, tamto podaj, zawieź tu i tam uczestników. Z tygodnia na tydzień obowiązki mi się jednak zmieniały, aż w końcu dotarłem do poziomu asystenta kierownika produkcji. Kojarzysz hasło „make it possible”? W tej chwili taką ideę pokazuje Robert Lewandowski. Daleko mi do wspaniałego piłkarza, ale to chyba dobre odniesienie. Jeżeli chcesz, starasz się i pracujesz, to ci się uda. Robert Lewandowski pokazuje, że dzięki ambicji naprawdę wiele można osiągnąć. Sam czerpię z takich osób inspiracje. Odważnych, chętnych do zmian, nastawionych na działanie.

I właśnie tak na dobrą sprawę zaczęła się moja znajomość z branża muzyczną. Poznawałem ludzi, poznawałem zespoły. Do programu przychodzili ludzie, którzy mieli już ugruntowaną pozycję, ale nie potrafili się przebić. Trzecią edycję wygrał zespół Lemon, a mój szef stwierdził, że chce w chłopaków zainwestować. I ma dla mnie propozycję: będę menadżerem.
I wziąłeś te robotę?

d3qjlt3

Powiedziałem, że bardzo chętnie, że świetna propozycja, ale… zupełnie się na tym nie znam. W odpowiedzi usłyszałem, że świat stoi otworem; że damy sobie radę, mamy dużą bazę kontaktów i od tego zaczniemy. Reszty się nauczymy. I tak było. Jeżeli powiem, że dostałem duży kredyt zaufania, to skłamię. Był ogromny.

Z tym, że z zespołem się rozstałeś.

To była wspólna decyzja. Ich pomysł na zespół różnił się od mojego. Nie było sensu się kłócić, udało się sprowadzić do nich bardzo doświadczoną osobę. Wyszło naturalnie. Bez emocji, bez krzyków. Dziś nawzajem sobie kibicujemy. Mi trafiły się nowe wyzwania, Lemon na rynku radzi sobie doskonale. Wszyscy wyszli na tym dobrze.

Długo sam nie byłeś…

Od trzech lat jestem menadżerem Marty Markiewicz, czyli Sarsy. Pracujemy wspólnie. Od zawsze zakładam, że artysta musi wiedzieć, co się dzieje. Być świadomym kolejnych biznesowych i muzycznych kroków, mieć na nie realny wpływ. Choć oczywiście Sarsa jest artystką, producentką. Komponuje, pisze teksty, większość czasu spędza w studio. Nie trafiają jednak do niej zbędne informacje. Ja zajmuję się sprawami technicznymi, szukam okazji do współpracy, miejsc na koncerty, ogarniam całe zaplecze techniczne. I, oczywiście, jeżdżę z zespołem wszędzie. Tylko wtedy mamy pewność, że wszystko zagra.

A może nie ufasz innym?

To nie tak. Po prostu lubię wszystko sprawdzić. Jak wszystko działa, to mam satysfakcję. Jak nie, to szybko to wychwytuję i mogę reagować. W tej branży czas na reakcję jest naprawdę krótki. Masz okazję? To ją wykorzystujesz. Masz ofertę? To ją rozważasz. Masz problem? Musisz go rozwiązać, bo lada chwila zacznie się koncert.

d3qjlt3

Stresujące?

Odrobinę, ale każdego dni budzę się z przekonaniem, że robię fajne rzeczy. Brzmi sztampowo?

Odrobinę.

Ale to prawda! Branża muzyczna pełna jest wyzwań i dlatego ją kocham. To wymagający zawód. W pracy jestem przez 24 godziny na dobę. Z zespołem spędzam blisko 300 dni w roku. To odbija się na rodzinie, na życiu towarzyskim, którego w zasadzie go nie mam. Niektórzy myślą, że tak wiszę ciągle nad telefonem, bo siedzę na Facebooku. A w tym czasie ja wysyłam dziesiątki wiadomości, oddzwaniam na jeszcze więcej telefonów i kolejne odbieram. Liczy się czas, dobra logistyka. Nie mam biura, bo jest mi kompletnie niepotrzebne. Wystarczą dwie rzeczy: telefon i komputer. Narzędzia w każdym biznesie są kluczowe. W moim jedno mieści się w kieszeni, drugie pod pachą.

A co masz w kieszeni?

W tej chwili korzystam z Huawei Mate 20 Pro. I jeżeli miałbym wskazać dwie kluczowe cechy sprzętu w moim zawodzie, to będzie to bezpieczeństwo i czas pracy baterii, także szybkość ładowania. Tego drugiego chyba nie trzeba wyjaśniać. A dlaczego bezpieczeństwo? Bo od lat buduję rozbudowaną bazę kontaktów. Bo mam na skrzynce istotne informacje o znanej artystce i jej biznesowych planach. Stąd naturalne jest korzystanie z systemu rozpoznawania twarzy, blokady na odcisk palca. To nie są informacje, które mogą dostać się w niepowołane ręce. Huawei, to gwarancja, że tak się nie stanie. A że wszystko jest elegancko schowane w ekranie Mate 20 Pro, to tym lepiej, lubię estetyczne przedmioty.

d3qjlt3

Menadżer to też człowiek od załatwiania zachcianek gwiazd?

Szampan w wannie, garderoba na kilkadziesiąt sukienek? (śmiech) Nic z tych rzeczy. Choć zależy to oczywiście od tego, co nazwiemy zachcianką. Jeżeli jest cokolwiek, co artyście pomoże, to w sumie dlaczego nie? Relacja menadżer - artysta to przyjaźń, musi się opierać na zaufaniu. Wtedy naprawdę można tworzyć niesamowite rzeczy. A jeżeli pytasz o to, czy Sarsa ma jakieś specjalne koncertowe wymagania, to… zmartwię cię, nie ma żadnych ekscesów.

d3qjlt3
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3qjlt3