Załoga Ryanaira planuje strajk generalny. Znów szykuje się chaos?

Pracownicy irlandzkich linii zamierzają zaprotestować przeciwko fatalnym warunkom pracy i kiepskiej płacy. "Ryanair to Korea Północna lotnictwa" – twierdzi jeden z nich.

Załoga Ryanaira planuje strajk generalny. Znów szykuje się chaos?
Źródło zdjęć: © corporate.ryanair.com | Materiały prasowe
Anna Jastrzębska

Wieloletni członek personelu Ryanaira zadzwonił anonimowo do redakcji portalu "Telegraph". Poinformował, że pracownicy przygotowują strajk generalny i planują "dezercję" do linii easyJet lub Norwegian.

"W naszych umowach mamy zapis o tym, że nie możemy zrzeszać się w związki zawodowe, jednak moi koledzy zamierzają zaprotestować" – powiedział mężczyzna. "Wyobraźcie sobie, że 5 samolotów z naszej bazy pewnego dnia nie wystartuje. A mowa tylko o jednej bazie. Szykuje się bałagan" – dodał. Napomykając, że w jego opinii "Ryanair to Korea Północna lotnictwa".

Obraz
© Shutterstock.com | nn

O kiepskich warunkach pracy w Ryanairze głośno mówi się od połowy września. Wtedy to z powodu braków kadrowych przewoźnik zaczął masowo odwoływać loty. Do marca anulowano już ponad 20 tys. rejsów oraz zawieszono 34 trasy (w tym 7 z Polski)
. W odpowiedzi na niezadowolenie pilotów szefostwo zaproponowało podwyżki w kilku swoich kluczowych bazach.

Skarżyć zaczęli się również pracownicy obsługi. Do sieci wyciekł wewnętrzny mail, w którym ujawniono cele sprzedażowe, jakie każdego dnia muszą zrealizować stewardzi. Co najmniej jedno opakowanie perfum, jedno ciepłe danie pokładowe i kanapka, przynajmniej 8 zdrapek oraz konkurowanie między sobą w sprzedaży. Takie były wytyczne. Strategia "dziel i rządź", którą do tej pory z powodzeniem realizował Ryanair, najwidoczniej jednak przestała się sprawdzać.

Pracownicy sprzeciwiają się temu, że otrzymują wynagrodzenie wyłącznie za czas spędzony w powietrzu. "Wczoraj zaczęłam pracę o 5 rano i skończyłam o 15, a w tym czasie wykonywaliśmy loty tylko przez 5 godz. Nikt nie płaci nam za najtrudniejsze elementy pracy, takie jak boarding: konieczność usadzenia 200 pasażerów i zajęcia się ich bagażem" – skarży się stewardesa cytowana przez portal Fly4Free.

Niezadowoleni są też członkowie załogi, którym w zimowym sezonie anulowano trasy. Muszą bowiem na własny koszt przenieść się do innych baz w Europie. Jeśli się na to nie zgodzą, będą zmuszeni do wzięcia bezpłatnego, kilkumiesięcznego urlopu.

Obraz
© corporate.ryanair.com | materialy prasowe

Szefostwo Ryanaira odpowiedziało na zarzuty. Odparło, że pracownicy załóg pokładowych zarabiają po 40 tys. euro rocznie. Mogą też "cieszyć się wieloma względami, w tym bezpieczeństwem pracy". Mają przy tym "roczny i zgodny z prawem limitem maks. 900 godz. lotów oraz atrakcyjne prowizje ze sprzedaży".

Stewardzi i stewardesy zatrudniani przez irlandzkiego przewoźnika mówią "dość". Dyskutują nad protestem w zamkniętych grupach w serwisach społecznościowych. Oficjalnie nie mają możliwości przeprowadzenia strajku, ale mogą skorzystać z rozwiązań, które sprawdzały się w przeszłości. Czy pewnego dnia nie stawią się do pracy, bo wszystkich "dopadnie choroba" i przyniosą zwolnienia lekarskie? Ryanair na razie nie komentuje tych "spekulacji".

kryzysstrajkryanair
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)