Zamknąć granicę dla ciężarówek? "Rosja ratuje się jak może. Tylko globalne sankcje przyniosą efekt"

14 marca, protest przeciwko transportowi towarów do Rosji i Białorusi, kolejka ciężarówek do polsko-białoruskiego przejścia granicznego w Koroszczynie
14 marca, protest przeciwko transportowi towarów do Rosji i Białorusi, kolejka ciężarówek do polsko-białoruskiego przejścia granicznego w Koroszczynie
Źródło zdjęć: © PAP | Bartłomiej Wójtowicz
Tomasz Sąsiada

17.03.2022 12:24, aktual.: 17.03.2022 13:40

Po agresji Rosji na Ukrainę - Zachód nakłada na Moskwę kolejne sankcje, uderzając w gospodarkę tego kraju. Nadal jednak z krajów UE na Białoruś i do Rosji mogą jeździć ciężarówki wypakowane towarami, których nie objęły sankcje. Pojawiają się więc głosy, że należy zamknąć dla nich granicę. Jak oceniają eksperci, takie sankcje mają sens, jeśli nie zostawia się uchylonych tylnych drzwi. Ucierpieliby jednak na tym także polscy przewoźnicy, którzy powinni dostać rządowe wsparcie – dodają.

Zachód nałożył już na Rosję szereg sankcji. Między innymi zamroził rezerwy Banku Centralnego Rosji i banków komercyjnych, zablokował transakcje dolarowe, odciął wiele rosyjskich banków od systemu SWIFT, zakazał eksportu wielu technologii, importu rosyjskiego alkoholu, diamentów i owoców morza, zamroził aktywa oligarchów.

Nie ma jednak zakazu eksportu żywności, leków czy kosmetyków. Dlatego ciężarówki z tymi towarami ciągną długim strumieniem przez polsko-białoruską granicę na wschód. O zamknięcie granicy upominają się aktywiści. W weekend na przejściu granicznym w Koroszczynie zorganizowali protest, blokując przejazd ciężarówkom.

W poniedziałek premier Mateusz Morawiecki mówił, że Polska namawia europejskich partnerów do wprowadzenia dalszych ograniczeń w handlu wobec Rosji i czeka na głos KE. Podkreślał, że każdy pojazd na granicy polsko-białoruskiej jest sprawdzany, czy nie przewozi materiałów o charakterze tzw. podwójnego przeznaczenia (czyli takich, które można wykorzystać w celach cywilnych, ale także militarnych - są one objęte sankcjami).

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Jeżeli mamy prowadzić jakieś działania pomocowe, to one muszą być skuteczne – mówił z kolei we wtorek szef KPRM Michał Dworczyk. Wyjaśnił, że gdyby Polska zamknęła granicę z Białorusią dla rosyjskich ciężarówek, mogłyby zacząć wjeżdżać na teren Unii Europejskiej do strefy Schengen przez przejścia graniczne z Litwą, Łotwą i Estonią. - W związku z tym podkreślamy, że tego rodzaju decyzje muszą zapadać wspólnie - zaznaczał. To samo mogłoby się dziać w odwrotnym kierunku, czyli z zachodu do Rosji.

- Polska zabiega o wstrzymanie transportu TIR-ów z Rosji przez Białoruś. - To jest decyzja Unii Europejskiej, która powinna być bezwzględnie podjęta - mówił z kolei w środę w Sejmie wicemarszałek Sejmu, szef klubu PiS Ryszard Terlecki.

Sankcje muszą być szczelne

- Sankcje mają sens, jeśli nie ma uchylonych tylnych drzwi - komentuje w rozmowie z serwisem finanse.wp.pl Mariusz Frąc, ekspert Business Centre Club ds. rynku transportowego i prezes MaWo Group, firmy zajmującej się obsługą firm transportowych. - Na razie ciężarówki z towarami z Europy jadą na Białoruś i do Rosji bez problemu, poza oddolnymi akcjami zwykłych ludzi blokującymi przejazd ciężarówek na białoruskich i rosyjskich tablicach rejestracyjnych – dodaje.

- Co więcej, zdarza się, że transport opisany jako tranzyt przez Rosję, który docelowo ma dotrzeć np. do Mongolii albo Kazachstanu, jest rozładowywany w Rosji. Z dokumentacji wynika jednak, że dotarł on do miejsca docelowego. Rosja ratuje się jak może. Dlatego jeśli chodzi o eksport, tylko szczelne i globalne sankcje mogą przynieść efekt. To oczywiście nie spodoba się tym, którzy realizują przewozy na Wschód, bo to oznacza dla nich wielkie problemy – przyznaje Frąc.

Jak rząd mógłby pomóc polskim firmom, które zajmują się przewozem towarów na wschód?

- Nie chcemy pieniędzy, ale pomocy z pakietem mobilności. Rozsądnym rozwiązaniem byłoby np. umożliwienie firmom zawieszenia płatności za leasing czy kredyt, bo to właśnie są największe koszty dla przewoźników w sytuacji, kiedy auta nie pracują i stoją na placu. To dałoby im czas na znalezienie pracy na innych rynkach – ocenia ekspert BCC.

I podkreśla, że pomoc rządu musi być przemyślana, bo nie zawsze jego działania przynoszą zamierzony, pozytywny skutek. - Na przykład obniżenie VAT-u na paliwa sprawiło, że przedsiębiorcy mogą odpisać teraz mniejszą kwotę podatku, co dla przedsiębiorstw w konsekwencji stanowi podwyżkę ceny za ten surowiec – punktuje Frąc.

Duży dylemat

- Na szczęście nie muszę podejmować tego typu decyzji, bo miałbym bardzo duży problem moralny i etyczny, i to z kilku powodów – mówi o potencjalnym zamknięciu granicy Maciej Wroński, prezes organizacji Transport i Logistyka Polska, która zrzesza najważniejszych graczy na tym rynku. - Po pierwsze, w Ukrainie giną ludzie, są okaleczani, tracą majątki całego życia. Ta wojna jest niczym niesprowokowana, Ukraińcy niczym nie zawinili. I teraz jeśli zaopatrujemy gospodarkę państw-agresorów, niejako je wspieramy - podkreśla.

- Natomiast inną okolicznością jest wpływ takiej sankcji na firmy, które robią biznes na Białorusi i w Rosji. Wielkie koncerny mają zdolność finansową, by sobie z tym poradzić. Jednak gdyby zamknięto granicę, to są tacy mali polscy przewoźnicy, którzy wyspecjalizowali się w eksporcie na Białoruś i do Rosji, obsługują tylko ten kierunek i nie mogą z dnia na dzień przestawić się na przewóz w innych kierunkach. Mają do spłaty kredyt, leasing, rodzinę na utrzymaniu. Dlatego trudno by mi było wymuszać na nich wstrzymanie się od jeżdżenia na wschód – komentuje.

Jak państwo może pomóc

- Dlatego jako TLP zaproponowaliśmy rządowi, by pomógł firmom, które zrezygnują z tego kierunku i dał im pracę w Polsce. Na przykład w spółkach Skarbu Państwa, agencjach, które zarządzają rezerwami czy w związku z ruchami wojsk NATO w Polsce – mówi Wroński.

Jak tłumaczy, państwo wiele by nie straciło, bo tych przedsiębiorców nie jest dużo. To kilka procent pracy przewozowej polskich firm, bo głównie obsługujemy rynek unijny. - Myślę, że stać nas na to, aby tym małym, rodzinnym firmom pomóc, zwłaszcza że znalazły się w trudnej sytuacji, a dzięki temu będą mogły podjąć decyzję wspierającą Ukrainę. Rząd pomaga już spółkom kolejowym, dlaczego więc nie jest taki hojny wobec przewoźników? – pyta retorycznie.

Wroński podkreśla też, że obok zamykania granicy są też inne sposoby utrudnienia wymiany towarowej między UE a Rosją. Można na przykład zmienić przepisy celne. - Transport na Białoruś i do Rosji jest łatwy dzięki karnetom TIR. Można by na przykład zawiesić ich stosowanie i to już by Rosję zabolało. TLP na pewno podeszłoby do wszelkich decyzji tego typu ze zrozumieniem, ale pod warunkiem rekompensaty dla polskich firm, które by na tym straciły – podsumowuje.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także