Zawody ciekawe. Ale właściwie tylko z nazwy

Aktuariusz czy giloszer zastanawiają. Matka zastępcza śmieszy. Świecki krzewiciel wiary budzi zdumienie.

Zawody ciekawe. Ale właściwie tylko z nazwy

13.10.2009 | aktual.: 13.10.2009 16:40

Aktuariusz czy giloszer zastanawiają. Matka zastępcza śmieszy. Świecki krzewiciel wiary budzi zdumienie. Obok zawodów popularnych, dobrze znanych, istnieją w Polsce i takie, o których mało kto słyszał. Niekiedy jednak pod nietypową nazwą kryje się zawód najzwyczajniejszy w świecie.

Zawód: dyrektor

- Mój mąż, Marysiu, jest z zawodu dyrektorem – z tego tekstu sprzed lat śmiejemy się do dzisiaj. Okazuje się jednak, że wypowiadająca go pani z filmu Barei miała rację – dyrektor to rzeczywiście zawód. Przynajmniej jako taki funkcjonuje w „Klasyfikacji zawodów i specjalności”, znajdującej się w internetowym serwisie Urzędów Pracy.

Zawód, według Encyklopedii PWN, to zespół czynności, których wykonywanie daje człowiekowi źródło utrzymania. We wspomnianym spisie możemy znaleźć szereg zadań, jakie powinni wykonywać w swej pracy dyrektorzy – tak więc wszystko jest w porządku.

Zawód dyrektor oficjalnie istnieje

Ministerstwo Pracy i Polityki Socjalnej podeszło do nazw zawodów problemowo. Stosowna ustawa reguluje zasady tworzenia nowych zawodów i umieszczania ich na w/w liście. Zawody są tam uszeregowane alfabetycznie.

Klasyfikowanie nowych specjalności odbywa się na podstawie wniosków. Mogą je składać ministerstwa, urzędy centralne, pracodawcy, związki zawodowe. Wnioski muszą zawierać opis nowego zawodu – wykonywane czynności i zadania, także potrzebne dla jego wykonywania wykształcenie.

Nowy zawód co krok

Po co właściwie klasyfikuje się zawody? W dużej mierze z myślą o nas, pracownikach. Klasyfikacja pomaga w prowadzeniu polityki zatrudnienia, poradnictwa zawodowego i pośrednictwa pracy w skali całego kraju. Służy też celom statystycznym. Dzięki niej specjaliści mogą orientować się w zmianach zachodzących na rynku pracy.

Naturalnie zmiany te zachodzą bardzo szybko, a listę zawodów aktualizuje się średnio co dwa lata. Siłą rzeczy, wielu zawodów na niej jeszcze nie znajdziemy. Tym bardziej, że ich nazwy powstają bardzo często w głowach pracodawców – i natychmiast pojawiają się w gazetach czy w Internecie, w anonsach i ogłoszeniach.

Zmiany narzuca rynek pracy, niezwykle zróżnicowany i charakteryzujący się coraz większą dynamiką. Urzędnicze struktury zawsze będą tutaj pozostawały w tyle. Dlatego „Klasyfikacja zawodów” jest miarodajna tylko w pewnym stopniu. Jeśli nie znajdziemy tam jakiegoś zawodu, nie znaczy to, że go nie ma.

Apel do rozumu

Zdarza się, iż do oficjalnie wykonywanych zawodów dopisywane są takie, które budzą opór innych środowisk. W „Klasyfikacji zawodów i specjalności” pojawili się astrologowie, radiesteci, a nawet… wróżbici. Portal money.pl podaje, że środowiska naukowe zaprotestowały przeciw takiej decyzji, występując, jak to zostało określone – w obronie rozumu.

Opis działań przedstawicieli tych zawodów brzmi jednak poważnie. Na przykład astrolog bada wpływ ciał niebieskich na los człowieka. Ma też za zadanie m.in. „sporządzanie horoskopu urodzinowego” oraz opracowywanie „wskazań dotyczących rozwoju wewnętrznego”. Radiesteta ma szukać żył wodnych, badać ich szeroko pojęty wpływ na człowieka, a także wytwarzać różdżki i wahadełka.

Wróżbita to zawód, którego przedstawiciel w sposób świadomy wykorzystuje swoje zdolności do „działania w obszarze zjawisk nadprzyrodzonych”. Posługuje się przy tym metodami ukształtowanymi przez tradycję, takimi np. jak wróżenie z ręki czy też z kart. A także wykorzystuje jasnowidzenie, telepatię oraz teleportację. (Według „Klasyfikacji zawodów i specjalności – opisów grup i zawodów”).

Skąd te nazwy?

Nazwy nowych zawodów mają różne źródła. Niektóre powstają bezpośrednio w firmach, a tworzy się je często na potrzeby anonsów zamieszczanych w prasie. Socjolog Konrad Górnicki w rozmowie z „Kurierem Porannym” wyjaśnia, że wysyp nowych nazw nasila się zwłaszcza dzisiaj, gdy rozwój technologiczny wymusza specjalizację w coraz to nowych dziedzinach. Jeśli dany zawód upowszechnia się, to wchodzi do potocznego języka, a w konsekwencji – do oficjalnych opisów i klasyfikacji.

To normalna cecha gospodarki kapitalistycznej. Należy więc liczyć się z tym, iż proces ten będzie postępował.

Przywołany na wstępie giloszer to człowiek, który opracowuje graficznie banknoty i papiery wartościowe. Aktuariusz zajmuje się ubezpieczeniami. Nazwy tych zawodów przywędrowały z języków obcych. Są one kolejnym ważnym źródłem pochodzenia dziwnie brzmiących wyrazów.

Przoduje tu język angielski. To z niego przeniknęło do polszczyzny wiele słów, zresztą nie tylko określających nazwy zawodów. Cechą tego języka jest bowiem skrótowość. To, co po angielsku można określić jednym słowem, po polsku często wymagałoby długich i zawiłych opisów.

Irytowanie się obco brzmiącymi, śmiesznymi czy też dziwacznymi określeniami nie ma większego sensu. Jak uczy doświadczenie, te często używane po jakimś czasie przestają szokować.

Co innego z przypadkami takimi jak ciągacz rur, fajkarz, mygłowacz albo manipulant drewna okrągłego. Te zawody są na tyle rzadko spotykane w mowie codziennej i w mediach, że ich nazwy zapewne będą śmieszyć zawsze. No, chyba że znikną, jak (nieśmieszny) stelmach, które to zajęcie odeszło już do przeszłości.
Jarosław Kurek

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (4)