Zdaniem Glapińskiego z RPP właściwa jedna podwyżka stóp o 50 pb pod koniec 2010

04.05. Warszawa (PAP) - Ze względu na wolniejsze ożywienie polskiej gospodarki, odbicie inflacji po miesiącach letnich będzie słabsze. Inflacja do końca tego roku nie przekroczy...

04.05.2010 | aktual.: 04.05.2010 07:08

04.05. Warszawa (PAP) - Ze względu na wolniejsze ożywienie polskiej gospodarki, odbicie inflacji po miesiącach letnich będzie słabsze. Inflacja do końca tego roku nie przekroczy celu inflacyjnego RPP 2,5 proc. - uważa Adam Glapiński z Rady Polityki Pieniężnej. W jego opinii pod koniec tego roku prawdopodobna jest jedna lub dwie podwyżki stóp procentowych, on sam skłaniałby się do jednego ruchu w górę o 50 punktów bazowych.

"W tej chwili wydaje się, że odbicie inflacji po wakacjach będzie wolniejsze i słabsze, głównie z powodu wolniejszego ożywienia gospodarczego. Spodziewałem się do tej pory, że tempo wzrostu gospodarczego osiągnie w tym roku poziom około 4,0 proc. Teraz sądzę, że jak osiągniemy 3,0-3,1 proc., to będzie powód do zadowolenia" - powiedział w wywiadzie dla PAP Glapiński.

"Oczekuję, że inflacja może spaść w miesiącach letnich do poziomu poniżej 2,0 proc. Po wakacjach, od września, wraz z łagodnym ożywieniem gospodarczym, pojawi się łagodna tendencja wzrostowa inflacji. Do końca roku inflacja będzie się jednak znajdowała w celu RPP, nie przekroczy 2,5 proc" - dodał.

"To nie zmienia sytuacji, że pod koniec tego roku, ze względu na okres transmisji polityki pieniężnej, który wynosi kilka kwartałów, Rada powinna pochylić się nad ewentualnym powstrzymaniem presji inflacyjnej, której można się spodziewać - według danych na dziś - w roku 2011. Z mojego punktu widzenia, w końcu tego roku prawdopodobna jest jedna albo dwie podwyżki stóp procentowych" - ocenił członek RPP.

W jego opinii właściwa byłaby jedna podwyżka stóp proc. pod koniec roku o 50 pb.

"Są różne poglądy, czy powinno to być dwa razy po 25 pb pod koniec tego roku lub na początku przyszłego, czy jeden krok o 50 pb. Trudno mi powiedzieć, czy w Radzie przeważą głosy za takim liniowym, spokojnym zmienianiem stóp po 25 pb, czy bardziej zdecydowanym ruchem. Stopień niepewności jest wysoki. Myślę raczej o prawdopodobieństwie jednej podwyżki. Nie dwa razy po 25 pb, ale raz o 50 pb pod koniec tego roku, żeby to było czytelne dla rynku. Po 25 pb może być to za słaby sygnał. Jestem zdecydowany w tym, żeby nie dopuścić do wykwitu inflacji wraz z rosnącym ożywieniem. Nie możemy sobie na to pozwolić" - powiedział członek RPP.

WCZEŚNIEJSZA ZMIANA NASTAWIENIA RPP NIEKONIECZNA

Glapiński ocenia, że w przypadku konieczności szybkiego działania RPP w zakresie stóp procentowych, nie ma potrzeby wcześniejszej zmiany nieformalnego nastawienia w polityce pieniężnej z neutralnego na restrykcyjne. W jego opinii do podwyżki stóp mogłoby dojść nawet w grudniu, pomimo faktu, że RPP zwykle nie zmieniała parametrów polityki pieniężnej w tym miesiącu.

"Zobaczymy, jak szybko będzie się zmieniać sytuacja. Czy przesłanki wskazujące na potencjalny wzrost inflacji będą się zmieniać szybko, czy wolno. Jeśli wolno, wtedy będzie czas na to, żeby zmienić nieformalne nastawienie. Ja nie jestem bardzo przywiązany do tego, że trzeba ostrożnie, powoli - najpierw zmienić nastawienie, a potem przeprowadzać ruchy po 25 pb. Na świecie bywa różnie. Cały czas komunikujemy się z rynkiem. Tu nie ma zaskoczeń. Rynek też obserwuje, co się dzieje z inflacją, z PKB" - powiedział.

"Nie uważam też, żeby grudzień należało traktować w jakiś szczególny sposób z punktu widzenia tego, że zwykle Rada powstrzymywała się z decyzjami o zmianie stóp w tym miesiącu. Jeśli rzeczywiście będą przesłanki, żeby to zrobić, lepiej się nie spóźnić. Należę do tych osób, które uważają, że decyzje powinny zapadać z wyprzedzeniem. Wtedy to ma jakiś sens. Takie jest nasze zadanie, żeby obserwować i działać na czas" - dodał.

OBNIŻKA STÓP SPOWODOWAŁABY KONIECZNOŚĆ SILNIEJSZEGO ZACIEŚNIENIA

Glapiński jest przeciwny pomysłom obniżki stóp procentowych wobec ryzyka nadmiernego umocnienia kursu złotego.

"Pojawiły się w dyskusji RPP takie elementy, że może nie powinniśmy jednostajnie trwać na pewnych pozycjach konserwatywnych i myśleć tylko o przyszłości, o podwyżce stóp, kiedy pojawi się ożywienie i zacznie narastać inflacja, tylko jeśli sytuacja nas do tego upoważnia, obniżyć stopy. Ale moim zdaniem to by towarzyszyło tym większym zmianom kursu, bo obniżka wiązałaby się później z koniecznością większego zacieśnienia. Koncepcja obniżki się pojawiła, jednak ja nie uważam tego rozwiązania za słuszne. Byłby to fałszywy sygnał wysłany na rynki" - powiedział.

GŁÓWNYM ZAGROŻENIEM DLA CPI STRONA KOSZTOWA

Zdaniem Glapińskiego obecnie nie ma zagrożenia dla inflacji związanego z pojawieniem się presji popytowej.

"Presji popytowej nie ma i na razie nie będzie. Natomiast od strony kosztów największym zagrożeniem są ceny energii, ropy naftowej, ceny administrowane. To jest główne źródło zagrożeń dla inflacji. Trzeba też jednak pamiętać, że sytuacja kryzysowa powoduje mimo wszystko korzystną tendencję, jeśli chodzi o fakt, że rośnie wydajność pracy, maleją jednostkowe koszty pracy" - powiedział.

SYTUACJA NA ŚWIECIE POWODEM NIŻSZEGO OŻYWIENIA POLSKIEJ GOSPODARKI

Zdaniem Glapińskiego niższe od oczekiwanego wcześniej ożywienie w polskiej gospodarce będzie wynikać głównie z sytuacji ogólnoświatowej.

"Sytuacja światowa kształtuje się obecnie pod wpływem tego, że wiodące gospodarki zachodnie muszą skonsumować efekt zmasowanych, interwencyjnych programów wspierających ekspansję gospodarczą w czasie kryzysu. To w tej chwili musi zostać skonsumowane, co polegać będzie na restrykcyjnej polityce fiskalnej, a także na tym, co w przyszłym roku będzie miało miejsce - co jest zapowiadane - podwyżkach stóp procentowych w wiodących krajach zachodnich. To nie pozostanie bez wpływu na nas" - powiedział.

"Przy tym wszystkim zakładam brak jakichkolwiek reform finansów publicznych w Polsce. Rząd wydaje się całkowicie niezdolny do dokonania takich działań. W tej chwili wydaje mi się to pewne ze względu na cykl polityczny. Natomiast gdyby jednak rząd się zdecydował na jakieś działania reformatorskie, co oznaczałoby restrykcyjną politykę fiskalną, wtedy inflacja byłaby jeszcze niższa i ożywienie gospodarcze jeszcze słabsze. Ale nie przewiduję tego. Rząd już w tej chwili powinien stosować restrykcyjną politykę fiskalną, ale jej nie stosuje ze względu na jej niepopularny społecznie charakter" - powiedział.

Glapiński nie obawia się, aby sytuacja greckich finansów negatywnie rzutowała na sytuację polskiej gospodarki.

"Osobiście nie widzę możliwości, żeby międzynarodowe instytucje finansowe, kraje wiodące w UE, mogły pozwolić Grecji popaść w chaos. A tym samym ta zaraza do nas się nie przeniesie" - powiedział.

Członek RPP ocenił, że ostatnie dane makroekonomiczne, jakie napłynęły z polskiej gospodarki, dotyczące produkcji przemysłowej czy sprzedaży detalicznej są umiarkowanie optymistyczne.

"Ostatnie dane makroekonomiczne z polskiej gospodarki są pozytywne, ale to jest umiarkowany optymizm. To są bardzo delikatne zmiany, oceniając dane oczyszczone z wahań sezonowych. Ogólnie jednak fundamenty są dobre" - powiedział Glapiński.

"Pewne niewielkie ożywienie po kryzysie się pojawiło. Tak, jak się spodziewaliśmy, ono następuje w przemyśle przetwórczym. Jeśli chodzi o popyt konsumpcyjny, to sytuacja wygląda jednak nadal słabo. Bezrobocie się na szczęście ustabilizowało, ale na bardzo wysokim poziomie. W przyszłym roku także należy spodziewać się bezrobocia na poziomie 12,7 - 13,0 proc." - powiedział.

"Nasza potencjalna stopa wzrostu gospodarczego to jest między 4,0 a 4,5 proc. My możemy liczyć na wzrost PKB w tym roku około 3,0 proc. i w przyszłym roku miedzy 3,0 a 4,0. To by było dobrze. To jest zgodne z naszymi optymistycznymi przewidywaniami, jeśli nie pojawią się jakieś dodatkowe zawirowania" - dodał.

SYTUACJA W GRECJI "POMOGŁA" ZŁOTEMU

"Sytuacja kryzysu greckiego nam w cudzysłowiu trochę pomogła, w tym sensie, że osłabiła nieco złotego, który za szybko się umacniał. Zamiast różnego rodzaju interwencji, osłabienie złotego spowodowała obiektywna sytuacja" - powiedział Glapiński.

"Długotrwały trend aprecjacyjny złotego jest zjawiskiem fundamentalnym. Natomiast polskie firmy, jak wynika z badań ankietowych, są w stanie dosyć elastyczne akceptować szeroki przedział kursu" - dodał.

Jacek Barszczewski (PAP)

jba/ jtt/

Źródło artykułu:PAP
inflacjafinansestopy
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)