Zlikwidowali kolejną "fabrykę psów". Szerzy się plaga nielegalnych pseudo-hodowli

Tylko w ciągu miesiąca Straż dla Zwierząt w Polsce zlikwidowała trzy nielegalne hodowle. Ostatnią wraz z policją rozbili w czwartek w nocy w Radomiu. - Byłem przy tym. Widok odrażający - stwierdza w rozmowie z WP komendant Mateusz Janda. - Ten brudny interes niestety wciąż się rozwija - dodaje.

Zlikwidowali kolejną "fabrykę psów". Szerzy się plaga nielegalnych pseudo-hodowli
Źródło zdjęć: © Straż dla Zwierząt w Polsce/Facebook | Straż dla Zwierząt w Polsce
Przemysław Ciszak

17.11.2017 | aktual.: 18.11.2017 10:48

Psy brodzące we własnych odchodach, mieszkające w zdezelowanych lodówkach, prymitywnych boksach, brudne i zaniedbane - tak wyglądała pseudo-hodowla w Radomiu.

- "Pan mnie pozbawia środków do życia!" - krzyczał 80-letni właściciel tej odrażającej pseudo-hodowli. Po czym zaczął mnie przekonywać, że lodówka to idealne miejsce dla hodowli Yorka - "...latem chłodno, zimą ciepło...", a pokrywające się na naszych oczach zwierzęta, robią to, co przecież najważniejsze dla tego interesu - rozmnażają się! Wyobraża pan sobie! - cedzi słowa komendant Straży dla Zwierząt w Polsce Mateusz Janda.

W czwartek, 25 minut po północy, po anonimowym zgłoszeniu, funkcjonariusze policji wraz z inspektorami Straży odebrali 32 psy od hodowcy, który prowadził swoją nielegalną i nigdzie niezrzeszoną "hodowlę" różnych "ras".

Zwierzęta trafiły do siedziby Straży dla Zwierząt w Polsce, gdzie obejrzał je weterynarz i gdzie poddano je zabiegom kosmetycznym. Część wymagało specjalistycznego leczenia.

Ten proceder się szerzy

- To popularny proceder. Niestety jego skala się nie zmniejsza. Wręcz przeciwnie, rozwija się. Wielu usuniętych ze stowarzyszeń hodowców, dziś w świetle prawa i nowelizowanych w 2012 roku przepisów, zakłada własne stowarzyszenia i dalej prowadzi hodowle. Wciąż nieprzestrzegając procedur - zauważa komendant Janda.

Telefony do Straży dzwonią każdego dnia. Tylko w ostatnim miesiącu zlikwidowane zostały trzy pseudo-hodowle. W skali roku liczba ta rośnie nawet do kilkudziesięciu.

- Zmienia się świadomość społeczna i nastawienie sądów - do tej formy znęcania się nad zwierzętami również. Dobrze udokumentowane przypadki udaje się doprowadzić przed sąd i skazać. Niestety zdarza się i tak, że właściciel zlikwidowanej hodowli po paru miesiącach otwiera kolejną. Byłem tego świadkiem - zaznacza Mateusz Janda. - To walka z wiatrakami - dodaje po chwili.

- Dla tych handlarzy pies jest tylko produktem. Im taniej uda się go wyhodować, tym większe pieniądze zgarną. To jak z kurami czy z jajkami przemysłowymi, tyle że tu nie dba się nawet o minimum - oburza się Jadwiga Konkiel, hodowca rasowych psów Arisland.

Hodowla na wysokim poziomie rzadko jest opłacalna?

Pseudo-hodowle podobne do tej radomskiej to przykłady jaskrawe, ale jest cała masa takich, w których warunki pozostawiają wiele do życzenia, ale oficjalnie funkcjonują.

Jak przekonuje Jadwiga Konkiel, hodowla na wysokim poziomie najczęściej jest pasją, a pieniądze zarabia się gdzie indziej.

- Czy hodowla rasowych psów się opłaca? Tak, opłaca się, ale głównie tak zwanym rozmnażaczom! – zaznacza.

- To drogie hobby. Ciężko się z niego utrzymać. Robią to nieliczni, w większości przypadków osoby najlepiej w tym "biznesie" zarabiające nie należą do Związku Kynologicznego. Nie są również zarejestrowane w żadnym Urzędzie Skarbowym, a o hodowli mają takie pojęcie, jak o opiece nad zwierzętami gospodarskimi - dodaje.

Jak przekonuje, warunki w takich komercyjnych hodowlach są zwykle ledwo zadawalające.
- Pies traktowany jest jak towar, który ma przynieść zysk. Jeżeli przestaje ten zysk przynosić - przestaje być potrzebny - zaznacza.

Pies nazbyt drogi?

Podstawowe utrzymanie średniej wielkości psa w hodowli to koszt co najmniej 500 zł miesięcznie.
- To minimum w przyzwoitej hodowli - zaznacza Jadwiga Konkiel. - Szczeniak z hodowli musi więc kosztować - przekonuje.

Zaznacza jednak, że czasem cena psa może zmylić i to nie ją powinniśmy się sugerować kupując psa.
- Pseudo-hodowcy są sprytni. Ich cena często jest zbliżona do rynkowej, a tylko niewiele niższa. Za 2 tys. zł kupimy więc psa z rodowodem wystawionym przez FCI (Federation Cynologique Internationale - przyp. red.), jak i z pseudo-hodowli - zaznacza. - Liczą się dokumenty i potwierdzenie ze stowarzyszenia certyfikowanego przez organizację FCI lub WKU.

Ale i potwierdzenie należy zweryfikować. Jak przestrzega komendant Straży dla Zwierząt w Polsce, wyrzuceni ze stowarzyszeń pseudo-hodowcy legitymują się przeterminowanymi certyfikatami.

- Widziałem już różne sztuczki nieuczciwych handlarzy psami. Sprawdzić trzeba nie tylko daty w certyfikacie, ale również czy taka osoba rzeczywiście należy do stowarzyszenia. Często wystarczy jeden telefon, choćby do Związku Kynologicznego w Polsce, albo Polskiego Porozumienia Kynologicznego - radzi Janda.

Jak podkreśla Jadwiga Konkiel, psa nie można kupować jak ogórki - gdzieś na bazarze, giełdach czy rogu ulicy.

- Psy sprzedawane przez pośredników, potajemnie, gdzieś w sklepach zoologicznych czy na bazarze, prawdopodobnie pochodzą właśnie z takich nielegalnych hodowli. Prawdziwy hodowca zaprosi do swojej hodowli, pokaże warunki, rodziców szczeniaka, przedstawi dokumenty - dodaje Mateusz Janda. - Hodowle, jak ta w Radomiu, są ukryte za wielkimi płotami, z dala od oczu ewentualnego klienta.

- To my sami, często nieświadomie, czasem z oszczędności lub nawet szczytnej litości wobec losu wymizerowanego psiaka, napędzamy tym ludziom biznes - ostrzega Jadwiga Konkiel. - Sprawdzajmy, alarmujmy! Prawdziwy hodowca nie będzie miał nic przeciwko temu, bo nie ma nic do ukrycia - dodaje właścicielka hodowli mahoniowych seterów irlandzkich Arisland.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (71)