Złość kobiecie szkodzi
Mężczyzna, który przeklnie, podniesie głos, trzaśnie drzwiami, uchodzi za asertywnego. Jeśli to samo zrobi kobieta, nazywana jest babochłopem lub niezrównoważoną wariatką
04.10.2010 | aktual.: 04.10.2010 13:56
Mężczyzna, który przeklnie, podniesie głos, trzaśnie drzwiami, uchodzi za asertywnego. Jeśli to samo zrobi kobieta, nazywana jest babochłopem lub niezrównoważoną wariatką.
„Znowu masz okres?” – pyta kierownik, chcąc skarcić i upokorzyć Gabrysię, która „ostatnio za bardzo się stawia”. To znaczy: próbuje z nim dyskutować, zadaje niewygodne pytania, forsuje własne pomysły. Łatwiej byłoby jej przełknąć zniewagę, gdyby szef tak samo traktował wszystkich pracowników, którzy mają odrobinę charakteru i odwagi. Ale nie, on jest chojrakiem wyłącznie przy tzw. słabej płci. Facetów, choćby byli nie wiedzieć jak butni, zostawia w spokoju.
- Mam wrażenie, że kierownik boi się silnych, stanowczych mężczyzn, nawet jeśli są tylko szeregowymi pracownikami – mówi Gabriela. – Natomiast nie czuje respektu do kobiet, również tych niezależnych, o wyrazistych poglądach. Widocznie wie, że my, buntowniczki, jesteśmy uważane przez ogół za wybryk natury. Nawet nasze koleżanki z pracy nas nie wspierają. Więc może zrobić z nami wszystko, nawet publicznie sponiewierać.
Krzywdzące stereotypy
Gabrysia przyznaje, że ma niewyparzony język i już nie raz powiedziała swemu bossowi, co myśli o jego decyzjach. Zdarzało się jej nawet na przełożonego nakrzyczeć. Szczerze żałuje tych wybuchów gniewu. Nie może jednak pogodzić się z faktem, że okazywanie złości karierze mężczyzn służy, a karierze kobiet szkodzi.
- Jeśli facet się wścieknie, wszyscy mówią, że to dobry materiał na szefa. Natomiast gdy kobiecie puszczą nerwy, natychmiast postrzegana jest jako niekompetentna furiatka lub zołza – zauważa Gabriela. Jej spostrzeżenie potwierdza badanie przeprowadzone przez amerykańską psycholożkę Victorię Brescoll. Pokazała ona sfilmowane rozmowy kwalifikacyjne grupie przypadkowych osób i poprosiła je o wyrażenie opinii na temat kandydatów. Najlepiej ocenieni zostali gniewni mężczyźni, najgorzej – wściekające się kobiety. Mówiono, że brakuje im kompetencji i nie umieją zarządzać emocjami.
Za ostra czy za grzeczna
Podwójne standardy – przyjazne dla mężczyzn i krzywdzące dla kobiet – dostrzec można także na wyższych poziomach zarządzania.
- Pan menedżer zawsze ma prawo się zdenerwować. Co innego pani menedżerka – choćby była po ostrej kłótni z radą nadzorczą lub po kilku nieprzespanych nocach, zawsze musi być spokojna, opanowana, cierpliwa, miła – tłumaczy trenerka Anna Chmielewska. Najgorsze według niej jest to, że te same osoby, które od kobiety na stanowisku oczekują opanowania, zarazem wymagają od niej surowości i twardego charakteru. - Kobieta szef jest za ostra. Albo za grzeczna. Zbyt kobieca. Albo prawie jak facet. Naiwne dziewczę. Albo stara zołza. I tak źle, i tak niedobrze. Zawsze możne jej coś zarzucić. Nigdy nie jest taka, jaka być powinna – stwierdza Chmielewska.
No ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Kobieta, żeby osiągnąć ten sam status zawodowy co mężczyzna, musi być od niego dwa razy lepsza. Pracuje ciężej, kończy kolejne studia, osiąga mistrzostwo z zarządzania emocjami. Te atuty, dzisiaj może niedoceniane, jutro będą decydowały o przewadze na rynku pracy. Bo równouprawnienie jednak wkracza do firm i czynniki merytoryczne powoli stają się ważniejsze niż płeć. A więc strzeżcie się, chłopcy – mówi Ingmar Gens, szwedzki ekspert od spraw społecznych. Wkrótce nie będziecie mogli postrzegać swojej pozycji za daną raz na zawsze i myśleć, że władza przypada wam automatycznie. Kobiety są od was lepiej wykształcone, wrażliwsze, bardziej elastyczne. Wystarczy im zaledwie 20 lat, by zająć wasze miejsce. Będziemy mieli coraz więcej kobiet szefów, polityków, adwokatów i profesorów. Pułapka perfekcjonizmu
Nieograniczone wymagania stawiane kobietom sprawiają, że nigdy nie uważają się za dość dobre. Stale się więc zmieniają, doskonalą, bezustannie tworzą nową, poprawioną wersję samych siebie. Również w zakresie komunikacji międzyludzkiej, panowania nad emocjami, rozładowywania gniewu. To zapewni im wyższe pensje, awanse, prestiż. Jednak ta ustawiczna czujność i praca nad sobą może oznaczać wpadnięcie w pułapkę perfekcjonizmu. A w konsekwencji – niewyobrażalny stres i wypalenie, jak ostrzega psycholog Aleksander Perski w książce „Nie musisz być najlepsza” (Czarna Owca, 2010).
Dlatego dobrze się dzieje, że kobiety umieją temperować swój temperament, hamować złość. Dyscyplina emocjonalna jest w ich przypadku jednym z warunków osiągnięcia sukcesu zawodowego. Nikt wszak nie chce współpracować czy robić interesów z osobą niezrównoważoną, kłótliwą, humorzastą.
- Ale czasem swemu wzburzeniu trzeba jednak dać upust. Bo uczucia tłumione zaczynają niszczyć nas od środka. Dotyczy to zwłaszcza kobiet – mówi Aleksander Perski.
Mirosław Sikorski