Złoty na razie nie przestraszył się deficytu
Informacje, które znalazły się w sobotę na czołówkach gazet i agencji prasowej, wbrew obawom, nie doprowadziły dzisiaj rano do znaczących ruchów na rynku finansowym. O godz. 8:53 za euro płaci się średnio 4,10 zł, a dolar jest wart 2,86 zł. Frank jest notowany na poziomie 2,7020 zł. Od ponad 2 proc. wzrostu rozpoczyna się handel na rynku kontraktów terminowych na indeks WIG20. Słowem, nic się nie stało?
07.09.2009 | aktual.: 07.09.2009 09:44
A przypomnijmy. Na kilka dni przed oficjalną prezentacją przyszłorocznych założeń budżetowych (8 września), minister finansów Jacek Rostowski, niejako wyszedł przed szereg. W liście skierowanym do gazet przyznał, iż deficyt może wzrosnąć do nienotowanego od lat poziomu 52,2 mld zł z 27,2 mld zł założonych na ten rok. Dodał jednak, iż celem rządu będzie uniknięcie sytuacji w którym mogłoby dojść do przekroczenia progu 55 proc. długu publicznego do PKB, co niejako ustawowo uniemożliwiłoby dalsze podnoszenie deficytu w kolejnych latach. Minister uspokajał jednak twierdząc, iż deficyt nie przekroczy wyraźnie relacji 3,8 proc. PKB, gdyż wzrost gospodarczy może wynieść 1,2 proc. r/r.
Z kolei rzecznik rządu, Paweł Graś, zapewniał, że resort finansów posiada tzw. mapę drogową na najbliższe 3 lata, czyli sposób na wyraźne obniżenie deficytu w kolejnych latach. Warto jednak tutaj dodać, iż żaden najlepszy nawet plan nie zadziała, jeżeli na światowe rynki nie powróci koniunktura. Niemniej same założenia będą dość kluczowe dla zagranicznych inwestorów, bo tak naprawdę ogromny deficyt budżetowy nie jest tylko polskim problemem.
W tym tonie wypowiadała się dzisiaj Halina Wasilewska-Trenkner z Rady Polityki Pieniężnej. Jej zdaniem wejście do systemu ERM-II jest możliwe w 2013 r., chociaż minister Rostowski nie chciał podać konkretnego terminu. Z kolei w opinii Dariusza Filara z RPP założenia dotyczące deficytu są dość ostrożny i nie ma żadnej katastrofy. Niewykluczone, że ta opinia dość dobrze tłumaczy spokojne zachowanie się krajowego rynku w poniedziałek rano.
Weźmy jednak pod uwagę, iż sytuacja na rynkach światowych w krótkim terminie sprzyja optymistom. Zwyżki na Wall Street zmniejszyły niepewność związaną z piątkowymi danymi Departamentu Pracy, co znalazło swoje przełożenie we wzrostach w Azji dzisiaj rano. Dodatkowo sygnały jakie napłynęły po weekendowym spotkaniu państw grupy G20 są optymistyczne. Jedną z najważniejszych informacji jest ta, iż programy mające wspierać gospodarkę, będą utrzymywane. Dzisiaj aktywność inwestorów będzie niska, za sprawą święta w Stanach Zjednoczonych. Jedyne istotne informacje, jakie napłyną na rynek to dane makroekonomiczne z Niemiec o godz. 12:00.
EUR/PLN: Spadek poniżej 4,10 może otworzyć drogę do testowania okolic 4,07-4,08. Dzienne wskaźniki nie dają jasnych sygnałów, co do kierunku trendu. Powrót do 4,12 i naruszenie tego poziomu da z kolei miejsce do ruchu w kierunku 4,15. Słowem, rynek w zawieszeniu.
USD/PLN: Wyraźne naruszenie poziomu 2,85 może otworzyć drogę do testowania okolic 2,82-2,83. Dzienne wskaźniki nie dają jasnych sygnałów, co do kierunku trendu. Powrót do 2,88 i naruszenie tego poziomu da z kolei miejsce do ruchu powyżej 2,90. Słowem, rynek w zawieszeniu.
EUR/USD: Wyraźna zwyżka w piątek wieczorem i jej kontynuacja dzisiaj rano, poprawiły nieco sytuację inwestorów grających na zwyżkę EUR/USD. Niemniej wskaźniki techniczne nie dają jasnych sygnałów, co do kierunku trendu. Kluczowy będzie, zatem test okolic 1,44. Bez tego nie będzie można mówić o możliwości ataku na 1,4450 i dalej wzrostów na nowe szczyty. Spadek poniżej 1,43 otworzy natomiast drogę do 1,42, czyli dalej będziemy tkwić w konsolidacji.
Marek Rogalski
analityk DM BOŚ S.A.