Złoty we wstędze

Przełom stycznia i lutego na rynku walutowym pokazał, że przy notowaniach złotego względem głównych walut
nie można się opierać na jednym prostym schemacie.

Złoty we wstędze
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

14.02.2009 | aktual.: 18.02.2009 12:08

Silna presja, pod jaką znalazła się polska waluta, skłoniła wielu obserwatorów i analityków do budowania opinii, że w niedługim czasie polską walutę czekają bardzo trudne chwile. Niektórzy widząc, co się dzieje ze złotym i ustanawianiem przez niego kolejnych rekordów słabości, wręcz żądali interwencji NBP na rynku walutowym. W tym układzie zachowanie polskiego banku centralnego należy uznać za bardzo przemyślane. Nie wykonywano żadnych nerwowych ruchów ani nie podejmowano nieprzemyślanych decyzji. Spokojnie odczekano kilka dni na uspokojenie sytuacji, która na koniec I dekady lutego faktycznie wróciła do normy. Nawet okazało się, że złoty tak jak tracił po kilka procent w ciągu jednego dnia, tak również może kilka procent w ciągu jednego dnia odzyskać. Kiedy w środę 4.02.2009 r. kurs euro wynosił 4,7009 złotego, zastanawiałem się, kto po takim kursie jest zdolny do nabywania wspólnej waluty europejskiej. I nie chodzi o poziom, ale o niektóre parametry techniczne, takie jak RSI 14 czy wstęga Bollingera.

Kiedy kupować a kiedy sprzedawać?

Jeśli chodzi o wskaźnik RSI 14 (Relative Strength Index) to jego interpretacja jest nad wyraz prosta. Aby właściwie odczytywać sygnały tego wskaźnika, konieczne jest wyznaczenie poziomów wykupienia i wysprzedania. Poziom wykupienia przyjmuje się wtedy, gdy wartość wskaźnika wynosi nie mniej niż 70 pkt., a poziom wysprzedania przyjmuje się wtedy, gdy wartość wskaźnika nie wynosi więcej niż 30 pkt. Jeśli wartość wskaźnika znajduje się w przedziale wysprzedania, to należy zajmować pozycje, ponieważ wtedy mamy sygnał kupna. Natomiast gdy wartość wskaźnika znajduje się w przedziale wykupienia, wtedy mamy sygnał sprzedaży.

Potrzebne jest również dołączenie innego parametru z analizy technicznej, którym może być wstęga Bollingera. Wspomniany wskaźnik analizy technicznej oznacza obszar (najczęściej +/–2 proc. od kursu), gdzie powinno znajdować się notowanie. Wydostanie się kursu poza górne ograniczenie oznacza, że kurs jest przewartościowany i dojdzie do zmiany trendu. Analogicznie rzecz ma się z dolnym ograniczeniem i kiedy kurs znajduje się poniżej dolnej wstęgi Bollingera, to następuje odreagowanie w górę.

Takich sytuacji od września ubiegłego roku w przypadku relacji złotego do euro można było zaobserwować minimum 4. W każdym przypadku, gdy kurs wydostał się poza górne ograniczenie wstęgą Bollingera, natychmiast pojawiało się odreagowanie. Gdyby przyjąć, że najbliższe odreagowanie będzie średnią arytmetyczną z ostatnich 4 takich cykli, to okaże się, że od maksymalnego notowania jakie miało miejsce 4.02.2009 r. czyli wspomnianego 4,7009 zł za euro powinien "wrócić" w pobliże poziomu 4,38 zł za euro. W poniedziałek 9.02.2009 r. kurs wynosił już 4,44 zł za euro, czyli brakowało mu jeszcze około 1,35 proc.

Podobnie rzecz wyglądała z kursem złotego względem dolara amerykańskiego i franka szwajcarskiego. Również można było znaleźć takie 4 przedziały notowań, gdzie za każdym razem kurs wydostawał się poza górne ograniczenie wstęgi Bollingera, po czym nastąpiło umocnienie złotego. W efekcie jedni roztaczali wizje, że euro będzie po 6 złotych, a inni spokojnie odnotowywali kolejne rekordy słabości złotego i sugerowali, że do odbicia może dojść w każdej chwili. I w końcu do poprawy sytuacji doszło, bo musiało dojść. Jedni upatrywali w tym cudowną moc słów pana premiera Donalda Tuska, który zapowiedział, że część z ponad 60 mld euro jakie trafią do Polski z Unii Europejskiej będzie kierowana bezpośrednio na rynek. Takie postawienie sprawy dało argument tym, którzy mieli już dość dalszego osłabiania złotego. W rezultacie, gdy 4.02.2009 r. złoty ustanawiał tegoroczne rekordy słabości, było już wiadomo, że odreagowanie przyjdzie. I w końcu przyszło. Na dodatek poprawił się klimat inwestycyjny na rynkach naszego regionu.
Widać to było po wzrostach cen akcji na warszawskiej giełdzie oraz "podciągnięciu" wartości obrotów do poziomów 1,5 mld zł przypadających na jedną sesję. A gdy okazało się, że polskie Ministerstwo Finansów nie prowadzi z władzami MFW żadnych rozmów na temat udzielenia Polsce pożyczki wspierającej, to ponownie okazało się, że nie ma problemów ze sprzedażą polskich bonów skarbowych. Na aukcji w poniedziałek 9.02.2009 r. MF sprzedało 52-tygodniowe bony skarbowe o wartości 1996,800 mln zł, a popyt wyniósł 4020,450 mln zł.

W tych warunkach nie może dziwić, że złoty wobec głównych walut powrócił na normalne poziomy. Jest nawet duże prawdopodobieństwo, że w niedługim czasie polska waluta nadal będzie zaskakiwać pozytywnie. Jeśli kurs złotego będzie od góry pokonywał średnie arytmetyczne z 20 ostatnich notowań, to w niedługim czasie powinien zawitać na poziomy, gdzie ponownie nastąpi odwrócenie trendu z rosnącego na spadkowy. I chociaż już we wtorek, czyli dzień później, po silnym wzroście kursu złotego doszło do realizacji zysków i ponownie złoty podczas przedpołudniowego handlu tracił blisko 2 proc., czyli prawie tyle ile zyskiwał dzień wcześniej, to jednak widać, że uspokojenie powoli wraca na rynek. Te wtorkowe (10.02.2009) spadki złotego najprawdopodobniej miały swoje źródło w publikacji styczniowego wskaźnika inflacji w Szwajcarii. Otóż okazało się, że na rynku oczekiwano wzrostu inflacji o 0,6 proc. po grudniowym wzroście o 0,7 proc. w ujęciu rok do roku. Po publikacji okazało się, że wzrost był ale wyniósł zaledwie 0,1
proc. Ta informacja spowodowała wzrost kursu franka szwajcarskiego względem głównych walut (–0,7 proc. do euro, –0,8 proc. do GBP oraz –0,4 proc. do dolara amerykańskiego) a co za tym poszło, również wzrost pozycji franka szwajcarskiego w relacji ze złotym polskim.

Jednak zamiast wpadać w panikę warto czasami popatrzeć nie tylko na opinie niektórych "specjalistów", którzy wprowadzają zamęt na rynku opowieściami o spekulacyjnych atakach na polską walutę, ale również śledzić niektóre parametry analizy technicznej. Bo tak naprawdę to pewne zachowania na rynkach walutowych oparte są na bardzo prostych schematach. Sztuka polega na tym, aby właściwie te schematy odczytywać.

Andrzej Filipek

_ Treść powyższej analizy jest tylko i wyłącznie wyrazem osobistych poglądów jej autora i nie stanowi "rekomendacji" w rozumieniu przepisów rozporządzenia ministra finansów z 19 października 2005 r. w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych lub ich emitentów (DzU z 2005 r. nr 206, poz. 1715). Zgodnie z powyższym autor nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podejmowane na podstawie niniejszego komentarza. AF® _

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)