Zmiany w ustawie śmieciowej. Za brak segregacji zapłacisz więcej
14.02.2017 09:05, aktual.: 16.02.2017 15:05
Zmiany w tzw. ustawie śmieciowej, wdrażanej przez Ministerstwo Środowiska, mają ograniczyć dotychczasową swobodę w działaniach recyklingowych w samorządach.
Wyższe różnice w cenach śmieci segregowanych i zmieszanych, to pomysł Ministerstwa Środowiska, aby skłonić Polaków do selektywnej zbiórki śmieci. Obecne prawo, zdaniem rządu, nie motywuje do segregacji.
Tylko 26 proc. Polaków deklaruje segregowanie śmieci. Tymczasem, zgodnie z unijnym rozporządzeniem, do 2020 r. aż 50 proc. gospodarstw domowych i firm powinno to robić. Polska musi więc poprawić poziom recyklingu, inaczej stracimy dotacje z Brukseli.
Rząd szuka więc sposobu na poprawę sytuacji. W jaki sposób? Na przykład zwiększając różnicę między ceną odbioru odpadów posegregowanych i zmieszanych. Jak dowiedział DGP, resort środowiska pracuje nad zmianą w ustawie z 13 września 1996 r. o utrzymaniu czystości i porządku w gminach.
- Chcemy, aby w Polsce segregacja odpadów odbywała się podobnie do modelu, który sprawdził się w niektórych państwach Europy, to znaczy, żeby się zwyczajnie opłacała - przekonuje w rozmowie z WP money Paweł Mucha, rzecznik Ministerstwa Środowiska.
Szczegóły nie zostały jeszcze ustalone. Jak poinformował nas resort środowiska, "obecnie trwają prace nad przygotowaniem Oceny Skutków Regulacji tego projektu ustawy. Szczegółowe rozwiązania w tym zakresie zostaną przedstawione na etapie konsultacji społecznych projektu ustawy o zmianie ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. Planuje się, że projekt zostanie przekazany do konsultacji publicznych w ciągu najbliższych kilku miesięcy".
Nowe rozporządzenie ma określić procentową różnicę pomiędzy stawkami opłat za odpady zbierane w sposób selektywny a odpadami zbieranymi w sposób nieselektywny. Jednym z powodów jest fakt, że obecne przepisy nakazują jedynie, by opłata za śmieci nieposegregowane była wyższa niż za posegregowane. O ile? To już leży w gestii gmin. I tak są miejscowości, gdzie śmieci zmieszane są droższe zaledwie o 30 gr, w innych o kilka złotych.
- Potrzebne są zmiany, które poprawią poziom recyklingu. Zyskamy na tym wszyscy. Lepiej posegregowane odpady, to nie tylko działanie proekologiczne, ale również ekonomicznie uzasadnione. To lepszy surowiec trafiający ze źródła - z gospodarstwa domowego - do firm odbierających odpady. Firmy te zamiast składować, mogą je sprzedać recyklerom, dzięki czemu zarobią. Wówczas będą mieć możliwość obniżenia opłat - tłumaczy Paweł Mucha. - Naszym zdaniem proponowane zmiany mogą spowodować, że ceny za wywóz odpadów mogą spaść. Niesegregowanie jest nieopłacalne.
Zgodnie z obecnymi przepisami, koszt wywozu niesegregowanych śmieci nie może być wyższy nić dwukrotność maksymalnej ceny posegregowanych odpadów. Tak więc skoro obecna maksymalna stawka za odbiór nieczystości od jednego mieszkańca wynosi 27,72 zł, to osoby, które nie segregują, zapłacą nie więcej niż 55,44 zł miesięcznie - przypomina DGP.
Jeszcze więcej pojemników
To jednak nie koniec zmian. Od pierwszego lipca 2017 r., obowiązywać będą nie trzy, a cztery pojemniki do segregacji. Śmieci będą dzielone na szkło, papier, metale i plastik oraz odpady biodegradowalne.
Gminy już krytykują pomysł, który oznacza dla wielu z nich gigantyczne koszty, choćby z tytułu wymiany pojemników. Mogą one sięgnąć nawet 700 mln zł. Jak pisaliśmy w WP money, zmiany w tzw. ustawie śmieciowej, wdrażanej przez Ministerstwo Środowiska, mają ograniczyć dotychczasową swobodę w działaniach recyklingowych w samorządach.
Dotąd gminy ustalały liczbę frakcji pojemników. Nowe "rozporządzenie zawiera podział na cztery frakcje jako minimalny zakres zbierania odpadów, który może być rozszerzony przez gminę, natomiast nie może być zawężony" - czytamy w uzasadnieniu dokumentu, wydanego przez resort środowiska.
- Ustalenie segregowania odpadów na frakcje jest wyjściem na przeciw trendom. Z naszych danych wynika, że blisko 70 proc. gmin prowadzi segregację z podziałem na 4 i więcej frakcji. Chcemy zachęcić do segregacji również te gminy, które tego systemu jeszcze nie wprowadziły. Rozporządzenie daje samorządom pięcioletni okres przejściowy na dostosowanie się do jego wymogów. Natomiast chodzi o to, żeby w całym kraju funkcjonował jednolity system - zaznacza rzecznik Ministerstwa Środowiska.
Czterokontenerową segregację prowadziło już aż 639 polskich gmin. Nieliczne gminy w ogóle ignorowały obowiązek recyklingu, ale były też takie, które dzieliły śmieci na więcej niż 9 rodzajów - o czym szerzej pisaliśmy w WP money. Ustawodawcy naliczyli aż 93 takie samorządy.
Segregacja odpadów w poszczególnych gminach w Polsce | |
---|---|
Liczba frakcji | Liczba gmin (udział proc.) |
0 | 25 (1,2%) |
2 | 188 (9,02%) |
3 | 440 (21,11%) |
4 | 639 (30,66%) |
5 | 394 (18,91%) |
6 | 179 (8,59%) |
7 | 67 (3,21%) |
8 | 33 (1,58%) |
9 | 26 (1,25%) |
Więcej niż 9 | 93 (4,46%) |
Źródło: rozporządzenie Ministra Środowiska w sprawie szczegółowego sposobu selektywnego zbierania wybranych frakcji odpadów |
Utrudnią życie?
- Nowe przepisy utrudnią mieszkańcom dotychczasową sztukę segregowania odpadów – podkreślił w rozmowie z WP money Leszek Zagórski, dyrektor firmy LeKaro.
- Dotychczasowe proste systemy typu śmieci zmieszane, suche, szkło, zostaną zastąpione o wiele bardziej rozbudowanym, nawet pięciopojemnikowym systemem, gdzie trzeba będzie segregować oddzielnie papier, plastik z metalem, oddzielnie szkło, odpady biodegradowalne i odpady mieszane - wylicza dyrektor firmy LeKaro.
- To utrudni życie mieszkańcom, którzy muszą znaleźć miejsce w koszach kuchennych czy przy budynku na dodatkowe pojemniki. Utrudni to także odbiór tych odpadów, ponieważ każda frakcja będzie musiała zostać odebrana oddzielnie przez osobny pojazd - tłumaczy Zagórski.
Do tej pory w niektórych gminach znajdowały się dwa lub trzy pojemniki do segregacji śmieci. Według nowego rozporządzenia od lipca będą stały cztery lub nawet pięć koszy, jeśli doliczymy odpady mieszane. Mieszkańców wszystkich gmin będzie obowiązywać jeszcze większa dyscyplina w segregacji.
Już płacimy więcej niż Niemcy
Do racjonalniejszej gospodarki odpadowej zmusić ma też podniesienie opłat za składowanie odpadów- podaje portal tvn24.pl. Wyższe stawki mają zacząć obowiązywać od 2018 r. i będą stopniowo rosły tak, by w 2020 r. umieszczenie 1 tony odpadów surowcowych na składowisku kosztowało w okolicach 270 zł (65 euro). Obecnie jest to ok. 20 euro.
Jak zauważa Rzeczpospolita, opłaty za odbiór śmieci w Polsce już teraz bywają ponad dwukrotnie wyższe niż np. w Niemczech.
– Rodzina z Wrocławia mieszkająca w domu jednorodzinnym płaci ok. 240 euro (1056 zł) za wywóz odpadów na rok. Podobna rodzina w oddalonym ok. 250 km Dreźnie tylko 80 euro – argumentuje Bernhard Skiba z East Europe Consulting Company cytowany przez Rzeczpospolitą.