Zwiększył zatrudnienie i pożałował. Nie dostanie pomocy na wszystkich pracowników
Kiedy zatrudniający sześć osób przedsiębiorca składał wniosek w ramach tarczy finansowej, nie spodziewał się, że dostanie pieniądze na utrzymanie maksymalnie trójki pracowników. I w zasadzie powinien się cieszyć, a nie narzekać. Bo dzięki temu będzie miał mniej do oddania.
Sławek Nowak jest przedsiębiorcą, zajmuje się serwisem wentylacji. Pod koniec zeszłego roku zatrudniał trzy osoby, ale po nowym roku zwiększył zatrudnienie do sześciu pracowników na pełny etat. Kiedy składał wniosek o pomoc w ramach tarczy finansowej dla przedsiębiorców, spodziewał się, że dostanie wsparcie w wysokości 216 tysięcy złotych. To prosty rachunek – 36 tysięcy na każdego zatrudnionego.
Okazało się, że system wyliczył mu wsparcie w wysokości 108 tysięcy, czyli równo o połowę mniej.
- W banku, przez który wnioskowałem o pomoc, jest grupa konsultantów, którzy pomagają wypełniać te wnioski. I wtedy okazało się, że liczy się stan osobowy firmy na koniec 2019 roku. Nieważne, że mamy maj, że minęło kilka miesięcy. Przedsiębiorca, który zwiększył zatrudnienie, jest traktowany tak samo, jak ten, który tego nie zrobił – mówi przedsiębiorca w rozmowie z WP Finanse.
Dodaje, że konsultant z banku niewiele mógł w tej sytuacji pomóc.
- Tak to jest, jak się pisze prawo na kolanie – skwitował. - Chęci miał dobre, ale system po prostu odrzuca większą liczbę pracowników. Bo liczy się to, co było, a nie to, co jest – opowiada Nowak.
Za tę sytuację nie wini banku, nie wini też Polskiego Funduszu Rozwoju, który rozdziela wsparcie. Ta organizacja musi działać wedle przepisów ustawy.
"Liczba pracowników na ostatni dzień miesiąca poprzedzającego miesiąc złożenia wniosku nie może być większa niż liczba pracowników rok wcześniej albo na dzień 31 grudnia 2019 r." – przypominają przedstawiciele PFR.
"Zastosowanie tego algorytmu jest związane z uproszczeniem całego procesu i dostosowaniem go dla potrzeb kilkuset tysięcy firm, które będą korzystać z dofinansowania. W ciągu 2 tygodni w ramach Tarczy wypłaciliśmy 24,8 mld zł dla 117 855 firm" - piszą w korespondencji z WP Finanse.
Ta pierwsza opcja brzmi skomplikowanie – chodzi po prostu o to, że można złożyć wniosek z danymi dokładnie sprzed roku. Jest to dobre wyjście dla osób prowadzących działalność sezonową – bo z danych wziętych z końcówki roku nie byłyby w stanie pokazać spadku przychodów.
- Moje obroty spadły do zera, czyli o 100 proc. w kwietniu 2020 r. Wydawało mi się, że powinienem otrzymać wsparcie maksymalne. Zostałem ukarany za zatrudnienie w ciągu tych kilku miesięcy nowych pracowników. Gdybym zatrudniał w dalszym ciągu trzy osoby, mógłbym ubiegać się o maksymalną pomoc w wysokości 108 000 zł. Czyli tyle samo, ile teraz – mówi pan Sławek. Wspomniane 36 tysięcy na osobę to wsparcie dla przedsiębiorców, którzy wykażą spadek obrotów o ponad 75 procent.
Szalę żalu przedsiębiorcy przelał jednak inny fakt. Pan Sławek słuchał radia i trafił na audycję, w której omawiano problem, jaki mają przedsiębiorcy, którzy zatrudnili dodatkowych pracowników.
- Była tam pani z PFR, wytłumaczyła zasady i powiedziała, że w zasadzie tacy jak ja powinni się cieszyć, bo będą mieli mniej pieniędzy od oddania. Otóż zasady są takie, że jeśli spełni się wszystkie warunki, to 75 proc. kwoty zostanie umorzone, a jedynie 25 proc. trzeba zwrócić. Więc ja powinienem się cieszyć, że będę miał mniej do oddania. Trochę mnie zatkało – mówi nasz rozmówca.
- Idąc tym tropem rozumowania, w ogóle lepiej nie dawać nikomu żadnych środków i nikt nie będzie musiał nikomu nic oddawać i to będzie największa radość - dodaje.
Nie jest jednak wykluczone, że tacy przedsiębiorcy, jak pan Sławek będą mogli postarać się jednak o większe wsparcie.
"Jeśli przedsiębiorca otrzymał subwencję w kwocie niższej niż wnioskowana i nie zgadza się z tą decyzją, to od 18 maja zostanie udostępniona możliwość składania wniosków odwoławczych w ramach Tarczy Finansowej PFR dla mikro, małych i średnich firm" - pisze biuro prasowe PFR.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie