BCC: najpóźniej za dwa lata grożą nam regularne wyłączenia prądu
Najpóźniej za dwa lata dojdzie w Polsce do
regularnych przerw w dostawach prądu do mieszkań i firm, jeśli nie
rozpoczną się inwestycje w moce wytwórcze i zdolności przesyłowe -
uważa ekspert BCC prof. Maciej Chorowski.
Najpóźniej za dwa lata dojdzie w Polsce do regularnych przerw w dostawach prądu do mieszkań i firm, jeśli nie rozpoczną się inwestycje w moce wytwórcze i zdolności przesyłowe - uważa ekspert BCC prof. Maciej Chorowski.
_ Problem może wybuchnąć i to całkiem niedługo _ - powiedział na poniedziałkowej konferencji prezes Business Center Club (BCC) Marek Goliszewski. Jego organizacja przygotowała raport na temat stanu polskiej elektroenergetyki. BCC zamierza przedstawić go premierowi Donaldowi Tuskowi i wicepremierowi Waldemarowi Pawlakowi.
_ Do 2014 roku możemy mieć sześcioprocentowy deficyt mocy. Grożą nam wyłączenia prądu w mieszkaniach i firmach _ - podkreślił Goliszewski. Zdaniem BCC, przyczyną jest brak środków na renowacje pracujących bloków energetycznych i urządzeń oraz na inwestycje w nowe moce.
|
_ Zainstalowana moc elektryczna w Polsce od kilku lat nie zmienia się i wynosi 33-35 tys. megawatów. Rośnie zużycie prądu, co oznacza, że zmniejsza się rezerwa mocy _ - wyjaśnił Chorowski.
Jego zdaniem wzrost popytu na energię elektryczną rośnie w tempie 3,5 proc. rocznie. _ Powinniśmy instalować i to praktycznie od zaraz ponad 1000 MW nowych mocy rocznie _ - ocenił ekspert. Podkreślił, że brak inwestycji spowoduje niedobór mocy i konieczność wstrzymywania dostaw prądu.
Chorowski zwrócił też uwagę na groźbę wzrostu cen prądu m.in. ze względu na koszt zakupu przez firmy energetyczne uprawnień do emisji dwutlenku węgla.
_ Polska emituje rocznie ok. 220 mln ton dwutlenku węgla, a unijny limit wynosi 180 mln ton. Szacuje się, że za dodatkowe uprawnienia trzeba będzie zapłacić ok. 4 mld zł _ - wyliczył. Może to oznaczać, że każdy obywatel będzie dopłacać co roku do dotychczasowych rachunków ok. 400 zł - ocenił.
BCC postuluje zmiany w polskim prawie energetycznym. Zdaniem organizacji pracodawców, za sektor ten nie powinny odpowiadać aż trzy resorty, jak do tej pory - środowiska, skarbu i gospodarki.