Trwa ładowanie...
budownictwo
31-05-2010 08:53

Deweloperzy, budowlańcy, urzędnicy – oni ci nie pozwolą odpocząć po pracy

Kupno lokalu było w Polsce „od zawsze” przedmiotem rozmów, porad, dywagacji, a także… problemów. Kto z nas nie chciałby mieszkać w wygodnym, miło urządzonym lokalu, o pięć minut drogi od firmy?

Deweloperzy, budowlańcy, urzędnicy – oni ci nie pozwolą odpocząć po pracyŹródło: Thinkstockphotos
d1j5luq
d1j5luq

Kupno lokalu było w Polsce „od zawsze” przedmiotem rozmów, porad, dywagacji, a także… problemów. Kto z nas nie chciałby mieszkać w wygodnym, miło urządzonym lokalu, o pięć minut drogi od firmy? Niestety, mało komu z mieszkańców polskich miast jest dane takie szczęście.

Pieniędzy tyle samo, a lokal się… powiększa

Proces nabywania mieszkania to dla wielu osób, nieposiadających gotówki, prawdziwy tor przeszkód. Banki, kursy walut, kryzys – wszystko zdaje się sprzysięgać przeciwko nim. Media informują też o nieuczciwych praktykach, stosowanych przez deweloperów.

Postanowienia Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów nie dają złudzeń. Deweloperom, spółdzielniom mieszkaniowym, TPS-om zdarza się naruszać interesy klientów. Do najczęstszych przypadków należy podniesienie ceny i/lub metrażu lokalu bez poinformowania o tym klienta. Bywa też, że taka zmiana – w końcu, co by nie mówić, zasadnicza – nie jest powiązana z prawem odstąpienia klienta od umowy. Innym nadużyciem jest, w przypadku odstąpienia, zwrot klientowi wyłącznie kwoty wpłaconej, bez odsetek.

Paweł, zbliżający się do 40-tki informatyk, na swojej drodze do własnego lokum przeszedł chyba wszystkie dole i niedole polskiego klienta. Wędrówka po bankach, uparte szukanie jak najkorzystniejszego kredytu, niepokój związany ze zmianą kursu szwajcarskiego franka, strach przed kryzysem, nadmuchiwany przez media. Paweł pracuje w dużej gazecie codziennej i w związku z tym ma stały dostęp do najświeższych informacji. – Kiedy zaczął się kryzys, czytałem zachłannie wszystkie newsy. Później nie mogłem spać po nocach – przyznaje. – Ale to mi szybko przeszło. Znacznie bardziej frustrowały mnie kłopoty z deweloperem. Osiedle, na którym miał zamieszkać z rodziną, dopiero powstawało. Typowy przykład polskiego nowego budownictwa: dookoła las, piaszczysta droga, nie ma szkoły ani sklepu, ale mieszkania wykupione na pniu. Domy powstawały szybko, wyglądały ładnie. Któregoś dnia Paweł dowiedział się jednak, że… mieszkanie, którego jeszcze nie ma, już mu się zdążyło powiększyć.

d1j5luq

- Otrzymałem pismo z zawiadomieniem, że mój lokal powiększy się o jedną trzecią i w związku z tym trzeba dopłacać – opowiada. – Z czego to wynikło? Okazało się, że na parterze, obok mojego mieszkania, była przewidziana wózkarnia. Z jakichś tam względów zrezygnowano z niej. „Wygospodarowany” w ten sposób lokal dostał się najbliższemu sąsiadowi. Czyli mnie. Znalazłem się pod ścianą. Musiałem mieć to mieszkanie, bo stare zostało już sprzedane i mieszkaliśmy kątem u rodziców.

Przed miastem nie uciekniesz

Pawłowi udało się w końcu wziąć nowy kredyt i z pomocą rodziny nabyć „cudownie” powiększony lokal. To była kwestia zdobycia gotówki. Ale bywają sytuacje, w których nic nie da się zrobić. Jest tak wtedy, gdy osiedle już stoi, a nie wszystko w nim jest takie, jak na wymodelowanym w komputerze projekcie.

- Obliczyłam, że z nowego mieszkania dojadę do pracy w 30 minut. Według założeń, nasz dom miał stanąć pod lasem. Mieszkanie wybraliśmy od strony zachodniej. Od południa wszystkie już były wykupione – opowiada Alina, pracująca jako psycholog biznesu. – Do osiedla wiodła, o dziwo, w miarę wygodna droga. Pod samym domem był przystanek autobusowy. Miało to znaczenie, bo w rodzinie jest tylko jeden samochód. Miejsce ciche, dookoła nie było żadnych fabryk, dużych zakładów, tłoku. Rzeczywistość zweryfikowała piękne założenia. Budynki mieszkalne, na wizualizacji położone w sporej odległości od siebie, w rzeczywistości zostały ściśnięte tak, że sąsiedzi „dalsi” stali się „bliższymi”. Po dwóch latach las wycięto. Na jego miejscu zaczęły rosnąć nowe domy. Zachodnia strona, na którą miały wychodzić okna lokalu, według słów Aliny okazała się „północnym zachodem, z odchyleniem na północ”. W dodatku przystanek przeniesiono w stronę głównej drogi, o dobry kilometr dalej. Zamiast 30 minut, dojazd do firmy zajmuje Alinie
ponad godzinę. A i to tylko wtedy, gdy nie ma korków.

Rozczarowanie nowym miejscem zamieszkania to uczucie coraz częstsze. Miejsce ciche i spokojne, w którym można by odpocząć po pracy, w ciągu dwóch, trzech lat zmienia się w hałaśliwe osiedle. Miasto goni tych, którzy przed nim uciekają.

d1j5luq

To powszechne w dużych aglomeracjach zjawisko, nazywane „rozlewaniem się” miast. Wraz ze wzrostem zamożności coraz więcej osób poszukuje nowego lokalu. Miejsca w centrum zaś brakuje. Inwestorzy oferują więc tereny na przedmieściach, które w szybkim tempie przestają nimi być. Zmieniają się w zwykłe, wielkomiejskie osiedla, zatłoczone, głośne, często z kiepską infrastrukturą. Jeśli do tego dojdą kłopoty z deweloperem, ze spłatą kredytu, z usterkami w mieszkaniu – zmiana starego lokalu na nowy może, zamiast poprawy jakości życia, przynieść same zmartwienia. Ale czy miasta przestaną się „rozlewać”? Mimo wszystko można w to wątpić.

Tomasz Kowalczyk

d1j5luq
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1j5luq