Droższe parkowanie i bilety MPK, mniej inwestycji. Miasta straszą konsekwencjami drogiego prądu
Miasta podpisały nowe umowy ze spółkami energetycznymi i mają płacić o ponad połowę drożej za prąd niż dotychczas. Zapowiadają, że dodatkowe koszty będą musiały przerzucić na mieszkańców lub wstrzymać inwestycje. Premier obiecał, że podwyżek dla samorządów nie będzie, ale konkretów na razie brak.
Aż o 73 proc. więcej za energię elektryczną od nowego roku ma płacić Wrocław, a niewiele mniejsze podwyżki dostały Warszawa, Rzeszów czy miasta wchodzące w skład Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii. Pozostałe duże miasta zapłacą o co najmniej 53 proc. więcej.
Tak wynika z umów, jakie samorządy musiały podpisać z państwowymi spółkami energetycznymi. Pod silną presją społeczną premier Mateusz Morawiecki obiecał już, że podwyżek cen prądu nie odczują ani obywatele, ani samorządy, ale rząd jeszcze nie przedstawił konkretów. Specjalne posiedzenie Sejmu odbędzie się 28 grudnia.
Jak pisze "Gazeta Wyborcza", miasta już ostrzegają przed konsekwencjami podwyżek cen prądu. W Krakowie podrożeć mają bilety komunikacji miejskiej i opłaty za parkowanie. Sposobu na załatanie dziury o wielkości 20 mln zł w swoim budżecie poszukać będzie musiało także łódzkie MPK.
Rzeszów nie zamierza przerzucać kosztów na mieszkańców, ale ostrzega, że będzie musiał przyhamować miejskie inwestycje - np. w oświatę czy remonty dróg.
Jedynie władze Wrocławia wskazują, że wzrost cen prądu został zapisany w rezerwie budżetowej miasta.
Problemy będą mieć szpitale w całej Polsce. Związek Miast Polskich szacuje, że wydatki średniej wielkości powiatowej placówki wzrosną o blisko 0,5 mln zł rocznie.
- Dla nas podwyżka cen o 60 proc. to katastrofa. Będziemy musieli albo jeszcze mocniej się zadłużyć, albo zrezygnować z wykonywania niektórych zabiegów - mówią "Wyborczej" w jednym z krakowskich szpitali.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.