Giełda leci w dół... kolejny dzień
Na światowych parkietach kolejny dzień spadków. Wczoraj na zamknięciu WIG20 był o 2,95 proc. poniżej porannego otwarcia. Niedźwiedzie dominowały także na giełdach w USA i Azji. A złoty?
Zamknięcie amerykańskich giełd nie nastraja optymistycznie. Nasdaq zmniejszył się o 94,36 pkt., czyli 4,11 proc. Indeks 30 najważniejszych amerykańskich przedsiębiorstw Dow Jones Industrial Average stracił 376,36 pkt., czyli 3,60 proc., i zakończył dzień na poziomie 10 068,01 pkt.
Niedźwiedzie dominują także na japońskim Nikkei, na półgodziny przed zamknięciem tamtejszy indeks jest o 2,6 proc. poniżej otwarcia.
Wyprzedaż akcji trwała wczoraj na wszystkich europejskich parkietach. Największa przecena, o 4,02 proc., miała miejsca na praskiej giełdzie. We Francji notowania spadły o 3,6 proc.
- Na rynkach akcji nerwowo było jeszcze w trakcie handlu w Europie. Sprzedaż przez Hiszpanię obligacji za kwotę 3,5 mld EUR to było zbyt mało aby zachęcić inwestorów do kupna akcji. Przecena nabrała tempa po słabszych danych makroekonomicznych z USA - opisuje w porannym komentarzu Przemysław Kwiecień główny ekonomista X-Trade Brokers.
A co w Polsce?
Dzisiaj WIG 20 na otwarciu sesji wyniósł 2305,30 pkt, czyli 0,80 proc. więcej niż wynosiło wczorajsze zamknięcie.
Analitycy nie mają dobrych wiadomości dla byków. Dlaczego rynek miałby dalej spadać?
- Po pierwsze korporacje amerykańskie osiągają sporą część zysków w innych walutach niż dolar. Gwałtowne umocnienie dolara w ostatnim czasie oznacza, że w kolejnych kwartałach zyski szczególnie tych największych spółek mogą być niższe w przeliczeniu na dolary ze względu na różnice kursowe. Po drugie problemy fiskalne w rozwiniętych krajach europejskich i związana z tym konieczność cięć budżetowych będą miały negatywny wpływ na wzrost gospodarczy na całym świecie - opisuje w komentarzu Wojciech Smoleński, analityk IDMSA.
A złoty?
Na rynku walutowym obserwowaliśmy duże wahania. Po wczorajszych dużej przecenie złoty się umacnia. Frank wczoraj o 13 kosztował nawet 2,95 zł. Dziś rano trzeba za niego zapłacić 2,83 zł. Za euro trzeba zapłacić 4,13 zł, za dolara 3,27 zł.
Po południu Polska waluta była słabsza. O 16:40 za euro trzeba było zapłacić 4,16 zł, za dolara 3,37 zł, a za franka 2,92 zł.
Na kurs złotego wpływ mają interwencje Ministerstwa Finansów. - W czwartek Bank Gospodarstwa Krajowego sprzedawał euro (spekuluje się o sumie 50-100 mln euro), gdy kurs EUR/PLN zbliżył się do 4,20 zł. W sposób automatyczny takie transakcje są identyfikowane z decyzjami Ministerstwa Finansów o wymianie walut. Samo Ministerstwo ich nie skomentowało, ale w komunikacie napisało, że ma ono możliwość sprzedaży walut na rynku i może z tej możliwości skorzystać, gdy złoty będzie się silnie osłabiał bez fundamentalnych przyczyn - opisuje w komentarzu Marcin R. Kiepas, analityk X-Trade Brokers.
Marcin R. Kiepas zauważa, że zupełnie oficjalnie natomiast interweniował na rynku EUR/JPY, tyle że werbalnie, minister finansów Japonii Naoto Kan, wskazując na nadmierne umocnienie jena. W odpowiedzi na te działania euro w relacji do jena wspięło się z 111,35 do 114,38.
O interwencję na rynku walutowym podejrzewa się także Narodowy Bank Szwajcarii, spekuluje się również o interwencji EBC.
Wpływ na wcześniejsze osłabienie się polskiej waluty miały m.in. negatywne nastroje na rynkach i zwiększona awersja do ryzyka.
- Zasadnicza przyczyna przeceny polskiej waluty pozostaje niezmienna – nad rynkami globalnymi wisi widmo europejskiego kryzysu zadłużenia, bez konkretnej perspektywy na rozwiązanie. Mimo drobnych pozytywnych sygnałów, jak sprzedaż obligacji przez Hiszpanię, rynki szukają przede wszystkim pretekstu do przeceny, a takim był w tym tygodniu zakaz krótkiej sprzedaży wprowadzony w Niemczech - informował wczoraj w komentarzu Przemysław Kwiecień.
Na notowania nie miały wpływu, opublikowane wczoraj przez GUS, dane o produkcji przemysłowej, która w skali roku wzrosła o 9,9 proc.
- Pomimo znaczącego wzrostu cen producenta relacji do marca (+1,2%) rynek nie zareagował na dane. Szybszy wzrost cen producenta to przede wszystkim efekt drożejących surowców przemysłowych. Polskie dane makroekonomiczne nie będą miały w najbliższym czasie większego wpływu na rynek złotego, który zdominowany jest wpływem rynków globalnych - opisuje Przemysław Kwiecień.
Dominacja niedźwiedzi na rynku akcji to największe zagrożenie dla notowań polskiej waluty. Przedłużająca się spadki mogą spowodować odpływ pieniędzy z rynków wschodzących, czyli także z Polski.
- Takie przekonanie może nabrać mocy, jeśli europejskim problemom zaczną towarzyszyć słabsze dane makroekonomiczne - przekonuje Przemysław Kwiecień.
Jan Kaliński
Wirtualna Polska