Tanie zakupy, szybki zysk. Tak tylko w Biedronce
Komputery i telewizory z poniedziałkowej promocji w 2000. sklepie Biedronki już można kupić na Allegro. Czekający pół nocy na otwarcie mogą teraz zarobić po kilkaset złotych za jedno urządzenie. Muszą jednak uważać na fiskusa.
09.10.2012 | aktual.: 16.08.2016 14:48
Biedronkowa promocja błyskawicznie z łódzkiego sklepu przeniosła się do internetu. Laptop, który można było kupić za 800 zł, obecnie na Allegro wart jest już 1199 zł, 47-calowe telewizor za 1499 zł można kupić za 2000 zł. Dzwonimy do jednego ze sprzedających i zaczynamy negocjacje.
- Pójdzie za 1100 zł - pada szybka odpowiedź sprzedawcy z Łodzi.
- To laptop z wczorajszej promocji w Biedronce? - dopytujemy.
- No pewnie! Jest gwarancja, będzie też ksero paragonu, bo wszystkie, które kupiłem, są na jeden paragon - tłumaczy.
- A to dużo ich pan kupił?
- A pan dzwoni z urzędu skarbowego? - w słuchawce słychać śmiech. - Wystarczająco dużo, by po sprzedaży starczyło na dobrą zagraniczną wycieczkę - dodaje.
Sprzedawca przestrzega jednocześnie przed kupowaniem na Allegro tych samych laptopów z "dumpingową" ceną 900 zł. Dlaczego? Jego zdaniem to te, które w tłoku upadły w Biedronce na podłogę. Na serwisie aukcyjnym jest już kilkanaście laptopów wystawionych przez sprzedawców z Łodzi i okolic.
Telewizorów jest dużo mniej, bo je brano głównie do własnego domu. Komputerów można było kupić kilka. A nowy Phillips o przekątnej 47 cali mieścił się w wózku tylko jeden. W internecie można jednak kupić i jego. Cena między dyskontem a Allegro wzrosła o przynajmniej 500 zł.
To i tak jednak najtańsze oferty na rynku. Ten sam telewizor kupowany w normalnym sklepie kosztuje przynajmniej 2400-2500 zł.
Dużo mniejsza przebitka, bo zaledwie kilkadziesiąt złotych, jest na urządzeniach wielofunkcyjnych (drukarka, skaner i ksero w jednym), aparatach fotograficznych oraz tabletach. Te można było kupić nawet późnym wieczorem.
- Rano była policja, ale bydło i tak się biło. Nie miałem ochoty w tym uczestniczyć - opowiada anonimowo jeden ze sprzedających na Allegro. W ten sposób tłumaczy, dlaczego w jego ofercie jest tylko drobny sprzęt elektroniczny, a nie ma telewizorów.
Dodaje, że sam ustawił się w kolejce o 14, do środka wszedł około godziny 17. Z promocji jest zadowolony.
- Jak jest taka okazja, to idę na zakupy, a potem sprzedaję. Zawsze parę groszy wpadnie - tłumaczy "sprzedawca z Biedronki".
Woli pozostać anonimowy, bo wie, że jego small biznes nie do końca jest legalny. To znaczy sprzedawać, to, co chce, oczywiście może, ale powinien od tego odprowadzić podatek dochodowy.
- Sprzedaż laptopa, który kupiliśmy mniej niż sześć miesięcy wcześniej, trzeba wykazać w naszym zeznaniu podatkowym. Powinniśmy wpisać przychód z jego sprzedaży jako pochodzący z innych źródeł - przypomina Katarzyna Rola-Stężycka z firmy doradztwa podatkowego Tax Care.
Oznacza to, że sprzedaż telewizora, laptopa czy nawet drukarki jest opodatkowana podatkiem w wysokości 18 proc. (lub 32 proc. jeśli podlegamy pod drugi próg podatkowy)
. A wtedy zarobek ze sprzedaży produktów z promocji w Biedronce znacznie maleje. Zamiast 300 zł na laptopie, w kieszeni zostanie nam tylko około 260 zł.
Jak tłumaczy Rola-Stężycka, teoretycznie za niezapłacony podatek grozi nam kara grzywny do 5 tys. zł. Sprawa nie będzie dotyczyć dużych kwot, więc kara też będzie mniejsza. Handlujący towarem z Biedronki, w przypadku wykrycia procederu, może zapłacić kilkaset złotych grzywny. No cóż, fiskus nawet stanie w kolejce do Biedronki potrafi opodatkować...