Trwa ładowanie...

Otwarcie granic. Hotelarze nie chcą mówić głośno, że "tęsknili za Niemcem", ale jest ulga

- Dopisali turyści z Polski, mamy prawie pełne obłożenie na długi weekend – zapewniają hotelarze z Dolnego Śląska, których pytamy o to, czy brakuje im niemieckich turystów. Wszystko wskazuje na to, że lada dzień usłyszą w swoich recepcjach charakterystyczny niemiecki akcent.

Otwarcie granic. Hotelarze nie chcą mówić głośno, że "tęsknili za Niemcem", ale jest ulgaŹródło: pixabay.com
d10yotz
d10yotz

Premier Mateusz Morawiecki poinformował bowiem, że Polska otwiera granice w ramach Unii Europejskiej 13 czerwca. Loty międzynarodowe będą zaś możliwe od 16 czerwca. Branża turystyczna może zatem odetchnąć. Będą goście z zagranicy.

- Jest ulga – mówi dyrektor hotelu w Karpaczu. Zastrzega, że wprawdzie nie można powiedzieć, że turyści z Niemiec generowali jakiś znaczący ruch, gdy chodzi o liczbę rezerwowanych noclegów, ale po prostu mogą sobie pozwolić na więcej niż statystyczna rodzina z Polski, więc ich obecność i tak wyraźnie była widoczna w utargu na koniec dnia.

- Nie oszczędzają na jedzeniu i napojach, chętniej niż Polacy korzystają z usług spa. O tyle więc ich obecność jest dla nas bardzo cenna, zwłaszcza po trzech miesiącach ogromnej wyrwy w biznesie – dodaje.

Obejrzyj: Wakacje 2020 pod palmami. "Jeśli będą warunki, to nikt nie będzie zatrzymywać Polaków"

Na turystów z Niemiec czekają przede wszystkim hotele na Dolnym Śląsku, Pomorzu Zachodnim i w okolicach Trójmiasta. Te regiony nasi sąsiedzi wybierają na urlopy stosunkowo najczęściej. Trochę w tym turystyki biznesowej, sporo sentymentalnej. Nie bez znaczenia jest fakt, że woda w Bałtyku po naszej stronie jest taka sama, a jednak – odpoczynek nad nią jest sporo tańszy.

Stąd tak wielu Niemców można spotkać w Międzyzdrojach czy Świnoujściu. Menedżerka z hotelu "Trzy wyspy" w Świnoujściu mówi, że jej hotel nie jest nastawiony na zagranicznych gości, ale w sezonie zimowym i jesiennym to oni właśnie stanowią największą grupę. - Wiemy jednak, że Świnoujście bazuje na turystach z zagranicy. To ważny klient, choćby w restauracjach – dodaje.

d10yotz

Goście z zagranicy nie tylko jedzą za polskie złotówki i nocują w naszych hotelach, ale przy okazji odwiedzają fryzjerów, kosmetyczki, dentystę i wiele innych miejsc usługowych. Do tej pory było to tak naturalne, że wystarczy przejechać kilkadziesiąt kilometrów, by taniej (i często lepiej) zrealizować jakąś usługę, że nikt nawet nie zastanawiał się, kiedy przekracza granicę.

Żaden z naszych rozmówców nie chce przyznać wprost, że brakowało mu Niemców i że boi się, czy wraz z otwarciem granic fizycznych "znikną" też te w głowach. Wszyscy podkreślają, że sezon letni i tak pięknie się sprzedaje, że polscy turyści dopiszą, a Niemcy – "fajnie, że przyjadą, ale nie opieramy na nich biznesu". Rezerwa wynika pewnie z obawy, by w eter nie poszła informacja, że klient niemiecki to ten, którego się w pierwszej chwili oczekuje. Tak czy inaczej wszyscy są gotowi, by niemal od razu wywiesić transparent "herzlich willkommen". I czekają, by świeża informacja o otwarciu granic znalazła przełożenie na rezerwacje.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

d10yotz
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d10yotz