Trwa ładowanie...
Kinga Popiołek
16-12-2014 09:59

Rosyjski kryzys uderza Cypryjczyków po kieszeni

Przewidywany spadek przyjazdów turystów z Rosji na Cypr rysuje się w coraz ciemniejszych barwach. W sezonie zimowym na wypoczynek na Wyspie Afrodyty zdecydowało się tylko 40 procent dawnych bywalców ze Wschodu

Rosyjski kryzys uderza Cypryjczyków po kieszeniŹródło: Rzeczpospolita, fot: Rzeczpospolita
d1dngor
d1dngor

Choć Cypryjczycy przygotowują się na spadek liczby gości z Rosji właściwie od początku konfliktu o Krym, nie przewidywali, że problemy rosyjskiej gospodarki aż tak mocno uderzą również w ich portfele. Rosjanie, którzy co roku tłumnie odwiedzali Cypr (w samym tylko 2013 roku przyjechało ich na wyspę ponad 650 tysięcy), coraz częściej decydują się na wakacje we własnym kraju.

Jeszcze w listopadzie szef Cypryjskiej Organizacji Turystycznej (CTO) przewidywał, że w przyszłym sezonie letnim jego kraj odwiedzi tylko 10 procent turystów mniej niż w zeszłych latach. Najnowsze prognozy przewidują o wiele gorszy scenariusz.

Według danych opublikowanych przez Victora Mantovanisa, prezesa Stowarzyszenia Cypryjskich Biur Podróży (ACTA), podczas tegorocznego sezonu zimowego na Cypr przyjechało aż 50-60 procent mniej rosyjskich turystów niż w zeszłych latach. Jak podaje Mantovanis, cytowany przez serwis eTN, należy oczekiwać, że choć w sezonie letnim sytuacja ulegnie pewnej poprawie, w 2015 roku z wakacji na Cyprze zrezygnuje od 30 do 40 procent dawnych rosyjskich bywalców.

Jak podaje Cypryjska Organizacja Turystyczna, miejscowa branża stara się zminimalizować skutki rosyjskiego kryzysu zwiększeniem aktywności na innych rynkach. CTO zapewnia również, że jest w kontakcie z rosyjskimi biurami podróży i podejmuje działania, które mają stymulować je do sprzedaży cypryjskiej oferty.

W ciągu ostatnich 5 lat Cypr odnotowywał 27-procentowy wzrost liczby turystów rocznie. Znaczną ich część stanowili Rosjanie.

d1dngor
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1dngor