Trwa ładowanie...

Widziały gały, co brały

Ustawa żłobkowa podpisana. Wszyscy pieją z zachwytu. Tak oto państwo dba o przyrost naturalny naszego kraju. Szkoda tylko, że ustawa nie ma większego sensu!

Widziały gały, co brałyŹródło: AFP
d33ttuz
d33ttuz

Ustawa żłobkowa podpisana. Wszyscy pieją z zachwytu. Tak oto państwo dba o przyrost naturalny naszego kraju. Szkoda tylko, że ustawa nie ma większego sensu!

Problem niewielkiego przyrostu naturalnego jest ważki. Wszak przy niewydolnym systemie emerytalnym na starość utrzymywać będą nas nasze dzieci. Jednak śmiem twierdzić, że obecny problem małej liczby urodzeń rozwiąże się sam. Nie potrzeba do tego żadnych ustaw i kolejnych biurokratycznych projektów.

Polska jest krajem na dorobku. Bogacące się społeczeństwo przedkłada chęć zysku nad chęć posiadania potomstwa. Wyścig szczurów z pewnością nie służy prokreacji. Jednak czas yuppies w Polsce się kończy. Coraz więcej ludzi przed trzydziestką formalizuje związki, rodzi dzieci. W ten sposób podążymy drogą innych europejskich krajów.

Weźmy przykład Francji. Nad Sekwaną urodziło się w 2010 r. 828 000 dzieci, czyli najwięcej od 30 lat. Przyrost naturalny przekroczył 2 (i nie jest to zasługa imigrantów, ponieważ w całej masie zdecydowana większość dzieci rodzi się w rodzinach autochtonów). Owszem, tamtejszy rząd wprowadził rozwiązania mające na celu zachęcenie Francuzek do rodzenia dzieci, jednak przyrost zaczął rosnąć zanim przepisy weszły w życie! Po prostu ludzie, którzy osiągnęli pewien poziom bogactwa, zaczynają myśleć o potomstwie...

d33ttuz

Tymczasem w Polsce wprowadzono właśnie przepisy mające zachęcić nianie do wyjścia z szarej strefy. Dziś legalnie zatrudnionych opiekunek jest przynajmniej kilka razy mniej niż tych robiących to nieoficjalnie. I żadna ustawa tego nie zmieni!

Szumnie wprowadzana „umowa uaktywniająca” tego nie zmieni. W myśl jej zapisów za nianię składkę do ZUS odprowadzi państwo. To niby ma spowodować większą konkurencję na rynku opiekunek, gdzie przecież i tak większość osób przyjmowanych jest z polecenia.

Już widzę te tłumy niań, nieoficjalnie pracujących na „pełen etat” i zarabiających jakieś 1400 - 1800 zł, ustawiające się w kolejce do urzędów skarbowych, by grzecznie oddać 300 - 350 zł daniny dla państwa... One nie zauważą różnicy - w ich mniemaniu zamiast zyskać - stracą. Gdyby pracowały legalnie, pieniędzy na ZUS nawet by nie zobaczyły, a podatek dochodowy zapłacić przecież trzeba. A takiej dorabiającej emerytce ZUS i tak nie jest potrzebny.

d33ttuz

Kolejna sprawa: czy zyskają na tym rodzice? Płacić będą nianiom tyle samo, ale za to formalności będzie bez liku. Po pierwsze, taką opiekunkę trzeba będzie zgłosić do ZUS-u, jak czytamy w ustawie, „Rodzic (płatnik składek) zobowiązany jest do niezwłocznego informowania Zakładu Ubezpieczeń Społecznych o każdej zmianie mającej wpływ na opłacanie składek, w szczególności o rozwiązaniu lub wygaśnięciu umowy uaktywniającej.”

Po co ten zapis? Jest potrzebny… urzędnikom! Ponieważ, o czym nie mogliśmy przeczytać w żadnej piejącej z zachwytu publikacji, składkę do ZUS państwo opłaci, ale tylko od kwoty nie wyższej niż minimalne wynagrodzenie. Czyli składki za wszystko, co niania na umowie zarobi powyżej tych 1300 złotych, zapłaci… rodzic. Słowem czekają go kolejne formalności. Możemy wręcz dojść do absurdu, w którym rodzić będzie musiał pilnie śledzić wszystkie doniesienia gospodarcze i sprawdzać, czy przypadkiem nie zmieniła się płaca minimalna. Myślicie, że znajdzie się ktokolwiek, kto na oficjalnej umowie wpisze więcej niż ta minimalna pensja?

Minister Fedak, zachwalając dzieło rządu, podawała m.in. argument, że nowa ustawa sprawi, że matka będzie mogła oficjalnie zatrudnić babcię dziecka, a państwo zapłaci za nią składki. No super! Czyli ja oddając dziecko w ręce własnej matki mam to robić za pośrednictwem państwa… Genialne! To może pójdziemy o krok dalej. Mąż niech oficjalnie zatrudni własną niepracującą żonę do opieki nad ich dzieckiem. Przynajmniej składkę emerytalną i zdrowotną będzie miała opłaconą. To w pewien sposób realizacja feministycznych postulatów, by za pracę przy dzieciach kobiety (a czemu nie mężczyźni) dostawały wynagrodzenie.

d33ttuz

Tu docieramy do największego problemu. Takie zapisy ustawy to idealna możliwość ominięcia systemu dla wszystkich niezatrudnionych na etacie. Weźmy na przykład szczególnie bliską mi grupę zawodową - dziennikarzy. Duża część pracuje na umowę o dzieło. Składkę emerytalną i zdrowotną muszą opłacać sobie sami. Teraz wystarczy, że fikcyjnie zatrudnią się jako nianie, a składki opłaci za nich państwo…

Oczywiście w ustawie są i pozytywne zapisy. Na przykład ten, który mówi, że żłobki przestaną być ZOZ-ami (zakładami opieki zdrowotnej). Jednak nawet tu można doszukać się utrudnień. Funkcjonujące dziś kluby malucha i tego typu twory wpadną w wir biurokracji niekończących się kontroli. Prywatne żłobki będą musiały spełnić restrykcyjne wymagania, by dostać wpis do rejestru i dalej działać. Oczywiście można powiedzieć, że ma to na celu ochronę pociech, ale przecież oddając dziecko obcym ludziom „widziały gały, co brały”.

d33ttuz
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d33ttuz