Ludzie ślą zdjęcia i przecierają oczy. Dlaczego lody tyle kosztują?
Ponad 50 zł - tyle wyda czteroosobowa rodzina, która skusi się na duże lody świderki w jednym z punktów przy plaży w Gdańsku. Jednak wakacyjne przysmaki drożeją nie tylko w miejscowościach turystycznych. Przedstawiciele branży tłumaczą nam, że to efekt rosnących kosztów pracowniczych i energii.
25.06.2024 | aktual.: 25.06.2024 21:38
Czytelnik WP Finanse przesłał nam zdjęcie jednej z budek z lodami w Ogrodzieńcu w województwie śląskim. Za małego loda zapłacimy tu 8 zł, za średniego 9 zł, a za dużego - 10 zł. Tyle samo kosztują lody w kubeczku.
Jeszcze więcej trzeba zapłacić za lody świderki z automatu w Gdańsku przy wejściu na plażę w Jelitkowie. W zależności od rozmiaru porcja kosztuje od 10 do 14 zł.
Równie kosztowne mogą być lody gałkowe. W Krakowie jeden z naszych czytelników zapłacił za gałkę 10 zł.
Dwucyfrowy wzrost cen lodów w ciągu dwóch lat
To, że jest coraz drożej, potwierdzają także dane zbiorcze. Z analizy, którą przeprowadzili eksperci aplikacji Pan Paragon, wynika, że na przestrzeni ostatnich dwóch lat wzrost cen lodów jest dwucyfrowy - zarówno w przypadku gałek z lodziarni, jak i tych sprzedawanych w sklepach w rożkach i dużych opakowaniach.
Jeszcze dwa lata temu średnia cena lodów w Polsce wynosiła 5,17 zł. W maju 2024 r. za taką porcję trzeba było zapłacić już 6,53 zł. Trzeba jednak pamiętać, że to ceny uśrednione, a lokalne media donoszą, że np. w stolicy Małopolski trudno jest znaleźć lody tańsze niż 7 zł.
Dlaczego lody podrożały? "Koszty osobowe drastycznie wzrosły"
Z czego wynika ta "lodowa drożyzna"? Od przedstawiciela branży słyszymy, że choć ogólna inflacja konsumencka nie już aż tak wysoka, to ceny surowców poszły bardzo mocno w górę - i cały czas rosną.
Nie zdajemy sobie sprawy, ale cukiernictwo jest bardzo nisko dochodowe - przekonuje w rozmowie z WP Finanse Leszek Truskolawski, były prezes Stowarzyszenia Cukierników, Karmelarzy i Lodziarzy Rzeczypospolitej Polskiej, który prowadzi cukiernię "U Lecha" w Łapach w województwie podlaskim.
Jak tłumaczy, rozpiętość cenowa lodów jest bardzo duża, a ceny są wysokie zwłaszcza w miejscowościach turystycznych.
- Poza tym koszty osobowe w firmach drastycznie wzrosły. Teraz dochodzą do 50-60 proc., kiedyś było to niewyobrażalne - podkreśla. I zwraca uwagę, że nie pomaga nawet fakt, iż w okresie wakacyjnym wiele lodziarni zatrudnia młode osoby na umowy zlecenie, dzięki czemu i tak ma nieco niższe koszty (w związku z zerowym PIT-em do 26. roku życia i nieobowiązkową składką na ubezpieczenie chorobowe).
Ogromnym problemem dla branży są także koszty stałe. - Ceny energii wzrosły nam w ciągu kilku lat o 350-400 proc., a lody przecież aż tak nie podrożały w ostatnim czasie. Maszyny są bardzo drogie, a gorący okres dla lodziarni jest w Polsce bardzo krótki. Wystarczy kilka chłodniejszych dni i już nie uzupełnia się lodów w witrynach. Najlepsze są dni, kiedy temperatura sięga 20-25 stopni Celsjusza - wyjaśnia.
Walka z rosnącymi kosztami to także chleb powszechni lodziarni w popularnych miejscowościach turystycznych. - Ceny energii podskoczyły o 200 proc. w ciągu dwóch lat. Biznes przestałby się opłacać, gdybym przez ten czas nie podniosła cen. Na szczęście są klienci, którzy to rozumieją - mówi nam właścicielka jednej z lodziarni w Kołobrzegu.
"Minęły czasy, kiedy stały kolejki za lodami"
Dodatkowym problemem dla branży jest fakt, że Polacy wzbogacili się tylko w teorii. Choć zarabiamy więcej, to przez inflację więcej też wydajemy, więc realny wzrost płac jest dużo skromniejszy niż ten nominalny. Zdaniem naszego rozmówcy z powodu wojny w Ukrainie w polskim społeczeństwie zapanowała też "niepewność", która sprawiła, że wiele osób z większą rozwagą wydaje pieniądze i w pierwszej kolejności rezygnuje z przyjemności, czyli np. właśnie z lodów.
Cukiernictwo bardzo mocno to odczuwa. Teraz sporadycznie zdarza się, aby matka, która odwiedza lodziarnię z dziećmi, kupiła lody także dla siebie. Kiedyś standardem były 2-4 gałki, a obecnie najczęściej sprzedaje się 1-2 gałki. Prowadzę działalność gospodarczą od 40 lat, różnice są kolosalne - przyznaje Leszek Truskolawski.
Z jego obserwacji wynika, że szczególnie trudna sytuacja panuje na ścianie wschodniej. - Cierpimy na brak klientów zza granicy wschodniej. To dawało pewien obrót, a teraz go nie mamy - ocenia.
Jak tłumaczy, lody to tak naprawdę wyrób rzemieślniczy. - Każdy pączek smakuje inaczej i tak samo jest z lodami, bo każdy ma własną recepturę. Nie przeczę, że lody są obecnie drogie, ale płaci się za jakość. Niestety, minęły czasy, kiedy stały kolejki za lodami - ubolewa.
W związku z początkiem wakacji Truskolawski apeluje, aby nie patrzeć na cenę bez uwzględniania tego, jakiej dane lody są jakości i czy nam smakują. Dopiero wtedy można ocenić, czy cena zaproponowana przed przedsiębiorcę jest adekwatna.
Maria Glinka, dziennikarka WP Finanse