29 proc. internautów nie chce krzyża w miejscu pracy!
Czy w zakładach pracy powinny być wywieszane symbole religijne?
27.10.2011 | aktual.: 09.02.2012 11:33
Aż 29 proc. Polaków uważa, że to dyskryminacja. Tak wynika z sondażu przeprowadzonego przez serwis Praca.wp.pl. "Każdy ma prawo do swoich poglądów, i nie wolno nikomu narzucać swojego wyznania." - pisze użytkownik "megolan".
" Wyznanie to osobista sprawa, a krzyże i inne symbole można nosić w portfelu, lub przykleić na konsoli we własnym aucie". - pisze kolejny internauta.
Natomiast 54 proc. respondentów uważa, że żyjemy w wolnym kraju i możemy wieszać na ścianę co nam się tylko podoba. Zaś 17 proc. internatów nie zwraca uwagi na symbole religijne i jest im to obojętne. W głosowaniu wzięło udział 9734 internautów.
Czy w Polsce można mówić o dyskryminowaniu pracowników na tle religijnym? Może to problem marginalny, ponieważ w nawale obowiązków nie ma czasu na ocenianie wiary kolegów i koleżanek z firmy. A może jest raczej tak, że dyskryminowani są tylko wyznawcy określonej religii?
"Religia to indywidualna sprawa każdego z człowieka. Nie spotkałam się z dyskryminacją z powodu wiary. Dla mnie nie ma żadnego znaczenia jaką wiarę wyznaje ktoś z kim pracuję. To jego indywidualna sprawa. Moja również i nic komu do tego. Osoby, które zachowują się inaczej nie są zupełnie normalne." - pisze internautka serwisu Praca.wp.pl.
Pomorski adwokat Kazimierz Smoliński inicjuje powołanie instytutu, który zajmie się monitorowaniem przypadków naruszania uczuć religijnych i znieważania symboli religijnych, informuje "Nasz Dziennik".
Instytut ma też pomagać osobom, które walczą przed sądami w takich sprawach.
- Jednym z objawów pogarszania się relacji międzyludzkich i inspirowania agresji w życiu publicznym naszego kraju jest przyzwalanie na coraz częstsze przypadki obrażania uczuć religijnych ludzi wierzących, powiedział "Naszemu Dziennikowi" Smoliński, były poseł PiS. - Stopniowo jesteśmy przyzwyczajani do tego, że profanowanie takich symboli naszej wiary jak krzyż czy Pismo Święte staje się normą i dopuszczalnym środkiem zdobywania wątpliwej popularności. Dzieje się tak dlatego, że w Polsce, w przeciwieństwie do innych krajów, np. Niemiec czy Stanów Zjednoczonych, prawo w zakresie sfery uczuć religijnych zupełnie nie funkcjonuje.
Pierwszym krokiem poprawy sytuacji ma być inicjatywa powołania stowarzyszenia w formie instytutu, który mógłby formalnie interweniować i przeciwdziałać przypadkom niszczenia bądź obrażania wartości katolickich w społeczeństwie. Adwokat z Tczewa chce, by instytut realizował swoją działalność w trzech zakresach.
Po pierwsze, chodzi o filar naukowy, gdzie byłyby przygotowywane naukowe ekspertyzy ze strony religioznawców, historyków, ale również prawników. Drugi element, to pomoc osobom poszkodowanym w walce o ich prawa przed sądami. I trzeci: ułatwianie składania pozwów osobom, których uczucia religijne obrażono.