Straganiarze walczą o wolny rynek. Spór o chińskie ciupagi w Zakopanem
- Kilku straganiarzy złożyło pozew ws. parku kulturowego na Krupówkach - potwierdza dla WP Finanse wiceburmistrz Bartłomiej Bryjak. Spór toczy się o stoiska obwieszone towarami, które zdaniem lokalnych władz psują wizerunek miasta.
Z informacji, którą przekazuje nam zastępca burmistrza wynika, że pozew dotyczący uchwały o parku kulturowym na Krupówkach dopiero wpłynął do sądu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Arabowie już zmienili Zakopane. Prowadzi biznes specjalnie pod nich
Straganiarze kontra Zakopane. Wiceburmistrz wyjaśnia
Powodem sporu w Zakopanem jest zakaz sprzedaży pamiątek wyprodukowanych poza regionem oraz wystawianie produktów poza obręb straganów. Zasady zostały doprecyzowane w uchwale z 27 lutego 2025 r., która zmieniła przepisy dotyczące parku kulturowego na Krupówkach uchwalone w 2016 r. Najnowszy dokument został przyjęty przez radnych jednogłośnie.
W nowej uchwale pojawił się przepis, który brzmi:
"Dopuszcza się prowadzenie działalności (...), której przedmiot jest utożsamiany z historią, tradycją i kulturą regionu, z tym że handel może być prowadzony wyłącznie ze stoisk wykonanych według wzoru stanowiącego załącznik nr 2 do uchwały, przy czym towar może być eksponowany tylko wewnątrz stoiska. Prowadzenie działalności (...) na terenie dróg publicznych wymaga zezwolenia zarządcy drogi wydanego zgodnie z przepisami odrębnymi, a na pozostałych terenach zawarcia stosownej umowy z zarządcą terenu".
Handlarze wybrali sobie jakiś punkt z uchwały, który wydaje im się, że będzie pozytywnie odebrany medialnie. Tak naprawdę nikt ich nie ukarał za handlowanie towarami wyprodukowanymi gdziekolwiek - przekonuje do swoich racji w rozmowie z WP Finanse Bartłomiej Bryjak, zastępca burmistrza Zakopanego.
Jak wyjaśnia, problemem są de facto niektóre stoiska. - Stragany obwieszone naokoło różnymi towarami nie wyglądają estetycznie. To często estetyka na poziomie kraju trzeciego świata, co jest dla nas problemem, bo walczymy o zmianę wizerunku Zakopanego, a Krupówki są naszą wizytówką - zwraca uwagę.
Wiceburmistrz podkreśla, że te punkty rzadko przypominają stragany i są to zazwyczaj "luźne konstrukcje" czy "poukładane słupy przykryte plandeką". - Na tego typu handel w Zakopanem nie ma zgody - zaznacza.
"Ci ludzie też chcą jakoś żyć"
Próbowaliśmy skontaktować się ze straganiarzami, ale bezskutecznie. Z naszych ustaleń wynika, że chodzi głównie o osoby, które handlują na dolnych Krupówkach.
- Nie wystawiamy towaru przed sklepem, bo handlujemy głównie ceramiką i rękodziełem. Ta sytuacja dotyczy nas tylko pośrednio, bo nie możemy np. wystawić stojaka, co trochę utrudnia działalność, ale dajemy radę. Natomiast są też osoby, które muszą się w ten sposób promować, bo inaczej nie sprzedadzą swoich towarów. Ci ludzie chcą jakoś żyć - przyznaje w rozmowie z WP Finanse sprzedawczyni, która pracuje na Krupówkach.
Dopytywana o to, czy budki z wysypującymi się towarami psują wizerunek miasta wskazuje, że przywykła do pewnych realiów, którymi rządzą się turystyczne miejscowości. - Jestem rodowitą Zakopianką i jestem przyzwyczajona do tego, że tutaj zawsze się coś dzieje, ale staram się omijać duże grupy - przekonuje.
"Handlarze mają poczucie niesprawiedliwości"
Z relacji wiceburmistrza wynika, że większość przedsiębiorców jest zadowolona, że ktoś w końcu zaczął walczyć ze straganiarzami, którzy "łamią wszelkie normy i zasady współżycia społecznego".
- Handlarze, którzy przestrzegają zasad, mają poczucie niesprawiedliwości, gdy widzą jak nagle pojawia się osoba z wystawionym towarem, która np. ściąga z fasiągu ścianki i to już nie wygląda jak typowy góralski powóz. Pytają, czemu muszą dostosowywać się do uchwały, a inny straganiarz nie - wskazuje.
Jak dodaje, teraz te przepisy są egzekwowane i jako przykład skuteczności podaje kapele romskie, które urządzały występy na Krupówkach. - Teraz uciekają przed służbami i praktycznie ich nie ma - zwraca uwagę.
Ze słynnej ulicy Zakopanego zniknął też samozwańczy "Biały Miś", który zrobił dużo szumu w mediach społecznościowych w 2024 r., ale był systematycznie karany. Miasto chce, aby prawdziwy "Biały Miś" stał się symbolem promującym miasto - niedawno zakończył się konkurs na projekt nowej odsłony kultowej postaci, który stanie się maskotką Zakopanego i wkrótce trafi do sprzedaży.
Nie chodzi o każdą "chińszczyznę", a o wygląd stoisk
Wśród argumentów przytaczanych przez niektórych handlarzy pojawia się zarzut, że przepisy ograniczają swobodę prowadzenia działalno ści. Poza tym oceniają je jako szkodliwe dla turystów, ponieważ zabierają im możliwość wyboru, czy chcą kupić tańszą ciupagę wyprodukowaną w Chinach, czy oryginalne rękodzieło od górala.
Oczywiście, że turyści powinni sami decydować o tym, co chcą kupować, ale miasto ma pilnować, żeby handel odbywał się w miejscach do tego wyznaczonych. W lokalach, które są prywatne, można sprzedawać wszystko to, co się chce i nikt w to nie ingeruje. Natomiast na Krupówkach, na pasie drogowym, mogą to być tylko rzeczy estetyczne. Straganiarze nie są u siebie, tylko u społeczeństwa. Jeśli chcą dostać zgodę na zajęcie terenu gminnego, to muszą akceptować zasady tam panujące - tłumaczy Bryjak.
Dopytywany o to, czy miasto planuje bardziej intensywnie walczyć ze straganiarzami, którzy nie przestrzegają zasad, podkreśla, że "przepisy pozwalają na konfiskatę towaru".
- Większość handlarzy już się dostosowała, więc liczymy na to, że również pozostałe pojedyncze osoby zaczną przestrzegać zasad. Chcemy to zrobić polubownie, bo zależy nam na tym, aby przedsiębiorcy zrozumieli, że również w ich interesie jest to, żeby Krupówki były estetyczne. Dzięki temu większość będzie mogła sprzedawać więcej. Trzeba się pogodzić, że stracą na tym pojedynczy straganiarze, którzy nie przynoszą nam chluby - kwituje zastępca burmistrza.
Leszek Golonka, szef Straży Miejskiej w Zakopanem, przekazał PAP kilka dni temu, że wszyscy sprzedawcy zostali wcześniej poinformowani o zasadach. Pierwsze kontrole skończyły się na pouczeniach, ale okres pobłażliwości już się skończył. - Do tej pory skierowaliśmy siedem wniosków do sądu o ukaranie i wystawiliśmy kilka mandatów - zaznaczył komendant.
Maria Glinka, dziennikarka WP Finanse i money.pl