5 rzeczy, których szef ci nigdy nie powie

Są takie zdania, których szef nigdy nie wypowie. Kiedy pracodawca robi dobrą minę do złej gry? Oto kilka przykładów

5 rzeczy, których szef ci nigdy nie powie
Źródło zdjęć: © © Sergey Nivens - Fotolia.com

03.12.2013 | aktual.: 03.12.2013 14:54

Są takie zdania, których szef nigdy nie wypowie. Kiedy pracodawca robi dobrą minę do złej gry? Oto kilka przykładów.

1. „I tak przeglądam twoją skrzynkę pocztową”

Wiele metod umożliwiających monitorowanie dosłownie każdego ruchu pracownika nikogo już nie bulwersuje. Na przykład podgląd działań wykonywanych na podłączonym do firmowej sieci komputerze jest stosowany od dawna. Eksperci są zdania, że dwóch na trzech przedsiębiorców czyta maile podwładnych. Nie brakuje nawet głosów, że przynajmniej co jakiś czas robią to niemal wszyscy szefowie.

Należy jednak pamiętać, że kontrola e-maili służbowych jest dopuszczalna w przypadku, gdy pracownik wyrazi na nią zgodę. Pracownik może także zrzec się korzystania z prawa do tajemnicy korespondencji prywatnej. W tym celu powinien złożyć pracodawcy oświadczenie woli na piśmie i własnoręcznie je podpisać. Kontrola e-maili bez zgody podwładnego jest możliwa tylko w wyjątkowych sytuacjach np. szef podejrzewa, że pracownik przekazuje poufne informacje firmowe i działa na jego szkodę lub firma potrzebuje informacji o stanie sprawy prowadzonej przez pracownika przebywającego na urlopie.

2. „Szukam kogoś młodszego i tańszego”

Dojrzały pracownik jest za drogi, więc firma chętnie wymieni go na młodszy model. Młodzi pracownicy – wbrew swoim oczekiwaniom – zarabiają stosunkowo mało, przez co często zajmują miejsca osób w średnim wieku i tuż przed emeryturą. Zatrudnia się ich najczęściej za pośrednictwem agencji pracy, bez praktyki i kwalifikacji. Przez lata mają tzw. umowy śmieciowe, które nie zabezpieczają ich od strony socjalnej. Nawet nikt nie myśli dawać im etatów.

Czy czterdziesto- i pięćdziesięciolatkowie są zwalniani? Niekoniecznie. Często wywiera się na nich presję, by sami złożyli wypowiedzenie. W ten sposób firmy nie muszą płacić odpraw, a też omija je wrzawa związana z ogłoszeniem redukcji etatów (nic tak nie psuje przedsiębiorstwu opinii na rynku, jak informacja, że tnie zatrudniane). Doświadczone osoby są często upokarzane. Pracodawcy proponują im np. drastyczne obniżenie pensji lub przejście na stanowiska, do których wystarczyliby początkujący.

3. „Wiem, kiedy symulujesz chorobę”

Choroba nie wybiera. Ścina z nóg, nie pyta, czy to dobry moment na reset dla organizmu. Jedni z gorączką przyjdą do pracy, ze strachu przed konsekwencjami i obniżeniem wynagrodzenia, drudzy rozsądnie położą się do łóżka. Ale są i tacy, dla których L4 jest pretekstem do załatwienia narastających spraw, zrobienia remontu, a nawet udania się na wakacje. Z tego powodu ZUS ma oczy i uszy szeroko otwarte. W ubiegłym roku skontrolował 623 tys. wystawionych zwolnień lekarskich, z czego 51 tys. uznał za bezzasadne. W Polsce wystawia się 8-9 mln zwolnień lekarskich rocznie, z czego co 10-te nie powinno być w ogóle przyznane. Koszty są ogromne – ZUS na wypłatę zasiłków chorobowych wydaje 7 mld zł rocznie. ZUS, czyli każdy, kto płaci podatki.

ZUS kontrole przeprowadza losowo, czasem na prośbę pracodawcy, który może mieć podejrzenia, co do zasadności zwolnienia. Pracodawca może też wyznaczyć pracownika, który przeprowadzi kontrolę, ale chętniej korzysta w tym wypadku z pomocy ZUS-u, nie chcąc negatywnie wpłynąć na relacje w pracy. Konsekwencje dla tych, co refundują sobie „bezpłatny urlop” są niewielkie. Pracownik zostaje pozbawiony prawa do zasiłku, za cały okres orzeczonej niezdolności do pracy.

4. „Twoje dziecko? Twój problem”

W idealnym świecie pracodawca dba o pracującą mamę i nie pozwala, aby stała przed wyborem pomiędzy macierzyństwem a karierą zawodową. W tym realnym, mama wraca do pracy (zakładamy, że ma dokąd wracać), dziecko idzie do żłobka i najprawdopodobniej przez pierwszy rok pobytu w placówce często choruje. Pojawia się więc problem.

Urodzenie dziecka, a potem jego wychowanie, okazują się często czynnikiem upośledzającym pracujące matki w porównaniu z mężczyznami bądź z kobietami bezdzietnymi. Jak wynika z raportu "Macierzyństwo a praca zawodowa kobiet", przeprowadzonego w ramach projektu "Mama w pracy", co trzecia pracująca Polka (32 proc.) obawia się, że gdyby zaszła w ciążę, mogłaby mieć problemy w pracy, a co szósty pracodawca (17 proc.) twierdzi, że z powodu ciąży kobieta staje się gorszym pracownikiem.

Z badań przeprowadzonych przez Fundację Świętego Mikołaja wynika, że co piąta pracująca kobieta odkłada urodzenie dziecka w obawie przed utratą pracy. 15 proc. kobiet podczas rozmowy kwalifikacyjnej zapytano o plany macierzyńskie, a 22 proc. spotkało się z negatywną reakcją pracodawcy po poinformowaniu o ciąży. Wyniki badania potwierdza analiza Fundacji Rodzić Po Ludzku.Twierdzi ona, że podstawowym powodem, dla którego Polki boją się mieć dzieci, jest lęk przed utratą pracy. Wśród pierwszych dziesięciu pozycji na liście znajdziemy też wiele innych obaw związanych z życiem zawodowym, na przykład zahamowanie kariery, brak możliwości pracy na pół etatu. Z jednej strony firmy wprowadzają udogodnienia dla matek i pomagają młodym rodzicom odnaleźć się w nowej roli. Z drugiej, fora internetowe pełne są historii o dyskryminacji kobiet ze względu na macierzyństwo i opowieści o złej woli pracodawców.

5. „Nie dostaniesz awansu tylko dlatego, że dobrze pracujesz”

Pracownicy są przekonani, że wystarczy dobrze wykonywać swoje obowiązki, żeby awansować. Nic bardziej mylnego. W wielu firmach liczy się staż pracy. Im człowiek starszy, tym ma większe szanse na intratną posadę. Co jeszcze może przeszkadzać w osiągnięciu sukcesu w pracy?

Według badań przeprowadzonych przez serwis CareerBuilder najmniejszą szansę na awans mają osoby, które unikają odpowiedzialności, mówiąc: „to nie mój zakres obowiązków” - 71 proc. menedżerów nie awansowałoby takich pracowników. Podobnie mała szanse mają spóźnialscy, kłamczuchy i ci, którzy przypisują sobie cudze zasługi. 55 proc. menedżerów nie dałoby awansu tym, którzy zbyt często wychodzą wcześniej z pracy, a także rozrzutnie dysponują firmowym budżetem. Mniej niż połowa przełożonych nie awansowałaby by plotkarza. Małe szanse na wyższe stanowisko mają też ci, którzy nie dbają o profesjonalny dress code oraz czystość języka. Menedżerowie nieufnie podchodzą też do osób, które nie zabierają głosu na firmowych spotkaniach. Okazywanie słabości nie jest również mile widziane przez przełożonych - 9 proc. menedżerów nie awansowałoby osób, którym zdarzyło się płakać w pracy. Firmowe romanse też nie są mile widziane - 8 proc. wśród badanych nie dałoby awansu osobie, która spotyka się ze współpracownikiem.

Md, MK, AT,WP.PL
Na podstawie marketwatch.com

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (43)