5 rzeczy, o których musisz pamiętać, kupując samochód. Nie przepłacisz
Dobrze wybrany samochód to oszczędność tysięcy złotych. Cena w salonie ma niewiele wspólnego z tym, ile wydasz na wymarzone auto przez najbliższe kilka lat.
18.10.2018 | aktual.: 18.10.2018 12:10
1. Pół litra paliwa ma znaczenie
Pól litra więcej czy mniej w spalaniu – to nic nie zmienia. Wielu kierowców tak pomyślało podczas wyboru samochodu. To błąd. Nawet niewielka różnica pomiędzy jednym a drugim modelem w ciągu kilku lat oznacza znacznie większe wydatki.
Najłatwiej to pokazać na przykładzie. Jan korzysta z samochodu głównie w mieście, ma typowo miejski wóz. W ciągu roku przejeżdża 15 tys. km. Średnio na 100 km spala 6 litrów benzyny, czyli wydaje na ten odcinek 31,2 zł (uwzględniając średnią cenę Pb95 w ostatnim tygodniu). W ciągu roku do baku wlewa równowartość 4680 zł. Gdyby jego wóz palił 6,5 litra, musiałby wyłożyć 5070 zł, czyli więcej o 390 zł. W ciągu czterech lat różnica rośnie już do 1560 zł. Tyle mniej więcej należy wyłożyć na ubezpieczenie komunikacyjne w ciągu roku lub na bardzo dobry komplet opon sezonowych.
Różnice są jeszcze większe, gdy kierowca co roku przejeżdża jeszcze więcej. I tak dla przykładu Andrzej z rodziną w ciągu roku pokonuje 40 tys. kilometrów. Średnie spalanie 7 litrów benzyny na 100 kilometrów. Czyli 100 km to wydatek 36,4 zł. W ciągu roku nasz bohater wlewa do baku 14 tys. 560 zł. Gdyby miał samochód, który pali tylko pół litra benzyny więcej na każde sto kilometrów, to wydałby o tysiąc złotych więcej. W ciągu czterech lat użytkowania różnica wyniosłaby już ponad 4 tys. zł. To wartość ubezpieczenia samochodu przez dwa lata… oszczędność nie do pogardzenia.
Spalanie w samochodzie to jedno, ale w mniejszym zużyciu paliwa pomagają też nowoczesne rozwiązania.
To np. coraz częściej wykorzystywany system Start-Stop, który automatycznie wyłączy silnik na postoju i uruchomi go w momencie, gdy będziesz chciał ruszyć. Wystarczy, że zdejmiesz nogę ze sprzęgła, a silnik zgaśnie. Z kolei, by uruchomić silnik, wystarczy wcisnąć sprzęgło. Na światłach nie marnujesz paliwa.
Inna możliwość? System aktywnego zarządzania pracą cylindrów. Występuje na przykład w samochodach marki Volkswagen. Jak działa? Przy niewielkim zapotrzebowaniu na moc system automatycznie wyłącza dwa z czterech cylindrów. W ten sposób obniża zużycie paliwa, a jednocześnie nie cierpi na tym dynamika pojazdu. W momencie, gdy potrzebujesz pełnej mocy – jest ona dostępna natychmiast. W Volkswagenie wyłączenie cylindrów następuje w sposób niezauważalny, a informacja o trybie 2-cylindrowym wyświetlana jest na ekranie wielofunkcyjnym.
Znaczące oszczędności zapewni również korzystanie z profili projektowanych przez producenta– profil ECO pomaga zaoszczędzić paliwo, modyfikując sposób pracy silnika. Także klimatyzacja i system zarządzania temperaturą pracują w sposób zoptymalizowany pod kątem zużycia paliwa.
Ile kosztują przeglądy?
Zachwyceni nowym samochodem zupełnie zapominamy o przeglądach. To błąd. To również istotny składnik całkowitych kosztów użytkowania samochodu.
Za przeglądy eksploatacyjne musimy płacić sami. Dla przykładu – przeglądy okresowe w Volkswagenach wykonuje się nawet co 30 tys. km. To zdecydowanie rzadziej w porównaniu z wieloma innymi markami, gdzie standardowy przegląd wykonywany jest co 15 tys. km.
Ile trzeba zapłacić za taki przegląd przez cztery lata? Koszt 4-letniej opieki serwisowej to minimalnie 2 tys. zł – tyle kosztuje to w VW Polo. Więcej zapłacimy za to samo w przypadku nowego Renault Clio, Forda Fiesty, Toyoty Yaris i Opla Corsy. Przeglądy w niewielkim Nissanie Micra to aż 4 tysiące złotych.
Koszty te można jeszcze obniżyć, bo bardzo często dilerzy oferują przeglądy za symboliczną opłatą przy zakupie nowego auta. Volkswagen oferuje pakiety zróżnicowane pod względem przebiegu i czasu eksploatacji auta. W każdym przypadku ich zakup to realna oszczędność pieniędzy.
2. Wartość przy sprzedaży
Prędzej czy później będziemy chcieli rozstać się z dotychczasowym samochodem i będziemy szukać nowego. Warto odzyskać wówczas jak najwięcej gotówki. Najczęściej o tym, ile warte jest auto, myśli się już, wystawiając ofertę sprzedaży. A to ciut za późno. Samochody z jednego segmentu często zupełnie inaczej tracą na wartości z biegiem lat. Różnice są wbrew pozorom całkiem spore.
Samochody uważane za mało awaryjne i trwałe w ciągu pierwszych 12 miesięcy tracą często na wartości około 20 proc. Z kolei wozy uznane za mniej udane, mogą tracić nawet 30 proc. Taka różnica to z reguły kilka tysięcy złotych.
Co wpływa na utratę wartości? Nie tylko już wspomniana awaryjność, ale postrzeganie marki przez kupujących, rodzaje silnika, wyposażenie lub jego brak. Ważna jest także sieć serwisowa oraz koszty bieżącej eksploatacji. W Polsce od lat dużą renomą cieszą się samochody niemieckich producentów. I widać to na rynku wtórnym. Volkswagen trzyma wartość i łatwo go sprzedać – tak powinna myśleć spora część przyszłych sprzedawców. Dlaczego? Bo to marka nr 1 wśród wyszukiwanych aut w serwisie Otomoto.
Zwykle większą popularnością cieszą się też "klasyczne" rodzaje nadwozia. Sedany, SUV-y i hatchbacki są częściej poszukiwane niż kabriolety czy coupe.
Pojemność silnika? Najczęściej poszukiwane są te, których pojemność nie przekracza 2 litrów. Wiek? Największym powodzeniem cieszą się samochody jeżdżące od 4 do 7 lat.
To, ile dokładnie można zyskać, wybierając określoną markę, policzyli eksperci Eurotax. 4-letni VW Golf w cenie 86 170 zł traci na wartości po czterech latach i 60 tys. przejechanych kilometrów 39 513 zł. Renault Megane straci 40 765 zł, a Peugot 308 aż 46 526 zł. Właściciel Volkswagena oszczędzi podczas odsprzedaży ponad 6 tysięcy złotych!
3. Nie musisz kupować, żeby jeździć
Nie musisz posiadać samochodu, by nim jeździć. Możesz równie dobrze wziąć samochód w tzw. abonamencie.
Opcja abonamentowa w przypadku dealerów to de facto kredyt z rynkową wartością końcową. Dlaczego raty są wyraźnie niższe niż w przypadku klasycznego kredytu samochodowego? Ponieważ spłata dotyczy tylko części ceny pojazdu – dokładnie tej, która z biegiem lat wyparuje w postaci utraconej wartości. Oczywiście warto wspomnieć, że każda taka oferta daje potencjalne korzyści podatkowe. W większości przypadków istnieje możliwość odliczenia części lub całości VAT oraz zaliczenia rat do kosztów uzyskania przychodu w przypadku przedsiębiorców. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, by z oferty skorzystali klienci indywidualni.
Idea jest prosta: nie kupujesz auta w kredycie, ale w ratach spłacasz jedynie rynkową utratę wartości auta. Zwykle do wyboru są 2,3 lub 4 lata. Po tym okresie możesz wymienić auto na nowe, spłacać dalej raty (lub jedną i wziąć auto na własność) lub po prostu zwrócić pojazd. I tyle. Jednocześnie warto podkreślić, że o przyszłej decyzji wcale nie trzeba decydować na początku umowy. A na dodatek dealer każdemu wskazuje gwarantowaną cenę wykupu. Na początku trwania umowy trzeba określić deklarowany przebieg samochodu – do wyboru zwykle są trzy opcje: 20, 30 i 40 tys. km.
Dokładnie takie zasady ma program EasyDrive, który oferuje Volkswagen. Dla przykładu – Volkswagena UP! można mieć za 310 zł miesięcznie. Z kolei Volkswagen Passat może kosztować 752 zł w opcji na cztery lata przy limicie kilometrów w wysokości 20 tys.
Wkład własny to 30 proc. Końcowa wartość pojazdu to 33 tys. zł.
4. TCO, czyli oszczędności
Nie masz czasu na sprawdzanie powyższych wartości takich jak spalanie, cena odsprzedaży…? Zerknij na TCO, czyli – Total Cost of Ownership – całkowity koszt użytkowania. To w motoryzacji jeden z ważniejszych czynników, który określa, ile naprawdę zapłacimy za samochód, kupując go na cztery lata. Volkswagen od skrótu TCO nazwał nawet jeden z programów, który stworzył - Twoje Centrum Oszczędności. Producent wylicza potencjalnym nabywcom, ile zostanie im w portfelu, gdy wybiorą samochód marki Volkswagen. Dane pochodzą ze wspomnianych wcześniej raportów niezależnej firmy Eurotax na temat kosztów eksploatacji samochodów. Szczegóły można znaleźć na stronie volkswagen.pl/tco.
5. Bezpieczeństwo nie ma wartości
To punkt, który mógłby znaleźć się na początku tego artykułu, bo bezpieczeństwo osób podróżujących samochodem jest bezcenne. Wiedzą o tym producenci współczesnych aut, które w sytuacjach awaryjnych mogą uratować nie tylko nasze zdrowie, lecz nawet życie. Jak to działa?
W standardowym wyposażeniu aut marki Volkswagen są systemy awaryjnego hamowania. Zagapisz się, odwrócisz na sekundę? Pojazd sam zahamuje przed przeszkodą, która pojawi się na drodze – to dzięki funkcji Front Assist. Podobnie działa system automatycznego hamowania po kolizji. Po pierwszym zderzeniu umożliwia on uniknięcie kolejnych kolizji, nawet jeśli kierowca nie zareaguje w odpowiedni sposób.
Z kolei przed niebezpiecznym zderzeniem przy zmianie pasa ostrzeże czujnik martwego pola Side Assist. O to aby auto samowolnie nie zjechało z obranego pasa ruchu dba Lane Assist.
System ten sprawia, że ryzyko zderzenia z samochodem czy motocyklem na sąsiednim pasie ruchu spadają niemal do zera.