7 kwietnia możliwy paraliż na kolei
To naprawdę nie jest żart. Spory o rozliczenia finansowe między spółkami kolejowymi w Polsce doprowadziły do tego, że od dziś na największych dworcach kolejowych kasy biletowe spółki Przewozy Regionalne, obsługującej najbardziej popularne linie, działają nielegalnie.
01.04.2010 | aktual.: 01.04.2010 18:46
Kto sądzi, że większego absurdu nie da się wymyślić, niech się mocno trzyma krzesła. Lada dzień może się okazać, że pociągi PR z powodu długów stracą prawo do korzystania z torów. - To wszystko działa na niekorzyść pasażerów - komentuje Krzysztof Stachowicz, radny sejmiku śląskiego.
Awantura o kasy biletowe trwa od dawna. Miały zniknąć 1 kwietnia m.in. z dwunastu głównych dworców w naszym regionie. PKP SA - właściciel dworców, z powodu 56 mln zł długów 28 lutego wypowiedział Przewozom Regionalnym umowę najmu kas i pomieszczeń administracyjnych w całej Polsce. Przewozy długu nie uznają, a przynajmniej nie w takiej wysokości. Wspomniane pomieszczenia do wczoraj do północy miały być puste. - Nie dostaliśmy z centrali polecenia opuszczenia lokali. Pracujemy jak zwykle - mówi Teresa Ćwięk, rzeczniczka Śląskiego Zakładu Przewozów Regionalnych.
Także w innych rejonach kraju kasy biletowe mają pracować normalnie, aż kasjerów wyprowadzi z nich... komornik. Sprawa na pewno trafi do sądu.
Problem pojawi się jednak m.in. w Katowicach, gdy pod koniec maja ruszy tam przebudowa dworca w centrum miasta. - Na dworcu tymczasowym od strony ul. Andrzeja nie przewidujemy pomieszczeń dla kas Przewozów Regionalnych - mówi Łukasz Kurpiewski, rzecznik PKP S.A.
Co to oznacza? Ogromny bałagan, długie kolejki i problemy z kupnem biletów. Co na to spółka PR? - Wdrażamy system sprzedaży różnego rodzaju biletów bezpośrednio w pociągach. Tam, gdzie nie ma kas, pasażerowie będą zwolnieni z 5 złotych opłaty dodatkowej za zakup w pociągu - informuje Piotr Olszewski z Przewozów Regionalnych. Słowa "przepraszam" pasażerom nie raczył przekazać.
Kłótnia kolejowych spółek może doprowadzić do paraliżu komunikacji w naszym regionie. Bohaterowie sporu: PKP SA i Przewozy Regionalne, wydają się specjalnie tą sytuacją nie przejmować. Cała nadzieja w rejestrowanej właśnie w sądzie, powołanej przez samorząd województwa, spółce "Koleje Śląskie".
- Przewozy Regionalne są nam winne 56 mln zł za dzierżawę pomieszczeń administracyjnych i kas. Jak nie zapłacą, pójdziemy do sądu. To może się skończyć nawet na komorniku i eksmisji - zapowiada Łukasz Kurpiewski, rzecznik PKP SA.
- A PKP SA w 2001 roku nie zapłaciła nam stu milionów z tytułu należności za przejazd bez ważnego biletu. Nawet jak część się przedawniła, to nadal spółka zalega nam 35 mln - ripostuje Piotr Olszewski z Przewozów Regionalnych.
Ani jedna, ani druga spółka nie popuści. Skończą w sądzie. A póki co przewoźnik korzystając z pomieszczeń bez umowy, będzie miał naliczany dziesięciokrotnie wyższy czynsz - około 30 mln zł miesięcznie. To zaś zwiększy jego zadłużenie. Tylko co się stanie z pasażerami? Nad tym nikt się nie zastanawia.
- Trudno, najwyżej zrobię prawo jazdy i będę na uczelnię w Gliwicach dojeżdżać samochodem - mówi Agnieszka Cichoń, studentka Politechniki Śląskiej.
Prócz głównego dworca w Katowicach na "czarnej liście" znalazły się jeszcze Gliwice, Częstochowa Osobowa, Zawiercie, Tarnowskie Góry, Myszków, Żywiec, Czechowice-Dziedzice, Tychy, Rybnik, Zabrze oraz główny dworzec w Bielsku-Białej. Wszędzie tam już niedługo najprawdopodobniej bilety będzie można kupić tylko w "okienkach" PKP Inter City. Tyle tylko, że jest ich średnio trzy razy mniej niż kas wynajmowanych Przewozom Regionalnym (na głównym dworcu w Katowicach jest ich siedem). Pasażerowie nie mają wątpliwości, jak to się skończy. - Nie ma szans na sprawną i szybką obsługę pasażerów - uważa Krzysztof Kuś, zaangażowany w obronę linii kolejowych na Podbeskidziu.
Jeszcze kilka miesięcy temu Śląski Zakład Przewozów Regionalnych miał swoje "okienka" na ponad 60 dworcach i przystankach - dziś ostały się zaledwie na 49 obiektach, a na tym cięcia pewnie się nie skończą.
W połowie lutego Sejmik Województwa Śląskiego zdecydował o powołaniu spółki Koleje Śląskie. Ma ona uzupełnić obecną ofertę przewozową, bo nie wszystkie trasy są opłacalne dla obecnego przewoźnika.
Tymczasem nad Przewozami Regionalnymi zbierają się kolejne czarne chmury. Są one winne pieniądze także Polskim Liniom Kolejowym za korzystanie z torów. Jeśli spółki się nie porozumieją, 7 kwietnia może dojść do rozwiązania umowy i wstrzymania ruchu pociągów Przewozów. W grę wchodzi w skali kraju trzy tysiące połączeń dziennie i około 200 tysięcy pasażerów.
Ile Przewozy są winne za użytkowanie torów? Na ten temat nikt nie chce rozmawiać. Wiadomo natomiast, że w sumie długi spółki sięgają kilkuset milionów złotych.
Celowa gra PKP
Z Krzysztofem Stachowiczem, radnym Sejmiku Województwa Śląskiego w Katowicach rozmawia Aldona Minorczyk-Cichy
*_ Co pan sądzi o groźbie zamknięcia części kas biletowych, a nawet groźbie całkowitego wstrzymania ruchu pociągów Przewozów Regionalnych? _ *To celowa gra prowadzona przez PKP, w którą próbuje się wciągnąć samorządy w całym kraju. Ta firma do tej pory nie została zrestrukturyzowana. Działa na niekorzyść pasażerów, ale jako samorząd nie możemy wtrącać się w jej wewnętrzne rozgrywki.
*_ Nie możecie pomóc pasażerom? Samorząd ma udziały w śląskim oddziale Przewozów Regionalnych. _ *Otworzyć kas nie możemy. Ale możemy i już to robimy - kupować przenośne terminale, dzięki którym pasażerowie kupią bilety bez problemu, a przede wszystkim bez prowizji - w pociągu od konduktora.
*_ Rejestracja spółki Koleje Śląskie ma zakończyć się w czerwcu, a faza testów ma potrwać półtora roku. Nie można tego przyspieszyć? _ *Na formalności nie poradzimy. Natomiast zrobimy wszystko, by ta spółka jak najszybciej mogła poprawić komunikację w regionie.