AAAObligacje zamienię...
Jednym ze szczególnych rodzajów instrumentów są dłużne papiery wartościowe, które w określonych warunkach mogą zostać zastąpione papierami udziałowymi. Taki typ waloru nazywamy obligacjami zamiennymi.
06.11.2009 09:47
Jednym ze szczególnych rodzajów instrumentów są dłużne papiery wartościowe, które w określonych warunkach mogą zostać zastąpione papierami udziałowymi. Taki typ waloru nazywamy obligacjami zamiennymi.
Obligacje zamienne są jedną z odmian długoterminowych papierów dłużnych. Są to walory hybrydowe, łączące w swej strukturze zalety obligacji i akcji. Dzięki temu zajmują one wyjątkowe miejsce w świadomości zarówno emitentów, jak i inwestorów.
Instrument ten jest emitowany jako typowa obligacja – ma określony termin wykupu, stopę oprocentowania lub dyskonta i pewność, że w razie upadłości przedsiębiorstwa będzie jednym z najbardziej wymagalnych zobowiązań. Ponadto jednak zawarte jest w nich prawo dla obligatariusza (posiadacza obligacji) do zamiany papieru na akcje tej samej firmy. Oczywiście prawo do zamiany wierzytelności na udział w kapitale spółki nie jest przydzielane bezpłatnie. Zazwyczaj wiąże się ono z ograniczeniem innych wynagrodzeń mogących być udziałem obligatariusza Może się to wiązać głównie z ograniczeniem potencjalnej stopy zwrotu wyrażonej oprocentowaniem obligacji.
Zmniejszenie oprocentowania poprzez przydzielenie dodatkowych praw obligatariuszom jest jednym z głównych powodów, dla których przedsiębiorstwa decydują się na emisję obligacji zamiennej. Kolejnym jest chęć ograniczenia rozwodnienia zysku oraz utrzymanie dotychczasowego podziału głosów na WZA. Jest to podyktowane względami praktycznymi, gdyż obligatariusze mając prawo do kuponu, nie zarabiają jednak na dywidendzie. Nie do zaprzeczenia jest również w tym wypadku wskazanie względów prestiżowych: przedsiębiorstwo udowadnia, że liczy się z dotychczasowymi akcjonariuszami i zysk za poprzedni rok, wypracowany dzięki zaangażowaniu ich kapitału nie zostanie przydzielony podmiotom, które dopiero teraz powierzyły środki firmie, a wartość ich głosu w najbliższym czasie nie ulegnie zmianie. Ponadto prestiż wynika z samego faktu udzielenia obligatariuszom prawa do zamiany instrumentu na akcje. W domyśle ma to oznaczać, że inwestycja przeprowadzona z tych środków będzie na tyle zyskowna, że w przyszłości wyższy
wypracowany kapitał umożliwi nie tylko zaspokojenie dotychczasowych akcjonariuszy, ale jednocześnie pozwoli na zamianę obligacji na akcje z zyskiem z równoczesnym przydzieleniem wysokiej dywidendy.
Obligacje zamienne są również ciekawą inwestycją z punktu widzenia obligatariuszy. Z racji tego, że zamiana na akcje może nastąpić wyłącznie na wniosek posiadacza obligacji, ulokowany kapitał jest bezpieczny w razie problemów finansowych emitenta. Posiadacz takiej obligacji zachowuje także prawo do wykupu obligacji po upływie okresu, na jaki pożyczka została udzielona oraz do corocznej (czy innej określonej w prospekcie) wypłaty odsetek według określonej stopy oprocentowania. Ponadto możliwość zamiany na akcje pozwala jednocześnie na wypracowanie ponadprzeciętnego zysku, jeśli spółka będzie sobie dobrze radziła. Posiadając obligacje zamienne na akcje, nie istnieje możliwość, iż prawo do zamiany zostanie obligatariuszowi odebrane. Jednak występuje tutaj kilka rozwiązań, które ograniczają zyskowność inwestycji w obligacje zamienne.
Przede wszystkim zamiana może nastąpić tylko raz. Nie istnieje możliwość zamiany obligacji na akcje w czasie hossy, a następnie powrót do obligacji, gdy sytuacja na giełdzie ulegnie pogorszeniu. Wówczas pozostajemy z instrumentami własnościowymi i ryzykiem upadłości. Ponadto oprocentowanie obligacji zamiennej często jest niższe niż zwykłych instrumentów dłużnych, gdyż prawo do partycypowania w zyskach w przyszłości nie może być dane za darmo. Najważniejszym jest jednak fakt, iż aby dostać jedną akcję, zazwyczaj nie wystarcza jedna obligacja. O tym, jaki kapitał należy uruchomić, by kupić akcję na rynku obligacji mówi wielkość zwana rynkową ceną konwersji.
Obligacje zamienne opisuje kilka pojęć. Pierwszym z nich jest współczynnik konwersji (CR) , który mówi ile obligacja o wartości 1000 zł jest warta na rynku akcji. Dzięki niemu można natomiast policzyć rynkową cenę konwersji (MCP) , która jest stosunkiem rynkowej ceny obligacji zamiennej do współczynnika konwersji:
MCP=Po/CR
Rynkowa cena konwersji mówi nam ile zapłacimy za jedną akcję, jeśli zamiast kupić ją bezpośrednio na rynku, zaangażujemy się najpierw w obligacje. Nie trzeba chyba dodawać, iż cena akcji zakupionej w ten sposób jest wyższa niż cena zwykłych instrumentów udziałowych. Różnica między MCP a bieżącą ceną akcji nosi miano premii konwersji na jedną akcję (MPC) i mówi o ile musi wzrosnąć aktualny kurs akcji, by zamiana była korzystna dla inwestora. Inną interpretacją tej wielkości jest kwota jaką dopłacamy za prawo do zamiany obligacji na akcje.
Kolejny istotny termin to rezerwa wartości zwykłej (RWZ) . Oznacza ona stosunek ceny obligacji zamiennej do szacunkowej wartości papieru bez tego prawa (SV) pomniejszony o 1.
RWZ=Po/SV – 1
Wielkość ta informuje nas ile na rynku obligacji dopłacamy za prawo zamiany instrumentu na akcje.
Ostatnim z omawianych wskaźników jest okres zwrotu premii . Informuje on, ile czasu musimy czekać, by zwróciła się premia, a wobec tego – decyzja co do zakupu i zamiany obligacji była opłacalna. W tym celu należy obliczyć różnice przychodów, jakie możemy otrzymać na rynku akcji i na rynku obligacji (gdybyśmy pozostali przy obligacji, bez zamiany) w przeliczeniu na jedną akcję. Ta pierwsza jest przyjętą przez firmę stopą wypłaty dywidendy. Druga z kolei jest określana iloczynem
*iWN/CR, **
gdzie „i” to stopa oprocentowania obligacji, a „WN” – cena wykupu obligacji.
*Okres zwrotu premii = premia konwersji na jedną akcję/( iWN/CR-stopa dywidendy) **
Obligacje zamienne są więc instrumentem łączącym rynek akcji i obligacji. Należy jednak pamiętać, że na rynku informacja, czas i szybkość podejmowania decyzji są wyrażane za pomocą pieniądza. Z tego względu otrzymując prawo do zmiany decyzji, inwestor naraża się na dodatkowe koszty, jakich by nie poniósł, decydując się od razu na jedną z inwestycji.
Eliza Smyrgała / IPO.pl