Adwokat kościelny nie ma gorzej niż zwykły. Ile zarobi?
2-3 tys. zł na rękę, tyle może zarobić na jednej sprawie o tzw. „kościelny rozwód” specjalista od prawa kanonicznego
15.05.2012 | aktual.: 15.05.2012 11:53
Coraz ich więcej
Jak to możliwe? Wszystko zależy od stopnia komplikacji sprawy, a także np. od tego… kto się rozchodzi. Plotkarskie gazety i portale prześcigają się w domysłach, o ile perypetie procesowe uszczupliły kasę Katarzyny Skrzyneckiej, a o ile zubożyły Wojciecha Cejrowskiego.
Tymczasem od osób z niską pensją, niemogących pozwolić sobie na przeciąganie sprawy i rosnące koszty, adwokaci biorą i po 1 tys. zł.
Między 1200 a 1500 zł – tyle wynoszą przeciętnie w sądzie kościelnym koszty przeprowadzenia w dwóch instancjach procesu o stwierdzenie nieważności małżeństwa. Ale w dużych miastach mogą być nawet dwukrotnie wyższe. Jedno jest pewne: spraw przybywa, rynek tego typu usług rośnie, a zatem i rozrzut kosztów będzie coraz większy. 10 tys. wniosków o stwierdzenie nieważności małżeństwa rocznie – taką liczbę podaje Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego. Według innych źródeł, liczba ta jest jeszcze wyższa. Małżeństwa rozchodzą się na potęgę. I pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno proces o stwierdzenie nieważności małżeństwa zawartego w kościele był rozpoczynany niezwykle rzadko. W ciągu ostatnich 10 lat ilość wniosków wzrosła tutaj trzykrotnie.
Jeszcze w pojęciu osób ze starszych pokoleń przeprowadzenie tzw. „rozwodu kościelnego” graniczyło z niemożliwością. Obecnie procesy te są jednak coraz łatwiejsze do przeprowadzenia – i coraz popularniejsze.
A przy tym adwokatów kościelnych nie ma zbyt wielu. Kształcą ich jedynie trzy uczelnie w kraju: warszawski Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego, lubelski KUL oraz UWM w Olsztynie. Dlatego na brak pracy nie mogą, póki co, narzekać. Trzeba jednak przy tym pamiętać, że ich obecność w procesie o stwierdzenie nieważności małżeństwa nie jest niezbędna.
Kto to może zrobić?
Adwokatem kościelnym można zostać po otrzymaniu nominacji przez biskupa. Taki prawnik jest uznawany za biegłego w prawie kanonicznym. Zdarza się, że kancelarie kanoniczne otwierają prawnicy bez biskupiej nominacji, legitymujący się jedynie ukończeniem studiów z zakresu prawa kanonicznego. Ich uprawnienia w procesie są ograniczone.
Jak podawał „Dziennik Gazeta Prawna”, w 2010 roku adwokatów z kościelną aplikacją, otrzymaną od sądu diecezjalnego, było w kraju zaledwie kilkudziesięciu. Tylko tacy specjaliści mogą poprowadzić proces. Prawnik po prawie kanonicznym, ale nieuznany przez biskupa, nie będzie mógł tego zrobić. Nie będzie mógł występować z wnioskami dowodowymi, nie otrzyma też np. prawa wglądu do akt. Może jedynie udzielić porady. Absolwent prawa kanonicznego może znaleźć pracę w instytucji kościelnej, ale i świeckiej. Może zostać adwokatem kościelnym, a także sędzią i notariuszem trybunałów kościelnych. W razie potrzeby może pełnić funkcję o dumnej nazwie obrońcy węzła małżeńskiego w kościelnych procesach małżeńskich.
Rośnie liczba osób wnoszących o rozpoczęcie procesu – siłą rzeczy rośnie więc też ilość „kościelnych rozwodów”. Według danych publikowanych przez Watykan, Polska przegoniła już w tej dziedzinie Włochy. W naszym kraju notuje się więcej procesów niż w ponad 200-milionowej Brazylii.
Według szacunków, ok. 70 proc. z nich kończy się obecnie po myśli chcących się rozstać małżonków, czyli unieważnieniem małżeństwa. Inne źródła mówią nawet o 80 proc. Dlaczego tak się dzieje? Nowy kodeks kanoniczny jako przyczynę unieważnienia dopuścił niedojrzałość emocjonalną partnera. Właśnie tę przyczynę podają najczęściej osoby wnioskujące o unieważnienie swego związku małżeńskiego. Eksperci od prawa kanonicznego wskazują też, że do ułatwień przyczyniło się zaistnienie na rynku kancelarii prawa kanonicznego. Biegli w prawie kościelnym adwokaci najczęściej potrafią znaleźć przyczynę pomagającą w uzyskaniu orzeczenia o nieważności małżeństwa. W rezultacie ilość małżeńskich rozstań rośnie.
Warto też przypomnieć na zakończenie, że kościelny rozwód to… rzecz, której nie ma. Takie pojęcie w oficjalnym języku prawniczym nie istnieje. Prawnicy specjalizujący się w prawie kanonicznym uściślają: chodzi o stwierdzenie nieważności małżeństwa. Ewentualnie o otrzymanie dyspensy od małżeństwa, które zostało zawarte, ale niedopełnione. Natomiast z punktu widzenia Kościoła mówienie o rozwodzie kościelnym jest niepoprawne.
TK/MA